Zeszłam z drzewa. Samotna łza spłynęła mi po twarzy, na której malowała się wściekłość.
-Słuchaj Katy - wysyczałam głosem przesyconym jadem, od którego Katy się wzdrygnęła - Nie wiesz o co chodzi, nie potrafisz mi pomóc. Nikt nie potrafi! To moje życie i uznałam, że z tym muszę zmierzyć się samotnie, bo to dotyczy mnie i mojej siostry. Nikogo innego. Rozumiesz?! -warknęłam i zacisnęłam pięści
-Ale o co chodzi? - wykrzykneła Katy, która nie wiedziała o czym mówię
-To moja sprawa - odpowiedziałam - Nie licz, że Jace Ci powie, bo on wie, że to moja decyzja
Z lasu wyszedł James i Cole. Cofnęłam się i znów wlazłam na drzewo. Tocząca się po moim policzku łza, już zaschnęła. Zerwałam szyszkę i rzuciłam nią w sąsiednie drzewo. Trafiłam jakiegoś ptaka i z wrzaskiem spadł. Poderwał się przy ziemi i odleciał.
-Już powiedziałam - syknęłam - To mój problem
James i Jace odeszli, zostawiajaąc ze mną Katy i Cole'a. Przecież nie mogłam powiedzieć o tym, co się kiedyś stało. A do tego, czemu ja się nad sobą rozczulam?! Jestem twarda, zdeterminowana i oschła. Zeszłam na niższą gałąź i czekałam. Katy i Cole uznali, że to nic nie da, ale nie szli.
-Tris, proszę powiedz -odezwała się Katy
-To przeszłość - pokręciłam głową - Nie będę rozdrapywać tego na nowo, ale chce być sama.
Katy? Cole?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz