piątek, 20 grudnia 2013
Od Ashley
Mój samolot właśnie wylądował. Wyszłam i zaczerpnęłam powietrza.
~Ale to powietrze czyste! Nie tak jak u mnie. Właściwie kiedy przyjedzie moja Roxy? A jak zdarzył się wypadek? Płynęła promem.
Na szczęście po jakiejś godzinie przyjechała. Szybko wyszłam z ,,lotniskowej" kawiarni i poszłam po klacz.
**********
Gdy przyjechałam na rancho Katy powitała mnie wesoło. Oprowadziła mnie po całym ,,ośrodku" i odprowadziła mnie do pokoju.
-Trzymaj się dobrze!-zawołała.
-Dzięki-powiedziałam.
Wypuściłam swoją kotkę z transportera. Szybko wybiegła, a gdy usiadłam na łóżku wskoczyła mi na kolana i usnęła.
*************
Siodłałam Roxy. Czule pogłaskałam ją po szyi. Do stajni wbiegł brudnokasztanowata klacz. A za nim jakiś chłopak.
-Black! Stój!-zawołał zdyszany.
Klacz zatrzymała się przede mną o mało co mnie nie tratując. Roxy nadal stała jak gdyby nigdy nic. Najwidoczniej nie miała problemu z tym że jakiś koń prawie nas nie przejechał.
-Mógłbyś trochę pilnować swojego konia!-krzyknęłam sucho.
-Przepraszam. Ale nic nie poradzę że ma taką naturę. Jest czystej krwi mustangiem.
-To nie znaczy że może tratować ludzi-nie dawałam za wygraną.
Chłopak popatrzył na mnie widocznie zdziwiony. To chyba przez te niebieskie włosy.
-Co? Nie wiedziałeś nigdy dziewczyny z niebieskimi włosami?-spytałam próbując się opanować. Chociaż mi to nie wyszło.
Jace?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz