"Wyjdź przed dom." Coś w tym SMS-ie skłoniło mnie do wykonania polecenia.
-Mam coś dla ciebie.- Powiedziała Is kiedy tylko mnie zobaczyła.
-Powinienem się bać?
-Nie.- Odparła prowadząc mnie w stronę swojego samochodu.- Mam nadzieję że go jeszcze pamiętasz.
Nie miałem czasu by zastanowić się o kim mówi bo Is otworzyła tylne drzwi SUV-a. Ze środka wyskoczył na mnie ogromny pies o mało mnie nie przewracając.
Łasił się i skakał jak szczenię.
-Kosper!- Oczywiście że go pamiętam.- Kocham cię Is.
-Dobra dobra. Mieli go uśpić ale ktoś im o przypomniał o tobie.
-Ty im przypomniałaś.
-Owszem.
***
Wieczorem zabrałem swoje psy na spacer. Bliss jak zwykle gdzieś pobiegła ale Kosper cały czas szedł obok mnie. Wiem że czuł się bezpiecznie mając mnie po prawej stronie. Rozpierała go energia. Znalazłem jakiś patyk.
-Kosper.
Pies natychmiast odwrócił się w moją stronę i uważnie przyglądał się patykowi w mojej dłoni. Czekał.
-Aport.- Powiedziałem rzucając patyk.
Kosper ruszył za patykiem. Po chwili znowu był przy mnie. Cieszyłem się że nie będziemy musieli się rozstawać. Po kilkudziesięciu minutach aportowania pojawiła się Bliss. Psy ścigały się chcąc przynieść patyk. Zazwyczaj wilczarz był szybszy jednak denerwował się jeśli Bliss biegła po jego prawej stronie.
-Bliss! Kosper! Idziemy!- Zawołałem kończąc zabawę. Bliss pobiegła w kierunku domu. Kosper podszedł do mnie. Nagle usłyszałem za sobą warkot. Odwróciłem się i zobaczyłem dwa psy. Po chwili pojawiła się ich właścicielka.
Ashley?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz