wtorek, 31 grudnia 2013

Od Jace'a - CD Octavii

-Dawno nie jeździłem terenówką - przyznałem - Kiedyś Tris miała czarnego Landrowera, ale sprzedała go i kupiła tańsze auto. -Aha - odpowiedziała - Wracamy? -Gdzieś tu jest jakieś jezioro, Tris czasem chodzi i je wypatrzyła. Zarzeka, że muszę je zobaczyć. -Możemy poszukać - zgodziła się Pojechaliśmy w poszukiwaniu jeziora Tris. Znaleźliśmy je po pół godzinie. Naprawdę warto zobaczyć. Na klifie jest jezioro, zapewne krasowe, z niewiarygodnie czystą wodą. Do okoła porasta je niezliczona ilość kwiatów, traw i innych zielsk, wśród których wygrzewało się ptactwo. -Nieźle Tris - pomyślałem Octavia?

Od Octavii - CD Jace

> -Ostatnio chodziłam trochę po ranchu i okolicach i znalazłam fajne miejsce do zabawy w terenie.-powiedziałam. Jace spojrzał na mnie pytająco.-Chodziło mi o żwirownie. Wiesz, takie wielkie wyrobisko > -No, wiem. > -Bo widzisz, na drodze sprawuje się dobrze, ale muszę też sprawdzić, czy wszystkie napędy terenowe działają, więc potrzeba mi tam pojechać i sprawdzić. Co ty na to? Pytam, bo nie wiem, jak zareagujesz na moją jazdę w terenie.-powiedziałam. Po chwili dodałam.-Oczywiście nie chce się chwalić ani nic, tylko wiesz, wolę żeby ktoś ze mną był, bo czasami jest trochę niebezpiecznie, np. jeśli chodzi o wyciągarkę. To jak? > -No, spoko, jeźdźmy.-odparł. Po chwili dodał-Mówiłaś, że czasami jest niebezpiecznie z wyciągarką. Czemu? > -Wiesz, wyciągarki mają różny udźwig ta ma na przykład coś koło 6 ton. Różnie bywa z takimi. Czasami może strzelić jakiś odłamek z drzewa o które jest zaczepiona lina wyciągarki, kiedy indziej może odlecieć zderza. Takie coś ma na prawdę wielką siłę. Potrafi przeciąć człowieka na pół.-powiedziałam. Mój kuzyn był kiedyś z kolegą, właśnie też mieli samochód terenowy i pojechali pobawić się w terenie, było grzązko i nie mogli wyjechać ani wycofać, więc użyli wyciągarki, a tu Trach! Stalowa linka wyciągarki była uszkodzona i strzeliła prawie odcinając nogę temu jego koledze... Uch! Przeżył, dzięki temu, że nie był sam. Dla tego bardzo, ale to bardzo zwracam uwagę na bezpieczeństwo.-powiedziałam. Chwilę jechaliśmy w milczeniu, gdy przed nami pojawiła się żwirownia. > -To ty?-spytał Jace. > -Tak.-powiedziałam. Podjechałam na skraj żwirowego zbocza i wysiadłam z auta. Spojrzałam, czy jest to dobre miejsce do zjazdu. Przyglądałam się chwilę i stwierdziłam, że jest dobrze, wróciłam do auta. > -Trzymaj się teraz.-powiedziałam do jace'a zmieniając biegi i podjeżdżając do krawędzi. Chwila jazdy w dół i byliśmy już w środku wyrobiska. Jeździliśmy jeszcze chwilę, a potem podjechałam pod jakąż delikatnie zalesioną górkę. Wysiadłam i wyjęłam z bagażnika "szarfę", którą założyłam na jedno z drzew rosnących na górce. Wyglądało ono na solidne. Podeszłam z powrotem do samochodu i zaczęłam wyciągać linę z bębna wyciągarki. Zaczepiłam hak na jej końcu i szarfę, dokręciłam parę śrub i sprawdziłam, czy jest dostatecznie napięta. Podeszłam do samochodu, wzięłam pilot do wyciągarki i zaczęłam wciskać na nim poszczególne przyciski. Dopiero teraz zobaczyłam, że Jace także wysiadł z samochodu. Stanął obok mnie. > -Chodź lepiej dwa kroki do tyłu.-powiedziałam odsuwając się. Staliśmy dosyć daleko, ale wolę zachować środki ostrożności. Wcisnęłam jeszcze któryś z przycisków i wyciągarka zaczęła nawijać linkę, samochód powoli podjeżdżał pod górkę. W końcu nacisnęłam przycisk na pilocie i samochód zatrzymał się. Zadowolona wyłączyłam wyciągarkę pilotem i zaczęłam zwijać wszystko. Po chwili już siedzieliśmy z Jace'em w samochodzie wyjeżdżając ze żwirowni. > -I co, jak się podobało?-spytałam. > Jace?

Od Tris - CD Cole'a

Nie potrzebowałam nawet sekundy na zastanowienie.
-Jeszcze pytasz? - odpowiedziałam i wsiaadłam do auta
Przez okno dodałam
-Jeśli chodzi o koszykówkę to uwielbiam. Pływanie nie jest złe, ale jak chcesz się z kimś ścigać to pogadaj z Jace'em. Zawsze był ode mnie w tym lepszy - uśmiechnęłam sië  - To co? Dokąd jedziemy? I ostrzegam! Trochę pracowałam przy swoim aucie i wyciąga niezłe prędkości

Cole?

Od Tris - CD Is

-Myślałam o zorganizowaniu sylwestra na łące. Byłoby ognisko, muzykę i jedzenie można przygotować. Może ktoś, by coś zagrał lub zaśpiewał. - zaczęłam - Co ja gadam? Kiedyś bym pewnie poszła na dyskotekę i szydziła z każdego kto poprosi mnie do tańca! Te miejsce mnie zmienia - mruknęłam
-Na lepsze, czy na gorsze? - zaśmiała się Is
-Zależy pod jakim kątem - wyszczerzyłam się - Dla osób z rancho to dobrze, a dla Jagódki źle - uśmiechnęłam się - Nieźle się zachowała, nie? Nie myślałam, że aż tak. Ale Is ten pomysł z odchodami tego jej rasowego pieska na łóżku był świetny. Pytam serio. Chcecie płytę? Tylko, jak coś to nic nie wiecie o kamerach na rancho - zastrzegłam

Is? Cole?

Od Cole'a cd Tris

-Kiedyś grałem w lacrosse, a tak poza tym to jazda konna, pływanie, czasami kosz albo ręczna. Kiedy mieszkałem jeszcze w Kalifornii lubiłem startować w nocnych wyścigach samochodowych, ale tu nie ma się z kim ścigać.
-Zawsze masz mnie.- Skomentowała Tris.
-Jedziemy?- Spytałem.
Tris?

Od Is cd Tris

-Taaak!- Krzyknęłam. Tris otworzyła laptopa i zaczęła wpisywać coś na klawiaturze. Po chwili odwróciła laptopa tak żebyśmy widzieli nagranie. Cole był lekko zszokowany ale ja tylko się śmiałam.
-Ty to zrobiłaś?- Brat spojrzał na mnie z... niedowierzaniem? Tak, chyba tak. Kiwnęłam głową.- Is, jesteś najgorszą żmiją jaka kiedykolwiek chodziła po Ziemi.- Pochwalił mnie.- A tak swoją drogą to ty też nie jesteś aniołem, Tris.
-Dzięki.- Powiedziała dziewczyna.
-Słyszałem, że chcesz zorganizować ognisko.- Zmienił temat Cole.
-Może, nie wiem czy Katy się zgodzi.- Odpowiedziała. Wszystko we mnie krzyczało "nie". Ognisko oznaczało że będę musiała znaleźć dla Angel bezpieczne miejsce. Klacz szalała na widok ognia.
Tris?

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Od Jace'a - CD Octavii

-W sumie mogę - przytaknąłem i wsiadłem - Tris jest zajęta treningami do najbliższego wyścigu, więc nigdzie się nie spieszę.
-Okey! - powiedziała i ruszyła
Po kilkunastu minutach wyciągnąłem wniąski.
-Jeździsz jak moja kuzynka - skwitowałem
-Tris? - upewniła się - W jakim sensie?
-Ona też nie zwraca uwagi na ograniczenia prędkości - oznajmiłem
Oberwałem w ramię.
-Uderzasz równie mocno co ona - dodałem, na co znowu mi przywaliła - I też nie odpuszczasz
To uznała za komplement, bo nie przyłożyła mi po raz kolejny. Jechaliśmy w milczeniu, aż się odezwała

Octavia?

Od Tris - CD Taylor - Do jakiegoś chłopaka

-Pogadać normalnie? - prychnęłam - Jej to powiedz! Wyzywała nas, zaatakowała mnie i kazała swoim psom zabić Kaspera i Corrie! Co jak co, ale nie będę znosić wyzwisk, bo sama nie jest lepsza! Jest tylko rozpuszczoną dziewczyną, która uważa, że jest najlepsza, bo jest z Nowego Yorku! Wrzucała mojemu kuzynowi, to go broniłam, a gdy powiedziałam jej prawdę to rzuciła się na mnie! Wiesz z iloma osobami ma na pieńku?! Ja, Jace'a, Cole, Is, Carter, Allie! Nie mówiąc o naszych zwierzętach! Nie wiem, czy wiesz, ale to ona zaczęła każdą z kłótni! - wyrzuciłam z siebie - Nawet nie wiesz co robiła. Próbowali z nią pogadać jak człowiek, ale z nią się nie da.
Odwróciłam się i zniknęłam w cieniu drzew. Nie znosiłam Ashley, ale teraz jej nienawidzę. Nigdy w życiu nie uroniłam ani jednej łzy. Gdy mnie poniżali, bili, gdy zmarli moi rodzice, za każdym razem, gdy ktoś mnie krzywdził nie płakałam. Nie załamywałam się. Stałam twardo na ziemi, nie poddawałam się. A przez Ashley z oka popłynęła mi łza. Nie zaniosłam się szlochem, ale to i tak dużo. Ona była orsza ode mnie co nie łatwo osiągnąć. Byłam wściekła, pałałam nienawiścią. Wyjęłam nóż i na drzewie wyryłam ,,X''. Stanęłam bokiem do celu w odległości dwóch metrów. Wyciągnęłam nóż i rzuciłam nim z półobrotu w ,,X''. Podeszłam do prowizorycznej tarczy i wyjęłam broń. Jak zwykle trafiłam w środek celu.
-Zawsze jesteś uzbrojona - usłyszałam głos jakiegoś chłopaka
Zareagowałam błyskawicznie. Obróciłam się sprawnie podcięłam mu nogi. Złapałam za rękę i wykręciłam, a twarz przydusiłam stopą do ziemi. Po chwili zobaczyłam kto to.
-Ej! - wydarł się - Nie, no znowu?! Czy ty nie potrafisz normalnie się obrócić i się przywitać?!
-Ups? - spytałam i pomogłam mu się podnieść - Powaliłam Cię już trzeci raz! Nie nauczysz się, że nie zachodzi się mnie od tyłu?!
-W sumie racja - skwitował

Jakiś chłopak dokończy?
PS
Te trzy powalenia dotyczą każdego chłopaka, prócz najnowszych osób.

Od Tris - CD Katy

-Katy, mam do Ciebie jedną prośbę! Daj nam to załatwić! Nie będę zgadzać się na to, jak ona obraża mnie, Jace'a, moją wilczycę i innych na rancho! Dobrze wiesz, że ostatnio staram się nie zaczynać konfliktów! Ona i jej psy prawie zabiły Kaspera! Broniłam Jace'a, a ona wyzywała nas od najgorszych, bo nie wszyscy są z tego jej Nowego Yorku! Nie jestem jedyną osobą, której ona dopiekła! Ja, Cole, Jace, Carter, Is, Allie! Zapytaj kogo chcesz! Każdemu z nich zalazła za skórę i z każdym to ona zaczęła! Jest rozpuszczona, arogancka, egoistyczna i ma jakąś manię wiwlkości! Może spytaj więcej osób, a nie tylko jej koleżankę? - wywarczałam
Jeszcze nigdy nie byłam tak rozsierdzona! Obrywa mi się za to, że nie pozwalam obrażać siebie i innych?!
-Jak uważasz, że to ja jestem źródłem problemu, to mogę wrócić do Ameryki - oznajmiłam już spokojnie - Mogę wyjechać jutro.
-Tris... - zaczęła, ale jej przerwałam
-Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, ani znosić tej idiotki! - syknęłam - Rzuciła się na mnie, bo powiedziałam, by dała mi i mojemu kuzynowi spokój, a ona zaczęła nas wyzywać! Odpowiedziałam jej i zaatakowała mnie. Nie mam zamiaru tu być, jeśli nie da innym spokoju. A teraz proszę, wyjdź, bo chce się spakować - dokończyłam
Katy?

Od Kate

Chociaż było już daleko po północy, poszłam do pokoju Ashley i Patrishi. Otworzyłam zdenerwowana drzwi.
- Dziewczyny słuchajcie. Dalej tak być nie może! Dzisiaj Taylor powiedziała mi co zaszło między Wami. Tą rozmowę kieruję głównie do Ciebie Patrishio. Myślałam że jesteś trochę milsza. Rozumiem, wasze relacje nie są najlepsze. Ale to nie znaczy że masz robić Ashley takie rzeczy.
-Katy, ty niczego nie rozumiesz!-odezwała się Patrishia.
-Masz rację, nie rozumiem czemu jesteś taka wredna. Więc może mi to wyjaśnisz?



Patrishia? Ashley?

Od Taylor cd Tris

-Poczekaj! Yyy.. Jak masz na imię?
-Patrishia. Ale skrót to Tris-dziewczyna zatrzymała się i odwróciła.
-Ok Tris. Z tego co widzę, ty i Ashley średnio się lubicie. Ale czemu się nie pogodzicie? Tak byłoby łatwiej dla wszystkich.
-Pogodzić?! Phi!-prychnęła zirytowana.
-Dlaczego nie?
-Nie będę przepraszać! Ona zaczęła całą awanturę i ona powinna ją skończyć! W tym przypadku mnie przeprosić!-warknęła.
-Dobra. A ja mogę przeprosić Cię w jej imieniu?
-Jak już mam usłyszeć to z jej nierównych, brzydkich ust!
-Ale czemu od razu się tak denerwujesz? Nie możemy pogadać normalnie? Jak człowiek z człowiekiem?

Tris?

Od Octavii - CD Jace'a

> Udało mi się przekonać Tris, by Jace trochę odpoczął. Tańczyłyśmy jeszcze trochę, ale w końcu Tris zadecydowała, że wracamy. Wyszliśmy z dyskoteki, wsiedliśmy do samochodu, zapieliśmy pasy i ruszyliśmy. Niedługo potem byliśmy na miejscu, pożegnałam się z Tris i Jace'em i poszłam do siebie. Wiktoria spała, więc starałam się zachować ciszę. Wzięłam piżamę pod pachę i poszłam się umyć. Chwilę potem siedziałam w łóżku, z laptopem szukając ofert sprzedaży samochodu. Tak, chciałam sobie kupić samochód, miałam już prawo jazdy. Szukałam Landrover'a Freelander'a mojego ulubionego modelu. W końcu znalazłam ofertę, która najbardziej przypadła mi do gustu - ciemnozielony samochód terenowy, z mocną wyciągarką oponami z grupą kostką, podwyższony, ze snorkelem i jeszcze innymi bajerami, co najważniejsze był niedrogi. Spisałam sobie namiary na faceta, który sprzedawał ten samochód, odłożyłam laptop i poszłam spać. > ~Rano~ > Ubrałam się, zjadłam śniadanie i zadzwoniłam do gościa od samochodu. Na moje szczęście zdołałam się umówić na obejrzenie samochodu i jazdę próbną. Poszłam do stajni, ubrałam Cienistogrzywego i wyjechałam nim w teren. Wróciłam na rancho po jakiejś godzinie. Spotkałam Jace'a w stajni. > -Ej, co ty dzisiaj taka wesoła?-spytał na mój widok. > -A co? Nie można?-spytałam. Uśmiech cały czas nie schodził mi z twarzy. Pobiegłam do pokoju kontrolując godzinę. Przebrałam się, wzięłam torbę, portfel, wyszłam z pokoju, przeszłam przez salon i podążyłam ku drodze, która prowadziła z rancha na główną drogę. Byłam umówiona w przydrożnym barze jakiś kilometr z tąd. > ~Pod Barem~ > Dobiegłam do baru cała zziajana. Weszłam do środka i kupiłam sobie butelkę wody. Od razu wypiłam pół butelki. Wyszłam przed bar i czekałam na faceta, który miał przyjechać. po chwili usłyszałam cudowny warkot silnika, na podjazd przed barem wjeżdżał mój wymarzony samochód, zatrzymał się przede mną. Wysiadł z niego chudy mężczyzna po czterdziestce. Przywitał się ze mną. Spytałam, czy mogę sprawdzić stan silnika, facet zgodził się, podniosłam więc maskę i z zadowoleniem obejrzałam silnik auta. Spytałam się, czy mogę się kawałek przejechać tym autem. facet zgodził się i wsiadł na miejsce pasażera. Wsiadłam za kierownicę i odpaliłam samochód. Wyjechałam na asfalt i przejechałam kawałek, później zawróciłam i zatrzymałam się przed barem. Ten samochód bardzo mi się spodobał. Jego stan był bardziej niż zadowalający. Zaczęłam się targować o cenę auta, opuścił mi 5 stów i powiedział, że przywiózł jeszcze w bagażniku opony całoroczne, które sprzeda mi za stówę. Przyjęłam to z uśmiechem i zaczęłam odliczać pieniądze. > ~Na ranczu~ > Przyjechałam nowym nabytkiem na rancho, zaparkowałam Landka i wysiadłam z niego. Poszłam do pokoju, skontrolowałam mój wygląd i zeszłam do salonu. Akurat wpadłam na Jace'a. > -Hej!-przywitałam się ochoczo. > -Cześć. Widzę, że uśmiech nie schodzi Ci dzisiaj z twarzy.-powiedział. Pokiwałam głową. > -Widziałem, że masz samochód. Nie wiedziałem, że masz prawko.-powiedział. Uśmiechnęłam się do niego. > -Jadę za chwilę wypróbować go w terenie. Pojechałbyś ze mną?-spytałam. > Jace? Sorki, za to, że pół opa jest o kupowaniu samochodu :D

Od Tris - Do Katy

Dziś, gdy tylko wstałam, czyli o czwartej nad ranem {tak zawsze o tej porze wstaje} poszłam szukać Katy. Miałam pewien pomysł. Nagle uświadomiłam sobie, że pewnie jeszcze śpi, więc poszłam do Serry. Młoda anglo-arabka dopiero rozpoczynała trening. Była narowista, dzika, ale pracowałam z gorszymi przypadkami. Klacz zrzucała mnie wiele razy, mimo mojego mocnego chwytu i doświadczenia w ujeżdżaniu dzikich koni. To właśnie tak zdobyłam konie na swoje rancho - łapiąc dzikie konie. Serra tyle razy mnie już zrzuciła, że sprawnie lądowałam na ziemi - wiedziałam jak się obrócić, by wylądować na nogach, ewentualnie boku. Może by tak wprowadzić jakieś obroty i piruety do lotu? O szóstej udało mi się utrzymać na klaczy, a ta nie wierzgała. Postęp. Zsiadłam i rozsiodłałam klacz. Zamiast uzdy założyłam jej czarny, skórzany kantar i poprowadziłam po okręgu. Pół godziny lonżowałam klacz, a następnie pochwaliłam i dałam spokój. Dałam jej jabłko i wróciłam do budynku. Akurat zaspana Katy szła do kuchni. Na mój widok jęknęła ,,O której Ty wstajesz?!'' Wesoło odpowiedziałam ,,O czwartej'' na co dziewczyna zareagowała kolejnym jękiem.
-Katy, mam pewien pomysł - oznajmiłam
Od razu zareagowała i spojrzała na mnie przytomnie.
-Mów - zarządała - O co chodzi?
-Sylwester - odpowiedziałam - Co Ty na to, by zorganizować impreze?
-Ale gdzie? - spytała, nadal lekko otumaniona
-Na łące. Możnaby było rozpalić ognisko, zorganizować muzykę, przygotować jedzenie. I co Ty na to?

Katy?

Od Tris - CD Cole'a

Trochę mi ulżyło. Z Jagódką sobie poradzę. Wysiadłam z auta.
-A przeciwko dużym wilczkom? - spytałam - Wilczyce w ciąży znajdujaą jaskinie lub groty w lesie przy strumieniach i dobrych terenach łownych. Nie będzie jej dwa miesiące, bo tyle to trwa. Później nie będzie jej jakiś czas. Pewnie sprowadzi je tu, albo na zawsze odejdzie - westchnęłam - Martwię się też ilością. Za jedny, razem wilczyca rodzi od jednego do dwunastu szczeniąt, a prawie żadne nie przeżywa roku. Później wilczyca zapomina, że są jej potomstwem i zaczyna traktować jak każdego innego wilka. Istnieje ryzyko, że ojciec zamiast przynosić jedzenie, zżera potomstwo. - wywodziłam
-Skąd ty tyle o tym wiesz? - spytał Cole
-Cóż... Chyba nie myślisz, że oswoiłam Corrie bez żadnej wiedzy.Wiem praktycznie wszystko o wilczych zwyczajach. Tak samo wiem o kilku innych zwierzętach. Kojarzysz ptaka Jace'a? Też go oswajałam. Męczył mnie, że zazdrości mi wilka, więc dałam mu oswojonego sokoła. Widział jak to robię i gdy tamten zdechł ze starości, sam sobie zdobył nowego ptaka. - oświadczyłam - Sorry, rozgadałam się.
Nagle zobaczyłam Jace'a wychodzącego z pływalni.
-Jutro o szesnastej! - krzyknęłam do niego
Pokiwał głową i odszedł.
-O co chodzi? - zapytał Cole
-Trening. Kiedyś, jak miałam jedenaście lat, przekonał mnie, bym zapisała się na samoobronę. Spodobała mi się wizja, bycia przygotowaną na atak, więc zapisywałam się na różne sztuki walki. Dwa lata temu zdobyłam czarny pas w karate, znam techniki boksu i tekwondo, znam też judo i kilka innych. Daje sobię radę ze szermierką i kendo. Nieźle idzie mi w łucznictwie. Interesuje się prawie każdym sportem. Jazda na desce, motorze, surfing, konie - nauczyłam się tego dawno. Tak wiem, jestem szalona. Nie zaprzeczam. Uwielbiam to. Jest niewiele sportów, gdzie można łatwo ze mną wygrać - podsumowałam - A u Ciebie jak ze sportem?
Cole?

Od Tris - Do Ashley

Czas zemsty nadszedł. Zasłoniłam okna i kurtynę dzielącą pokój na pół.Włączyłam komputer i wpisałam długie i skomplikowane hasło. Po włączeniu, zaaktualizowałam ochronę komputera i antywirusa. Otworzyłam zaszyfrowany folder i zaszyfrowany plik. Namoim monitorze pojawiły się widoki z różnych kamer, które zamontowałam. Oczywiście nie było ich w pokojach i łazienkach, prócz mojej łazienki i pokoju, a w tym pokoju Jagódki. W jej łazience nie było monitoringu. Jeszcze dziś z Is wysmarowałyśmy podeszwy butów Ashley, czyli Jagódki. Ozdobiłyśmy łajnem jej skarpety i rozsypałyśmy trochę na podłogę, pozorując, że wdepła butem w odchody, rozniosła po pokoju, weszła w nie skarpetkami i tak łajno jest w butach. Zobaczyłam wchodzącą dziewczynę i usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Siedziałam za kurtyną. Wiedziałam, że Jagódka nigdzie nie ma kamer, ani nawet włączonego nagrywaniaa w telefonie. Wyłączyłam laptop i odstawiłam na podłogę. Nie musiałam martwić się hackerami, bo Jace dobrze zabezpieczył komputer. Nagle usłyszałam pełne wstrętu zawodzenie ,,Fuuu!''
-Nie możesz być ciszej?! - warknęłam zza ciemnego materiału
-Błeeee! - jęczała
Zirytowana { Ja chyba odkryłam swoje powołanie! Już któryś z kolei raz, inni nabrali się na moją grę }odsłoniłam materiał i wybuchnęłam śmiechem. Ashley miała nogę w końskim łajnie.
-Zamknij s... - warknęła, ale jej przerwałam
-Jak by mnie coś takiego spotkało, to już byś płakała ze śmiechu, więc się odwal! - rzuciłam między jednym spazmem rechotu, a drugim
-Ty! - wysyczała - Ty to zrobiłaś!
-Posłuchaj mnie, Jagódko! - warknęłam - Nie jestem jedyną osobą, która marzy, by Ci dopiec i uważa za hipokrytkę z manią wielkości! Za nim kogoś zaczniesz oakarżać, to rozważ, że mogłaś wleść w łajno, nanieść po pokoju i ponownie w nie wleźć. Okno było otwarte, więc nie śmierdziało. Pomyślałaś o tej wersji?! - warknęłam
Dziewczyna usiadła na łóżku i przypomniało mi się o prezencie od Is. Zebrałyśmy odchody jednego z husky Jagódki i podłożyła je na jej łóżko.Podniosła się ze wstrętem. Teraz nic nie mogło zatrzymać mojego śmiechu.
-Twój rasowy piesek, robi na prawdę rasowe odchody - parsknęłam
-A może to ten Twój ,,wilk''?! - syknęła
-Corrie jest wychowana, a do tego wpuszczam ją tu tylko, gdy jest we krwi i muszę ją wyczyścić. Tak jest na dworze, więc musiałaby jakimś cudem wejść do Ciebie, bo ja ją biorę od razu do łazienki - odpowiedziałam,powstrzymując śmiech
Ashley wkurzona wyszła z pokoju z wysoko uniesioną głową i bez butów. A jak robiła kroki, to słychać było plaśnięcia, przez odchody.
-Pożałujesz - syknęła  drzwiach
-A masz dowód, że to nie ty? - warknęłam
Wymaszerowała na korytarz, plaszcząc brudnymi stopami. Zasłoniłam kurtynę, przypięłam ją od środka, tak jak materiał na oknie i włączyłam kamerę, obserwując idącą dziewczynę. Weszła do tej swojej koleżanki. Szybko zrobiłam kopie nagrania i przerzuciłam je na dobrze zabezpieczony pen-drive.

Jagódko?

Od Tris - CD Is

-Może zajmiemy się tym początkiem, skoro prolog mamy za sobą? Tylko ostrzegam - epilogu nie będzie jeszcze ługo - uśmiechnęłam się - Masz wolny pokój?
-Mieszkam z Monicą, ale niedawno wyszła na trening - odparła
-To chodź. Porozmawiamy - zaproponowałam
Poszłyśmy do niej.
-I co? Jakieś pomysły, co do ,,Jagódki''? - spytała Is
-I to nie jeden - uśmiechnęłam się - Pożałuje.
Już miałam zacząć jej opowiadać o swoim planie, gdy wparował Cole.
-Ej! - wrzasnęła Is - A prywatność?!
-Nie przeszkadzaj w naradzie! - warknęłam - Chyba, że nie chcesz dopiec Jagódce
A właśnie! Chyba nie wspominałam, że wiele osób załapało ode mnie określenie ,,Jagódka'' i teraz jest tak powszechnie nazywana...
Cole popatrzył wystraszony naszą reakcją. Uniósł dłonie do góry i poradził nam
-Tylko jej nie zabijcie - ostrzegł
-Aktualnie mam zamiar zemścić się za to ,,Mój koń to czystej krwi Knastrub, ale dla was pewnie wygląda jak krowa!'' - naśladowałam jej głos - Już ja dam jej krowę! - warknęłam - I wiem kto może pomóc. Oprócz nas, Jagódka ma na pieńku z Jace'em, Carterem i jego siostrą. Przynajmniej o nich wiem.
-Ty sugerujesz, by... - niedokończył Cole
-Krowa, a jej koń? - parsknęła Is - Od czego zaczynamy?
-Jeszcze jedna rzecz - sprostowałam - Jak mówiłam ja wiem o wielu sprawach na rancho. Nie licząc Katy byłam tu pierwsza i zdążyłam założyć monitoring. Kamery są wszędzie prócz prywatnych miejsc osób, czyli pokoje. Nie licząc mojego i łazienki. W łazience Jagódki nie ma kamer, ale ta moja z pokoju ówzględnia jej część. I jeszcze dziś obejrzymy jej reakcję na łajno. Odpalić wam płytę z nagraniem? - spytałam niewinnie

Cole? Is?

Od Cole'a cd Tris

-Myślę, że powinnaś martwić się jak zareaguje Jagódka. Nikomu innemu to raczej nie będzie przeszkadzać.
-Mam nadzieję, bo z Jagódką sobie poradzę.
-Możesz być pewna, że ja i Is nie mamy nic przeciwko małym wilczkom.
Tris skręciła na rancho i zatrzymała się.
Tris?

Od Is cd Tris

Dla mnie to nie był początek. Wiedziałam, że jesli Kosper nie wyzdrowieje to Cole się załamie. Wtedy napewno wróci do dawnego życia czego próbowałam uniknąć przez ostatnie dwa lata.
-Nie, to nie był początek.- Zaprzeczyłam. Tris spojrzała na mnie.- To dopiero prolog.- Uśmiechnęłam się złowieszczo.- No chyba, że rezygnujesz.
-Ja?- Zaśmiała się.- Nigdy.
-To dobrze.
Tris?

Od Tris - CD Taylor

-Barbie? - prychnęłam - Tyle we mnie z Barbie, co w tobie intelektu. Odrosty idź zafarbować - Istotnie w niczym nie przypominałam Barbie. Naturalna opalenizna, naturalne, ciemne włosy, ciemny, ale lekki makijaż. Teraz miałam na sobie ciemne jeansy, rurki i czarny top, naktóry zarzuciłam tzw. ,,siatkę''. W uszach pobrzękiwały mi srebrne kolczyki z onyskami i turmalinami, a na szyi miałam skórzaną obrożę. Na nadgarstkach miałam skórzane blansolety, czarne rzemyki. Na palcu był srebrny pierścionek - żmija trzykrotnie owijająca się wokół mejego palca z czarnymi oczami, wytykanymi diamentami, ze szpiczastymi końcówkami. Idealne do sierpowego. Czarny elainer i tusz do rzęs kontrastowały z moją mleczną cerą. Oczy delikatnie pociągnęłam czarnym cieniem, a długie już paznokcie, pomalowałam na czarno. Barbie? Nic głupszego nie mogła wymyślić.
-Ehhh... Znowu będziesz paplać o tym, że jesteś ideałem, bo jesteś z NY. Ja się wychowałam w podróży, ale istotnie spędziłam pierwsze kilka lat w Filadelfi i Ottawie. Miałam blisko do NY i uwierz - byłam tam kilka razy i zaobserwowałam, że 99 osób na 100 ma, albo manię wielkości, albo jest debilem, albo to i to. Chyba nie muszę Ci mówić, że wiele osób tutaj zalicza Cię do ostatniej grupy. - uśmiechnęłam się
Z lasu wyszła Corrie i trzy wilki żyjące w tych lasach. Jak zwykle na widok Ashley zawarczały, zjeżyły sierść, położyły uszy, wywinęły wargi, naprężyły mięśnie i obnażyły kły. Cmoknęłam zirytowana.
-Nawet wilki wyczuwają jaka jesteś. Chociaż charakterem się zbyt nie różnimy. Jesteśmy wredne, oschłe, uparte, odważne, pewne siebie i zdeterminowane. Tylko Ty - powiedziałam z odrazą - Nie wiesz nic o prawdziwym życiu. Widzisz tylko tę swoją zawaloną spalinami norę. I jest jeszcze jedna różnica. Ja mimo swojego charakteru znalazłam popleczników. Pamiętasz wszystkie osoby, które wyzywałaś i atakowałaś ich lub ich psy? Wszyscy są po mojej stronie, a uwierz. Nawet sama jestem w stanie tak się zemścić, że będziesz chciała wrócić do tej swojej dziury - syknęłam
-Jesteś psychiczna - warknęła
-Kwestia wychowania - uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami - Ale Ty nic o tym nie wiesz
Odwróciłam się i odeszłam w stronę lasu. A za mną wilki, a dokładniej Corrie, a pozostałe wilki za Corrie. Widać została w wilczej watasze alfą, więc może się rozmnażać. Nie trudno odgadnąć, że łażą za nią same samce. W końcu między zimą, a wiosną jest okres wilczych godów. Weszłam do lasu, a wilki ponownie się odwróciły, zawarczały { chyba nie wspomniałam, że były we krwi, jakiegoś zwierzęcia } i zawyły. Później wycofały się do lasu za mną, wciąż warcząc.
Ashley lub Taylor?

niedziela, 29 grudnia 2013

Od Tris - CD Cole'a

Wróciliśmy do auta i pojechaliśmy. Chyba nie muszę wspominać, że za ostatnim fotoradarem, przyśpieszyłam, łamiąc prawo? Gadaliśmy o niczym.
-Taaak... - przyznałam mu rację w poprzedniej dyskusji i napomknęłam - Co myślisz o wilkach?
Chyba zszokowałam go tym pytaniem.
-W sensie: Corrie? - zapytałam
Pokręciłam głową.
-Ogólnie. Kojarzysz tego wilka co wałęsa się z Corrie? - spytałam
-Czarnego? - upewnił się
-Mhm - potwierdziłam - No więc Corrie zostanie matką i urodzi wilki - wypaliłam - Na razie wie to Katy. Sęk w tym, że Corrie pewnie zwieje niedługo do lasu i zobaczę ją za kilka miesięcy. Katy zajęła się pozwoleniem na strzelanie z broni palnej - jest zakaz, w końcu to teren prywatny i właściciel może zabronić. Gorzej z zdobyciem pozwolenia. No i chodzi mi o to, że nie wiem jak osoby na rancho zareagują na bandę małych wilczków - dokończyłam
Cole?

Od Allie cd Amy

wtedy zobaczyłyśmy tam Cartera, który trenował ze swoim koniem.
-Hej grubasie i tak nie umiesz jeździć!- krzyknęłam do niego
-O, a Ty myślisz, że jesteś lepsza? Na pewno nie maluchu- uśmiechnął się i zaczął iść w naszą stronę
-Kto to?-spytała Amy po cichu.
-Och to mój brat Carter
-A Ty jesteś?- Zanim się zorientowałyśmy Carter był już obok nas i wszystko słyszał
-Jestem Amy- chłopak uścisnął jej dłoń i uśmiechnęli się do siebie miło
-Mam nadzieje, że się zaprzyjaźnicie, Allie by się to przydało- zażartował
-Carter skończ- rozkazałam mu
-Dobra maluchu.Idziemy pojeździć?- Zapytał choć miałam wrażenie, że bardziej skierował to pytanie do Amy
Amy?

Od Tris - CD Katy - Do Katy i Cole'a

Zeszłam z drzewa. Samotna łza spłynęła mi po twarzy, na której malowała się wściekłość.
-Słuchaj Katy - wysyczałam głosem przesyconym jadem, od którego Katy się wzdrygnęła - Nie wiesz o co chodzi, nie potrafisz mi pomóc. Nikt nie potrafi! To moje życie i uznałam, że z tym muszę zmierzyć się samotnie, bo to dotyczy mnie i mojej siostry. Nikogo innego. Rozumiesz?! -warknęłam i zacisnęłam pięści
-Ale o co chodzi? - wykrzykneła Katy, która nie wiedziała o czym mówię
-To moja sprawa - odpowiedziałam - Nie licz, że Jace Ci powie, bo on wie, że to moja decyzja
Z lasu wyszedł James i Cole. Cofnęłam się i znów wlazłam na drzewo. Tocząca się po moim policzku łza, już zaschnęła. Zerwałam szyszkę i rzuciłam nią w sąsiednie drzewo. Trafiłam jakiegoś ptaka i z wrzaskiem spadł. Poderwał się przy ziemi i odleciał.
-Już powiedziałam - syknęłam - To mój problem
James i Jace odeszli, zostawiajaąc ze mną Katy i Cole'a. Przecież nie mogłam powiedzieć o tym, co się kiedyś stało. A do tego, czemu ja się nad sobą rozczulam?! Jestem twarda, zdeterminowana i oschła. Zeszłam na niższą gałąź i czekałam. Katy i Cole uznali, że to nic nie da, ale nie szli.
-Tris, proszę powiedz -odezwała się Katy
-To przeszłość - pokręciłam głową - Nie będę rozdrapywać tego na nowo, ale chce być sama.

Katy? Cole?

Od Jace'a - CD Octavii

Zakrztusiłem się. Gdy nabrałem oddechu odpowiedziałem
-Z chęcią, ale ja nie tańczę - rzekłem
-Czyżby? - mruknęła i złapała mnie za nadgarstek
Pociągnęła mnie na parkiet. Ciągle burczałem pod nosem ,,Druga Tris!'' Ale nie było tak źle. Po jednym utworze zgodziłem się na drugi - ostatni. Jednak Tris mnie dojrzała, a ona nie odpuszcza. Z uporem, Tris i Octavia zmusiły mnie do tańca jeszcze podczas pięciu piosenek. W końcu Octavia się za mną wstawiła i przekonała Tris, by dała mi spokój. Z ulgą ruszyłem pod ścianę.

Octavia?

Od Tris - CD Is

Z Is pobiegłyśmy po łajno. Zabrałyśmy dwa wiadra i poszłyśmy do mojego pokoju.
-A co jak nas przyłapie? - pytała Is
-To też mój pokój - wzruszyłam ramionami i wrzuciłam trochę łajna do jej butów, a resztę oddałam Is.
-Masz, zemść się - powiedziałam - Ciekawi mnie twoja twórczość
Uśmiechnęła się i wrzuciła łajno pod ubrania Jagódki. Chciała już wychodzić, aleją zatrzymałam.
-Trzeba zatrzeć dowody zbrodni - pouczyłam i nasmarowałam podeszwy pary butów - Wdepła w łajno, rozsypała po pokoju i włazła na nie skarpetami, dlatego ma brudne buty w środku - wyjaśniłam i również skarpety natarłam odchodami
-A co do jej reakcji... - zaczęłam - Mam kamery w pokoju
Is się wyszczerzyła. Weszłyśmy do łazienki, pootwierałyśmy okna i spryskałyśmy pokój perfumami.
-Jeszcze jeden dodatek - mruknęłam i położyłam na jej łóżko psie odchody - Te jej husky są niewychowane! - żachnęłam się
Razem wyszłyśmy z pokoju.
-To był początek - mruknęłam i wiedziałam, że nie daruję królowie idiotów z NY

Is?

Od Octavii CD Jace'a

-Mówisz, że mam jej nie powiedzieć, tak?-zmrużyłam oczy. Jace skinął głową. Poszłam na parkiet. Po chwili Tris złapała mnie za ramię.
-Hej, widziałaś Jace'a?-spytała. Miałam coś odpowiedzieć, lecz zobaczyłam, że stoi za nią jakiś chłopak.
-Uważaj!-zdążyłam powiedzieć, ale ona już go zobaczyła. Popatrzyła się na niego, a on spiął się i odszedł.
-To jak, widziałaś go?-spytała świdrując mnie wzrokiem. Chciałam zastosować się do słów Jace'a, lecz ktoś złapał mnie za rękę i poprosił do tańca. Tris widząc to przewróciła oczami i poszła tańczyć. Po chwili uwolniłam się od chłopaka, który ze mną tańczył, mówiąc, że chcę iść do łazienki. Poszłam jednak w stronę stołu z napojami. Wzięłam dla siebie kubek z napojem i zaczęłam pić jej zawartość równocześnie rozglądając się. Jace'a zobaczyłam w innym miejscu. Pomyślałam, że on na prawdę nie chce tańczyć. Zgniotłam plastikowy kubek po napoju i cisnęłam nim do stojącego obok kosza na śmieci. Podeszłam do Jace'a.
-Serio nie chcesz tańczyć?-spytałam zerkając przez ramię na Tris. Jace kiwnął głową.
-Ale mówiłeś, że nie chcesz tańczyć z Tris...-zmrużyłam oczy.-A ze mną zatańczysz?
Jace?

Od Katy do Tris

-Tris!?-zawołałam do dziewczyny siedzącej na gałęzi drzewa.
-Nie słyszałaś?! Spadaj!-warknęła.
-Kate. Chodź, lepiej jej teraz nie drażnić-Jace złapał mnie za rękę.
-Poczekaj chwilę-odpowiedziałam.
-Jak chcesz.
-Patrishio, nie możesz się przejmować takimi rzeczami. Trzeba iść dalej, a przede wszystkim się nie załamywać.
Dziewczyna popatrzyła się na mnie i powoli zeszła z drzewa. Lśniąca kropla popłynęła jej po policzku.



Tris?

Od Cole'a cd Tris

-Wow! Widzę, że jednak potrafisz się jeszcze uśmiechać.
-Idziemy?- Spytała Tris zmieniając temat.
-Tak.
Skierowaliśmy się na rynek. Tris kupiła jedzenie dla Corrie, po czym odznaczyła coś na kartce papieru.
-Teraz możemy wracać.- Oznajmiła zadowolona.
Tris?

Od Is cd Tris

Zastanowiłam się.
-Jeszcze chyba nie wywozili.- Oznajmiłam.
-Super.- Powiedziała Tris.
-Poczeaj, idę z tobą.- Uśmiechnęłam się.- Idź do domu, Cole.- Odezwałam się do brata.
Tris?

Od Taylor

Gdy przyjechałam na rancho i weszłam do domu od razu wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć. Mierzyli mnie wzrokiem od stóp do głów. Jednak większość oczu zatrzymała się na głowie. No tak... Różowe włosy, kolczyki, mocny makijaż... Ach, uroki Nowego Yorku.
-Hej! Jestem Taylor!-przywitałam się.
Po chwili zauważyłam burzę niebieskich włosów. Czy to mogła być...
-Ashley?!-wypaliłam na całe gardło. Dziewczyna usłyszawszy swoje imię odwróciła się w moją stronę.
-Tay! To naprawdę ty?!-krzyknęła szczerze zaskoczona.
Przytuliłyśmy się śmiejąc. Nagle poczułam że coś biegnie w moją stronę. Dwa husky! Przewróciły mnie i zaczęły lizać po twarzy.
-Snow!-krzyknęłam do białego psa. Z trudem się podniosłam-Ale nie wiem kim ty jesteś.
-To Demon brat Snow'a.
-Spoko.
-To Jagódka ma w ogóle jakichś przyjaciół? Ha! Niespodziewany zwrot akcji!-odezwała się czarnowłosa dziewczyna.
-Ty Barbie przymknij się!-zripostowała Ashley.


Patrishia?

Od Tris - CD Cole'a

Zatkało mnie. Po raz pierwszy w życiu stałam otępiała i nie mogłam się nic odezwać. Rozpaczliwie próbowałam odzyskać głos. Sterczałam jak wmurowana. Cud, że nie zaczęłam gadać ,eee...aaa....yyy....'' jak umysłowo chora. W końcu udało mi się uśmiechnąć, na co zareagował z ulgą. Naszyjnik był świetny, pasujący do moich kolczyków. Nie wiedziałam co powiedzieć. Jedyne co wymyśliłam to fascynujące odkrycie, czyli ,,Więc to robiłeś, gdy kupowałam kurtkę!''. W końcu to on się odezwał.
-Co o nim myślisz? - spytał niepewnie, patrząc czy go nie zaatakuje ze złości
-Niesamowity - westchnęłam w końcu i uśmiechnęłam się

Cole?

Od Tris - CD Cole'a

Po całym zajściu podbiegłam do Is i Cole'a.
-Kurde! - warknęłam - Spóźniłam się, a chętnie bym pomogła w pozbawianiu jej oczu. O co poszło? - zapytałam
-O Kospera - wyjaśniła Is
Zaklęłam pod nosem. Gwizdnęłam i z lasu wyłoniła się Corrie w towarzystwie wilka.
-Jeszcze popamięta co to głodny wilk - syknęłam - Corrie, masz ochotę zjeść rzeczy Ashley i te jej kundle? - Corrie warknęła ochoczo - No, to dziś się zabawisz - oświadczyłam
Odwróciłam się do Is i Cole'a.
-Sorry, idę po końskie łajno dla tej jagódki, wywieźkli już, czy jeszcze mogę gdzieś je znaleźć? - spytałam z miłą miną - Taki mały prezent powitalny - uśmiechnęłam się

Is? Cole?

Od Cartera cd Monici

-Hej zgubiłaś piątaka- podałem dziewczynie monete
-Och dzięki, to taka gadka na podryw, czy na prawdę mi ten piatak wypadł?
-Jasne, że Ci wypadł, nie podrywam pierwszej lepszej dziewczyny na ulicy. Tak poza tym jestem Carter- przedstawiłem się uprzejmie
-A ja Monica
-Wyglądasz na trochę znudzoną... Właśnie wybierałem się trochę pojeździć konno, może się przyłączysz?

Monica?

Od Cole'a cd Ashley

Podszedłem do swojego psa. Kosper był cały we krwi, ledwo trzymał się na nogach.
-Spokojnie.- Wyszeptałem. Wziąłem go na ręce.- Gdybym chciał zabić twojego kundla zabrałbym się do tego w inny sposób.- Wysyczałem.
***
Wyszedłem z kliniki dla zwierząt. Is czekała w moim samochodzie.
-Będzie musiał zostać na kilka dni.- Powiedziałem wsiadając.
-I tak jedziemy do sklepu.- Oznajmiła ruszając z parkingu. kilka minut później zajechaliśmy pod supermarket. Bezmyślnie podążałem za siostrą, która nie zaprotestowała nawet kiedy zgarnąłem z półki dwie butelki jakiegoś alkoholu. To był jedyny plus całej tej sytuacji.
***
Isabel właśnie zatrzymała samochód na podjeździe, kiedy zobaczyłem dziewczynę z niebieskimi włosami. Natychmiast wyskoczyła z auta i podeszła do nieznajomej. Niebieskowłosa była zaskoczona zachowaniem Is, kiedy ta złapała ją za włosy i powiedziała:
-Módl się, żeby Kosper wyzdrowiał. Do tej pory nic do ciebie nie miałam, ale jeśli z tego nie wyjdzie to osobiście wydrapię ci oczy i ci je dam.
Po tych słowach Is puściła dziewczynę i odeszła. Wysiadłem z samochodu, bo scena która miała tu miejsce przed chwilą przyciągnęła kilku obserwatorów.
Dokończy ktoś?

Od Cole'a cd Tris

-Dla kogo to?- Spytała Tris po dłuższej chwili.
-Hmm... Zgadnij.
-Dla Isabel?
-Nie.
-Dla kogoś kto ci się podoba?
-Ty to powiedziałaś, pamiętaj.
-Powiesz mi czy nie?- Niecierpliwiła się.
-Okej, to dla ciebie.- Powiedziałem wreszcie.
Tris?

Od Amy do Allie

Wstałam wcześnie rano by się spakować i przygotować Kometę oraz Aire do podróży do nowego domu. Po dwóch godzinach wyruszyłyśmy, cała podróż trwała około czterdzieści pięć minut. Gdy dojechałam zobaczyłam cudowne rancho i mnóstwo ludzi oraz koni. Wysiadłam z auta i wprowadziłam Kometę do boksu. Widziałam jak wszyscy dziwnie się na mnie patrzą, więc poszłam do pokoju. Weszłam i zaczęłam się rozpakowywać nagle zauważyłam że mam współlokatorkę. Bardzo się ucieszyłam niestety nie wiedziałam gdzie jest ani nawet jak ma na imię. Po trzydziestu minutach byłam gotowa na krótki trening. Wyszłam z pokoju i poszłam do stajni. Kometa stała dumnie w boksie i przyglądała mi się. Przyniosłam z siodlarni mój sprzęt czyli: siodło, czaprak, ogłowie, skrzynię ze szczotkami i ochraniacze. Miałam straszną ochotę poskakać. Wzięłam też kantar i uwiąz i wyprowadziłam Kometę z boksu. Zaczęłam ją czyścić gdy nagle potknęłam się i spadłam na pewną dziewczynę przestraszyłam się i powiedziałam:
- Bardzo przepraszam nie chciałam! – powiedziałam zestresowana
- Nic się nie stało, jesteś tu nowa? Jestem Allie a ty? – powiedziała dość przyjaźnie
- Jestem Amy miło mi poznać.
- A więc to ty dzielisz ze mną pokój. – powiedziała troszkę nieśmiało
- Wynika z tego że tak.
- Piękny koń jak się nazywa?
- Dziękuję nazywa się Kometa. A który koń jest twój? – odpowiedziałam radośnie
Przeszłyśmy pięć boksów dalej i zobaczyłam śliczną klacz i powiedziałam
- Twoja klacz też jest śliczna.
- Dzięki co będziesz teraz trenować? – zapytała
- Mam zamiar trochę poskakać może chcesz się przyłączyć?
- Chętnie.
Po chwili Allie poszła do siodlarni wróciła z rzeczami i tak że wyprowadziła swoją klacz i zaczęła ją czyścić. Gdy byłyśmy już gotowe poszłyśmy na krytą ujeżdżalnię wtedy……………….

Allie?

sobota, 28 grudnia 2013

Od Ashley cd Cole'a

-Snow! Puść!-podeszłam do niego jak gdyby nigdy nic. Poklepałam go po białym łbie-Co teraz widzisz do czego mój pies jest zdolny! A o Demonie zaraz pogadamy!
Z ogona wilczarza leciała dość wartka struga krwi.
-Nie rozumiesz?! Ten pies jest niebezpieczny! Zaatakował mnie i Kospera!
-Co? Nawet Cię nie dotknął! On się bronił! Złapałeś go za kark, a jego to zabolało! Na jego miejscu każde zwierzę by tak zrobiło! On ludzi nie atakuje bez powodu!
-To nie zmienia że te psy są niebezpieczne!
-Ty jesteś niebezpieczny! Prawie udusiłeś mojego psa!-wspominając o tym, kopnęłam go w kostkę, a gdy złapał się za nią, ja szybko podcięłam jego drugą nogę. Upadł na plecy. Przez chwilę tak leżał łapczywie nabierając powietrza-Co zatkało?! To że jestem dziewczyną, nie oznacza że nie umiem się bić!
-Dobra. Sorry... Za psa-wydusił z trudem.
-Demon!-pies podniósł głowę i wesoło zaszczekał-Dobrze zna komendę ,,Martwy pies!'' A do tego jest niezłym aktorem. A co do Ciebie: Nawet porządnie go nie złapałeś!
Zaczęłam się śmiać. Wyjęłam z kieszeni skórzanej kurtki plastikową torebkę i wzięłam z tamtąd kawałek krwistej wątróbki, po czym rzuciłam w stronę psa mięso, które złapał w locie wybijając się z ziemi.


Cole?

piątek, 27 grudnia 2013

Od Jace'a - CD Octavii

Gdy wyszła zanurzyłem się w wodzie i zacząłem pływać. Zawsze lubiłem pływać. Dopiero po godzinie wyszedłem i wróciłem do pokojów mieszkalnych, połączonych z kuchnią i salonem. Zajrzałem do kuchni i zacząłem przygotowywać kolację. Kiedy kończyłem ze śmiechem zbiegły dwie dziewczyny, ale mnie nie zauważyły, co mnie ucieszyło. Gdy już szedłem do jadalni, zeszła Octavia. Uśmiechnęła się i podeszła.
-Wydostałeś się z basenu? - spytała
-A nie widać? - odpowiedziałem, na co zmarszczyła brwi i nic nie powiedziała
Ja też byłem cicho. W milczeniu zjadłem kolecję, gdy skończyłem, przypomniałem sobie kartkę od Tris.
-Byłaś w mieście? - zapytałem Octavię
-Tak - potwierdziła
-Tris dzisiaj jedzie na dyskotekę do miasta i usilnie próbuje mnie namówić, bym pojechał. Dołączyłabyś? Niekoniecznie na dyskotekę. - zaproponowałem
-Czemu nie? - wzruszyła ramionami - O której?
-Za jakieś pół godziny, znając Tris i tak będzie wcześniej i zacznie narzekać, że długo czekała- oświadczyłem
-Na pewno mogę się zabrać? - spytała
-Tak. Zresztą Tris, by mnie zabiła, jakbym powiedział, że nie
-Okey - powiedziała i z uśmiechem poszła do pokoju
Sam też poszedłem do swego pokoju. Dzieliłem go z Cole'em.
-Cześć - rzuciłem
-Dokąd się wybierasz? - zapytał, widząc, że zbieram telefon i portfel
-Tris, Octavia i ja jedziemy do miasta. Chyba, że jeszcze kogoś zaprosi. - odpowiedziałem i wyszedłem.
Oczywiście Tris już stała ze zniecierpliwioną miną.
-Co tak długo?! - warknęła z wyrzutem
-Nieźle wyglądasz, siostrzyczko - skomentowałem jej strój i poczochrałem jej włosy
-Ej! - wrzasnęła i wykręciła mi rękę w geście samoobrony
-Współczuję każdemu chłopakowi, któremu się spodobasz - skomentowałem - Biada im!
Parsknęła śmiechem, ale nadal mocno trzymała moją rękę.
-Dobra, au! Już tak nie robię! Tris puszczaj! - powiedziałem
Zaśmiała się i puściła mnie.
-Kiedy przyjdzie Octavia? - spytała, wcześniej poinformowana, że dołączy do nas dziewczyna
-Powiedziałem, że ma pół godziny - oznajmiłem - Tak mi powiedziałaś
-Ale wiesz, że dla mnie znaczy to dziesięć minut - prychnęła zirytowana i potrząsnęła głową
Jej proste włosy, teraz pofalowane {nie pojmuję - ona ma zawsze idealną fryzurę, świetnie pasującą, a nawet jej nie układa, wystarczy, że rozczesze i już} opadały miękko na ramiona i plecy, a srebrne, wiszące kolczyki w uszach pobrzękiwały. Jak zwykle w ciemnych kolorach - zawsze śmiałem się, że weźmie ślub w czarnej bluzce, ewentualnie tunice i ciemnych jeansach. Tris nienawidziła spódnic i sukienek. Jasne kolory prawie wogóle nie nosiła. Wreszcie zeszła Octavia, ubrana całkiem normalnie, ale przyciągała wzrok. Tris zmarszczyła brwi.
-Tylko mnie nie przyćmij - zażartowała i zbiegła po schodach, brzęcząc bransoletkami - srebrnymi cieńkimi.
Prócz nich, miała jeszcze skórzane. Octavia podeszła do nas.
-Hey! - powiedziała
-Idziesz na dyskotekę, czy po prostu korzystasz z okazji, by pojechać do miasta? - rzuciła Tris
-Dyskoteka - zdecydowała
Tris się rozpromieniła i mruknęła coś pod nosem, że chociaż ona chce tam ojechać z własnej woli. Wsiedliśmy do jej czarnego auta i Tris pojechała.
-Nie masz już odwrotu - powiedziałem do Octavii
Zaśmiała się, a Tris burknęła coś, że powinienem docenić, że chce mnie zabierać.
-Wiem, wiem, siostrzyczko - powiedziałem, ale przezornie, nie dotknąłem jej fryzury
Szybko dotarliśy na miejsce. Cztery godziny pieszo - samochodem pół godziny. Wolałem niewiedzieć o ile Tris przekroczyła prędkość - a robiła to prawie zawsze. Może niewiele przekraczała, ale jednak.
Zaparkowała przed dyskoteką i od razu pociągnęła mnie i Octavię do środka. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Dla dziewczyn "na szczęście", dla mnie "kilka minut i wykręciłbym się". Przed wejściem, poprawiła make-up {potrafiła to robić bez lusterka}. Weszła do środka i ogarnęła nas głośna muzyka. W środku było duszno, głośno i kolorowo. Tris zwiała na parkiet w sekundę i zaczęła tańczyć. Jak zwykle wszyscy się na nią gapili, a ona odrzucała każdego kto prosił ją do tańca. Kiedyś jakiś chłopak prawie ją pocałował. Wybiła mu ząb i z słodką minką wróciła do tańca. Na scenie grał jakiś zespół. Ewakuowałem się pod ścianę. Przez kilkanaście minut patrzyłem jak Tris i Octavia dosłownie świecą na parkiecie. Utworzyło się wokół nich kółko i wszyscy się gapili, jak tańczą. Octavia czasem zgadzała się z kimś zatańczyć, Tris rzucała groźne spojrzenie do każdego kto odważył się ją zapytać. Obie na swój sposób robiły wrażenie. Po kilkunastu piosenkach, Octavia podeszła do stołu z napojami i zauważyła mnie. Podeszła do mnie.
-Błagam, nie mów Tris, gdzie się ukrywał - przekrzykiwałem muzykę - Nigdy mnie nie wypuści z parkietu, a uwierz - ma sposoby, by mnie tam zaciągnąć
Zaśmiała się.

Octavia?

Od Jace'a - Do Cole'a, Ashley, Katy, James'a i Octavii

Byłem na basenie. Pływanie zawsze sprawiało mi radość. Dopiero po godzinie wyszedłem z bloku sportowego. Przed drzwiami do bloku mieszkalnego, całkowicie zmoknięte stały Tris i Ashley. Wrzeszczały na siebie. Kilka osób patrzyło przez okna na mokre dziewczyny, a dwie osoby zeszły na dół i próbowały je rozdzielić. Tzw. "Jagódka" rzuciła się na Tris, która szybko wyprostowała pięść i uderzyła niebieskowłosą w twarz. Nim zwarły się w walce, rozdzielono je. James z całej siły trzymał Ashley, która się wydzierała i próbowała oswobodzić a Cole przytrzmywał Tris, która szarpała, wiła się, kopała i robiła wszystko, by ją puścił. Wiedziałem co teraz nastąpi. Tris wie jak się uwalniać z takiego chwytu. Podbiegłem i przechwyciłem dziewczynę. Teraz ja i Cole przytrzymywaliśmy ją razem, ale nadal się szarpała.  Nagle Ashley wrzasnęła:
-Jesteś psychiczna, że się tak rzucasz?! - drwiła - Zaraz pewnie polecisz i samobójstwo popełnisz!~
Może nikt, by się tym nie przejął, ale Tris zacisnęła zęby, wyrwała się i przywaliła jej znowu w twarz, aż tamta upadła w błoto. Tris ją kopnęła, a potem uciekła do lasu. Wszyscy patrzyli oszołomieni. Podeszłem do Ashley, która nazywała Tris "psychiczną i niebezpieczną". Złapałem ją i wysyczałem jej w twarz.
-Teraz przegięłaś idiotko! - warknąłem
-No co?! Widziałeś jak się zachowuje! - broniła się
-Mogłabyś sobie darować to o samobójstwie, idiotko! Ty w ogóle się nie zastanowiłaś?! - atakowałem
-Ale to nic takiego?! Kto normalny, by się przejął?! - wrzasnęła
-No tak, Ty nic o niej nie wiesz! - prychnąłem i odeszłem szybkim krokiem w stronę lasu
Podeszła do mnie Katy, Octavia, Isabel, James i Cole. Wszyscy patrzyli zdumieni, ale chcieli pomóc szukać Tris. Podzieliliśmy się i rozeszliśmy po lesie. Katy poszła z James'em, Isabel z Octavią, a ja z Cole'em. Szliśmy w głąb lasu, w różne strony nawołując Tris. Cole też chciał zacząć krzyczeć, ale go uciszyłem.
-Tris będzie uciekać od każdego, ale to jej nie pomoże - oświadczyłem
-A o co właściwie chodzi? - zapytał
-To Tris powinna zdecydować, czy chce o tym powiedzieć - uciąłem
Szliśmy w milczeniu. Uznałem, że Tris będzie tam, gdzie nikt nie woła, więc poszliśmy na północny-zachód. W końcu ją znaleźliśmy. Siedziała na jakimś kamieniu, z twarzą w dłoniach. Ale nie płakała. Gdy lekko uniosła w głowie, błysnęła tylko jedna łza. Na jej twarzy nie malował się smutek, tylko wściekłość. Podszedłem do niej, a ona zareagowała błyskawicznie. Tris zawsze dobrze wspinała się po drzewach. Nim zdążyłem podejść, ona już podciągała się na grubą gałąź. Usadowiła się kilka metrów nad ziemią i tam uporczywie siedziała.
-Tris, chodź - zawołałem
Zerwała szyszkę z drzewa obok i rzuciła nią we mnie. Trafiła mnie w głowę.
-Tak wiem, że masz świetnego cela, ale to nie znaczy, że masz tam siedzieć i rzucać szyszkami w każdego, kto chce Ci pomóc - westchnąłem
-Idź sobie! - wrzasnęła wściekle i rzuciła kolejną szyszką
Westchnąłem zrezygnowany i wycofałem się.
-Lepiej iść - powiedziałem do Cole'a - Nie widziałem jej tak rozsierdzonej od wielu lat. Uwierz mi, ona mogłaby w takim stanie zabić z zimną krwią, a później iść spać
Odszedłem, bo i tak nic bym nie wskórał. Tris ma prawo być wściekła. Tylko, że teraz Ashley ma przerąbane. Pamiętałem ostatnią osobę, która zadarła z Tris... Całe tygodnie się z niego wyśmiewano, bo Tris się zemściła. Co jak co, ale współczuje Ashley.
Tris? Cole? Ashley? Ktoś inny?

Od Octavii - CD Jace'a

Uśmiechnęłam się do Jace'a, on zdaje się jakby tego nie zauważył.
-Jace... Coś się stało?
-Nie... Czemu pytasz?
-Bo taki jakiś zamyślony jesteś.
-A, co, nie można się zamyślić?-na jego twarzy błądził grymas przypominający uśmiech. Zaśmiałam się i klepnęłam Jace'a w plecy. On nie był na to kompletnie przygotowany i wpadł do wody. Śmiałam się na cały głos, aż poczułam, że ktoś ciągnie mnie za nogę. To był Jace. Ja także wpadłam do wody.
-Ej!-krzyknęłam, gdy wystawiłam głowę na powierzchnię. Jace stał w wodzie i się na mnie patrzył.
-Co?-spytał przekornie.
-Nic, nic.-powiedziałam i uśmiechnęłam się złośliwie. Chociaż woda w basenie sięgała mi trochę powyżej pasa to zanurkowałam i pociągnęłam Jace'a za nogę, a on wpadł pod wodę. Szybko wyszłam z basenu, żeby mnie nie złapał. Wzięłam ręcznik, wytarłam się na prędce i weszłam do domu.
Jace?

Od Tris - CD Cole

Spojrzałam niepewnie na pudełko, nie wiedząc czego się spodziewać.
-Szantaż? - zapytałam z uśmiechem - Nie wiedziałam, że jesteś w stanie stawiać warunek albo-albo. A ja wiem, że i tak pójdziesz, jeśli nie chcesz wracać pieszo lub pożyczonym autem
-Szantaż? - zaśmiał się - Albo idę, albo mnie nie podwieziesz?
Uśmiechnęłam się.
-Dokładnie - przytaknęłam, ale i tak sięgnęłam po pudełko i je otworzyłam
Zaczęłam się zastanawiać. Mimowolnie nasunęła mi się myśl, że Cole ma dziewczynę i chce się dowiedzieć jaka jest moja opinia. Później uznałam, że może być też dla siostry. Nagle przyszedł mi do głowy absurdalny pomysł - jest dla jego konia, którego szybko się wyzbyłam. 

Cole? 

Od Jace'a - CD Isabel

Siedziałem nad basen i przyglądałem się jakiejś dziewczynie, czekajaąc na Tris.  Po chwili zauważyła, że się jej przyglądam. Dopłynęła do mnie i spytała
-Co tu robisz? - odezwała się
Burknąłem coś pod nosem w stylu ,,Siedzę, nie widać?'', aż przyszła Tris ciągnąc za sobą dwie osoby - chłopaka i dziewczynę. Dziewczyną była Oktavia, a chłopaka nie znałem. Tris podeszła nadal ich ciągnąc.
-Hey Jace! Chyba długo nie czekałeś? - spytała - Oktavię znasz, a to jesd Cole. A ta dziewczyna w basenie to Isabel, choć wiele z nią nie gadałam.
-Zaczynamy trening? - zapytałem
-Tak, już. Namówiłam ich, by przyszli  wyszczerzyłaam się - Może wreszcie nie będziesz ostatni - przyjrzała się Cole'owi i Oktavii - Chociaż masz małe szanse - znów się wyszczerzyła
-Od kiedy się uśmiechasz? - spytałem z niedowierzaniem
-Od kiedy gadasz? - odgryzła się i poszła do szatni dla dziewczyn z Oktavią

Cole? Isabel? Tris? Oktavia?

Od Isabel

-Słucham?- Cole odebrał telefon a ja poczułam ulgę.
-Przyjedź po mnie do miasta.- Powiedziałam.- Jakiś gliniarz właśnie skonfiskował mój dowód rejestracyjny.
-Gdzie jesteś?
-W centrum, przy skwerku.
-Okej, będę za 15 minut.
-Czekam.- Powiedziałam i się rozłączyłam. Dokładnie 14 i pół minuty później zobaczyłam czerwonego Chevroleta Corvette. Cole zatrzymał się przy krawężniku.
-Wsiadasz?- Wyjrzał przez okno.
-Tak, ale wracamy wolniej niż jechałeś w tą stronę.
-Przecież ja zawsze jeżdżę zgodnie z przepisami.- Zaprotestował, a ja się zaśmiałam.
***
Po powrocie na rancho poszłam prosto do swojego pokoju. Szybko przebrałam się w strój kąpielowy i poszłam na basen. Pływałam już od kilku minut, nie zdając sobie sprawy, że ktoś mi się przygląda. Kiedy wreszcie się zorientowałam zobaczyłam na brzegu basenu jakiegoś chłopaka. Na oko w wieku Cole'a. "Przystojny" pomyśłałam.
Jace?

Od Cole'a cd Tris

Zawachałem się. Nie miałem nic lepszego do roboty, więc czemu nie.
-Otworzysz czy nie?- Spytałem.
-Co mam otworzyć?
Wskazałem pudełeczko.
-Jeśli otworzysz to idę z tobą.- Powiedziałem.
Tris?

Od Tris - Do Katy

Miałam wielki problem. Wilki rozmnażają się w okresie przełomowym wiosny i zimy. U Corrie nigdy nie widziałam takiego zachowania. Często bywała z wilkami w tutejszej watasze w lesie przy rancho. Zaczynałam mieć pewne podejrzenia, więc pojechałam do weterynarz. Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Super! Moja wilczyca jest w ciąży i prawdopodobnie urodzi wilki! Uznałam, że powinnam zawiadomić Katy, choć podejrzewałam, że Corrie zwieje do lasu. Może była wytrenowana, ale to nadal wilk. Tak więc zostawiłam otwarte w pokoju okno i poszłam do Katy. Znalazłam ją z James'em.
-Katy, muszę Ci coś powiedzieć. Chodzi o Corrie. - zaczęłam
-Siaadaj i mów - zarządziła
-Prawdopodobnie Corrie będzie miała szczeniaki - wyrzuciłam jednym tchem - Kojarzysz wilki z lasu? Chodzi o to, że Corrie to w końcu wilk. Pewnie zwieje do lasu i tam urodzi. Nie przeszkadza mi, że odejdzie, tylko w lesie jest pozwolenie na strzelanie, więc ktoś mógłby w nią trafić, choć przypadkiem...

Katy?

Nowa członkini!

Powitajmy Taylor!

Od Cole'a cd Ashley

Złapałem rudego psa za gardło. Zacząłem go dusić aby otworzył szczękę. Gwizdnąłem. Kosper obrócił się i zaatakował psa który gryzł go w ogon. Rudy husky zaczynał słabnąć, ale nadal próbował się uwolnić.
-Przestań!- Wrzasnęła dziewczyna.
-To pilnuj swoich kundli!- Warknąłem. Husky w moim ręku przestał się rzucać. Jego oczy powoli się zazamykały. Kiedy tylko je zamknął zostawiłem bezwładne ciało i zbliżyłem się do walczących psów.
-Demon?!- Krzyknęła. Nie wiem czy myślała, że pies nie żyje. Nie obchodziło mnie to, bo zwierze było po prostu nieprzytomne.
-Kosper! Zostaw go!- Zarządałem a pies posłusznie wykonał polecenie. Złapałem białego za kark zbyt daleko od głowy aby być bezpiecznym. Pies wykręcił się z mojego uchwytu i mnie zaatakował.

Ashley?

Od Cartera cd. Tris

-Miłego dnia!- Krzyknęła Allie za dziewczyną
-No z tego co widzę to nie wszyscy sa tacy jak Ashley, Tris jest całkiem sympatyczna- Zwróciłem się do Allie
-I dużo gada- dodała
-A od kiedy Ci to przeszkadza?- Uśmiechnąłem się i poczochrałem ją po głowie
-Ej przestań!-Zaśmiała się i uderzyła mnie w tors- Właśnie o to chodzi, że wcale mi nie przeszkadza. Lubię słuchać innych
-Mam nadzieję, że dzięki temu miejscu zaczniesz tyle gadać co inni-powiedziałem troskliwie- Ale z tego co zauważyłem do tej pory to są już spore postępy- Uśmiechnąłem się
-Koniec tego gadania, mam ochotę pójść na miasto obejrzeć trochę sklepów, muszę kupić sobie nową piłkę, idziesz ze mną?
-Nie dzięki, muszę zająć się Gizmo, ale jak kupisz piłkę to się odezwij, chętnie pogram
-Dobra, tylko mam nadzieję, że nie spławiasz mnie tylko po to, żeby mieć szanse powyrywać dziewczyny- Zażartowała Allie
-Właściwie chodziło mi o to, że może na mieście spotkasz jakiegoś fajnego chłopaka- Znowu poczochrałem ją po włosach i pobiegłem do swojego pokoju.

Od Tris - CD Cole'a

Dopijałam kawę i robiłam w głowie listę rzeczy, które muszę jeszcze załatwić {czyli kupić jedzenie i znaleźć Cole'a, a następnie wrócić na rancho}, gdy podszedł Cole. Odhaczyłam podpunkt "Znaleźć Cole'a" i pogratulowałam sobie dobrze wykonanego zadania. Uznałam, że nie moją sprawą jest, to gdzie był chłopak, więc przeszłam do rzeczy.
-Zaraz wracam na rancho. Zajdę tylko na rynek. Idziesz ze mną, czy jeszcze połazisz po mieście? - spytałam, przeglądając torbę w poszukiwaniu klamry.
W końcu wydobyłam ją i spięłam włosy. Spojrzałam na chłopaka i zapytałam
-To co?

Cole?

Od Tris - CD Cartera

-Jeszcze kogoś? - prychnęłam - Każdego! Cole'a, Jace'a, Was, mnie. Prawie każdy już się z nią kłócił. Ale ja mam przerąbaneee.... - jęknęłam - Muszę mieszkać z tą idiotką! Całe dnie będę słuchać, że jeśli jej "cudowny, rasowy husky" nie wyzdrowieje po ataku mojej wilczycy to pozwie mnie do sądu i wysłuchiwać jak wszystkich nazywa bez klasy, stylu i taktu, bo ona to z Nowego Yorku! Jakby miała się czym szczycić - warknęłam - Ja też jestem z Ameryki i wiem, że w NY jest dużo bogatych debilów!
-Uuuu! - zawyła dziewczyna - Współczuje!
-Wolałam Evę w pokoju - westchnęłam - Ale wyjechała. Chcociaż to nie jest złe. Będę miała do niej dostęp, a po tym jak się wychowałam w Domu Dziecka, wśród bandy idiotów, gdzie kilka osób było normalnych, znam świetne sposoby na zemstę, które najłatwiej zrealizować, kiedy ma się dostęp do czyjegoś pokoju. Ta wariatka pożałuje - wysyczałam
-Jak będziesz potrzebować pomocy to mów - zaoferowali
-Musicie ustawić się w kolejce, bo na to jest wiele chętnych. - wyszczerzyłam się zjadliwie - Ma się za jakiś ideał, gada tylko o tym jaki rasowy ten jej kundel, ile walk psów przeżył, bla, bla bla. No sorry, ale moja wilczyca wychowała się w lesie i prawie zatłukła tego jej kundla, bo Jagódka, jak nazywam tą świruskę, próbowała mnie uderzyć. Żebyście widzieli jak zablokowałam cios i jej nogi podcięłam! A moja Corrie! Gdybym jej nie powstrzymała, to już by ten rasowy kundel zdechł w agoniach! A to jej krówsko, widzieliście? Ciągle gada "Rasowy knastrub, wygrał wiele zawodów, on świetny jest". Aż się rzygać chce! - jęknęłam - Jak jeszcze raz o nim wspomni to przysięgam, że doczepię temu koniu rogi, dzwonek i wymiona! No, to miło się gadało, ale lecę na trening z kuzynem, by skopać mu tyłek! Bay! - w czasie mówienia, wyprowadziłam Kamę i teraz wsiadłam na arabkę na oklep i wyjechałam ze stajni kłusem.

Carter?

Od Ashley cd Cole'a

-Mam uważać pustą dziunię? Która uważa że jeśli ma czarny pas karate to jest super silna? Też mogę sobie kupić taki pasek w każdym supermarkecie. A co do tej kundlicy, to jest to po prostu przemalowany, przerośnięty piesek pokojowy. Według mnie nie mam się czego bać.
-Uwierz jest. Po pierwsze: Patrishia to nie jest pusta dziunia, po drugie: Corrie to czystej krwi wilczyca.
-A co ty jej tak bronisz? To Twoja dziewczyna czy co?!
-Tris to nie jest moja dziewczyna, tylko koleżanka. A poza tym jestem winien jej przysługę, Corrie uratowała, Bliss, moją sukę.
-Corrie? Ha! Masz poczucie humoru! Ona kogoś uratowała!-kiedy się śmiałam moje psy uwolniły się z uścisku i pobiegły w stronę psa chłopaka. Snow obiegł go dookoła po czym ugryzł go w ogon. Za to Demon od razu rzucił mu się do gardła.



Cole?

Od Cartera cd. Ashley

-A nam szkoda czasu na wysłuchiwanie Twojego bełkotu, z tego co mówiłaś już dawno miałaś stąd iść więc co tu jeszcze robisz?- Spytałem zażenowany
Dziewczyna obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi.
-Ale z niej jędza- powiedziała do mnie Allie. Ashley wyszła tupiąc głośno nogami i trzasnęła drzwiami
-Ouuuuć widze, że wielce królowa znów chodzi nadąsana...- skomentowała jakaś dziewczyna-Hej jestem Tris a Wy?
-Ja jestem Carter a to moja siostra Allie
-Z tego co zauważyłam i usłyszałam z Waszej rozmowy to Was też Jagódka denerwuje. Jesteście nowi prawda? Wcześniej Was nie widziałam- uśmiechnęła się
-Tak nowi i mamy nadzieje, że nie wszyscy są tu tacy jak Ashley
-I jak to "Nas też", kogoś jeszcze denerwuje?-Wtrąciła Allie

Tris?

Od Ashley cd Carter'a

-A ja przypominam Wam że wy też nie mieszkacie tu sami. Mizianie i obściskiwanie się to też nie jest dla wszystkich słodki widok.
-Powtarzam po raz kolejny, nie jesteśmy parą. Tylko rodzeństwem.
-Naprawdę? Jakoś nie wierzę. Ciekawe dlaczego?
-Bo jesteś denerwująca, drażliwa, wredna, zimna i oschła... kontynuować?-podsumowała dziewczyna.
-A wiesz jaka jesteś ty? Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Ale szkoda mi czasu na taką dziewczynę jak ty.



Allie? Carter?

Od Cole'a cd Tris

Towarzyszyłem Tris mniej więcej do sklepu z biżuterią. Patrzyłem jak wybiera kolczyki. Wreszcie zdecydowała się na plecionkę z onyksami, zapłaciła i wyszła.
-Mogę w czymś pomóc?- Spytał sprzedawca.
-Mam nadzieję. Szukam czegoś pasującego do kolczyków, które kupiła tamta dziewczyna.- Powiedziałem.
Sprzedawca zastanowił się a potem pokazał mi naszyjnik doskonale pasujący do kolczyków Tris. Zapłaciłem i wyszedłem na ulicę. Idąc w stronę kawiarni do ktorej poszła Tris udało mi się jeszcze kupić Kosperowi skórzaną obrożę. Kiedy dotarłem do kawiarni Tris kończyła już pić kawę.
-Cześć.- Powiedziałem stawiając przed nią małe pudełeczko z naszyjnikiem.

Tris?

Nowa członkini!

Oto Amy!

czwartek, 26 grudnia 2013

Od Jace'a - CD Oktavii

W końcu uległem ciągłym namowom dziewczyny i zgodziłem się.
-Ale ostrzegam, to nic ciekawego - uprzedziłem, ale ponagliła mnie spojrzeniem, więc zacząłem - Wychowała mnie matka. Nie miałem ojca, ani rodzeństwa. Ona była siostrą matki Patrishi. Kiedy Tris i Leilene - jej starsza o pięć lat siostra trafiły do Domu Dziecka, odwiedzaliśmy je co kilka dni, zabieraliśmy na weekendy do siebie, ale z powodu słabej sytuacji finansowej, moja matka nie mogła ich wziąć na stałe. Matka i ojciec Tris i Lei pozostawili Tris rancho w spadku, ale póki któraś z sióstr nie ukończy szesnastu lat, rancho było pod opieką mojej rodziny. Jeździliśmy tam często z dziewczynami. Lei zamknęła się w sobie od śmierci ich matki. Nie rozmawiała prawie z nikim, nie robiła zbyt wiele. Zawsze opiekowała się nią Tris, która tak naprawdę nie miała dzieciństwa.. W każdym razie ja i Tris znamy się od zawsze i jest dla mnie jak siostra. Ona nauczyła mnie siedzieć na koniu, ja ją na motorze. Ona nauczyła mnie sztuk walki, a ja zachęcałem ją do różnych sportów. Po pewnym czasie wszystkie nasze zainteresowania były podobne. Wszystkie moje wspomnienia wiążą się z nią. Zaczęła maniacko podróżować po świecie i często zabierała mnie. Niby była z nami jej siostra, jako osoba dorosła, ale ona tylko z nami jeździła, a później zaszywała się w hotelu. Byłem w wielu miejscach. Zjeździłem obie Ameryki, pół Azji, Europę. Byłem w kilku miejscach w Afryce. Tris była wszędzie i jeśli lubisz słuchać o różnych miejscach, a ona ma dobry humor, to potrafi się rozgadać. Właściwie Tris była jedną z jedynych osób do której się odzwałem po śmierci mojej matki - westchnąłem - Jakoś ostatnio dużo gadam

Oktavio?

Od Tris - CD Ashley

Wyrwałam się i wysyczałam jej w twarz.
-Zgłaszaj sobie, to powiem jak było. Broniłam Jace'a, kłóciłyśmy się, a pies i wilk zaczęły walczyć, gdy zobaczyły, że my się bijemy. Wzięły przykład z właścicielek. A czemu się biłyśmy? Ty nie wytrzymałaś i chciałaś mnie uderzyć. Ja automatycznie się broniłam. Jako, że moja wilczyca nigdy nie sprawiała kłopotów i mam dokumenty, udowodnię, że ona stała w moim imieniu. Sama widzisz Jagódko. Nie masz mi nic do zarzucenia - uśmiechnęłam się szyderczo i posłałam jej spojrzenie przesycone jadem - Jesteś wredna, twarda i zdeterminowana. Jeśmy podobne. Tylko dzieli nas jedna różnica. Sama się domyśl jaka.
Wróciłam do gry na gitarze, ignorując Ashley. W końcu poszła sobie. Corrie przybiegła do mnie z kawałkiem dzika w pysku, we krwi i czarnym wilkiem u boku. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Co, wilczyco? - odezwałam się - Znalazłaś sobie partnera?
Wilki usiadły obok mnie, Corrie odłożyła mięso i zaczęła jeść z czarnym wilkiem.

Od Tris - CD Ashley

Zrozumiałam, że Ashley będzie dzielić za mnie pokój - zajmie miejsce Evy. Przez moją głowę przeplatały się różne myśli i nastroje.
Pierwsze - rozpacz "CZEMU ONA?! CO JA ZROBIŁAM, ŻE TRAFIŁAM NA NIĄ?!"
Drugie - nadzieja "Może uda się ją prezenieść? W końcu jestem na rancho od początku, może zmanewruję ją tak, by się przeniosła"
Trzecia - wściekłość "CZY TA IDIOTKA MUSIAŁA WYBRAĆ TEN POKÓJ?!"
Czwarta - radość - Zaczęłam sobie uświadamianć, że to ułatwi mi zemstę i uznałam, że to co robiłam w ramach zemsty w DD, może się świetnie sprawdzić
Piąta - plan - "Muszę ją zmylić - lepiej być braną za głupią niż niegroźną"
-Posłuchaj! Nie obchodzi mnie, że będziesz tu mieszkać, po tym jak Eva odeszła z rancho. Jesteś dla mnie powietrzem, póki nie ruszasz moich rzeczy lub ze mną nie zadzierasz. - powstrzmałam się od użycia "Jagódko". Świetnie kłamałam, więc raczej nie domyśli się, jaka jest prawda
Poszłam na swoje łóżko, którego podnóżek kończył się pod szerokim parapetem - moim ulubionym miejscem. Zobaczyłam Corrie, więc otworzyłam okno i wilczyca wskoczyła jednym skokiem do pokoju. Uśmiechnęłam się na widok pyska wilczycy we krwi. Musiała złapać jakiegoś lisa, kojota, czy ptaka. W pokoju były dwie łaźienki, dwa łóżka, dwie szafy, dwa okna, cztery półki, dwa biurka, dwa kufry, dwa dywany. Wyraźnie było widać granicę w pokoju. Na środku, była strefa "niczyja", gdzie były drzwi. Corrie podreptała do drzwi od łazienki, wskoczyła na biurko i łapą otworzyła drzwi. Gdy te się uchyliły, wilczyca wskoczyła do środka i posłusznie czekała. Weszłam, pozwoliłam jej zlizać krew, a resztę - już zaschniętą ciecz - wyczesałam szczotką, zebrałam i wyrzuciłam. Corrie jeszcze chwilę stała, a następnie znowu wyskoczyła przez okno i potruchtała do lasu, gdzie czekały na nią wilki. Szczególnie jeden - czarny samiec, niewiele od niej starszy z wieloma bliznami - nie bał się i śmiało czekał na skraju lasu. Gdy zagłębili się wśród drzew, usłyszałam wycie. Ashley ostatencyjnie zgasiła swoje światło, więc zasunęłam kurtynę, którą powiesiłam za czasu Evy. Dzieliła mój pokój od strefy "niczyjej" i terenu Ashley. Czarny materiał nie przepuszczał światła, więc zapaliłam lampkę i zaczęłam szkicować wilki. W głowie miałam już osiem planów doprowadzenia Jagódki do szału.

Od Monici - Do kogoś

Przyjechałam razem z braciszkiem tutaj. Po cóż? Sama nie wiem...
No, jak na razie zapowiada się bardzo nudno... Ogarnęłam ciuchy w pokoju, przebrałam się w świeże po podróży i wyszłam na miasto. Szłam chodnikiem przyglądając się witrynom sklepowym zaciekawiły mnie witryna sklepy zoologicznego, sportowego i sklepu z deskami. Weszłam do tego ostatniego. Podeszłam do jednej z desek i pochyliłam się nad nią, by ją obejrzeć. Włosy opadły mi na twarz, więc wyjęłam gumkę z kieszeni, by je spiąć. Gdy już się z nimi uporałam powróciłam do oglądania deskorolki.
-Pomóc Ci w czymś?- usłyszałam za sobą czyjś głos. Obróciłam się. Za mną stał jakiś chłopak, na oko 20 letni.
-Nie, dzięki.-powiedziałam uśmiechając się.
-OK, gdybyś czegoś potrzebowała, zawołaj mnie.-powiedział odwzajemniając uśmiech. Potem się oddalił. Oglądałam jeszcze chwilę deskę, potem ją odłożyłam ją wyszłam ze sklepu żegnając się ze sprzedawcą.
Szłam dalej ulicą, gdy ktoś mnie zaczepił.

<< Ktosiu?>>

Od Octavii - CD Jace'a

-Mhm. - mruknęłam. Jace spojrzał na mnie. -A może ty powiesz coś o sobie? -Urodziłam się w Denver. Miałam pięcioro młodszych braci - Jason'a on był o rok młodszy ode mnie, więc dało się z nim dogadać, Rayan'a, Jack'a, Peter'a i Owen'a. Byłam najstarsza ze wszystkich dzieci. Z tymi młodszymi prawie nie szło wytrzymać. No, wiesz jak to jest z chłopcami. - zaśmiałam się. - W każdym razie bardzo ich kocham. A przyjechałam tu dlatego, że bardzo kocham konie. - powiedziałam. Jace pokiwał głową. - A ty opowiesz mi coś o sobie? - spytałam. -Może później - odpowiedział -Ej no, ej no... proszę Jace?

Od Cole'a cd Ashley

Zignorowałem uwagę o przerośniętym szczurze. Kosper wciąż cicho powarkiwał a psy dziewczyny szalały. Położyłem dłoń na grzbiecie wilczarza. Pies natychmiast się uspokoił jednak wciąż uważnie przyglądał się obcym. Nadal był gotowy zaatakować, ale spokojnie czekał na moją decyzję. Spojrzałem na dziewczynę. Miała niebieskie oczy i włosy. Jeden z jej psów, biały husky, miał rozszarpane ucho.
-Powinnaś uważać na Corrie.- Powiedziałem.- I Tris.
-Nie muszę.- Wycedziła nieznajoma.
-Nie, nie musisz, ale powinnaś.

Ashley?

Od Cartera cd Ashley

Od Cartera cd Ashley
-Przypominam Ci, że nie mieszkasz tu sama, przyzwyczaj się do naszego widoku bo będziesz nas widywała codziennie- Powiedziałem oschle. Jeśli ktoś nie był miły dla mnie i mojej siostry to czemu ja miałem być?
-To będzie trudne-powiedziała z pogardą
-Uwierz, że Twój widok też nie jest dla nas najmilszy, myślałam, że damy rade się z Tobą dogadać ale jak widać jesteś typem samotnika i nic z tego, nie wchodź nam w droge i każdy będzie miał spokój- Wtrąciła zdenerwowana Allie,

Ashley?

Od Tris - CD Cole'a

Zaśmiałam się. Teraz poczułam jaka jestem zmęczona tym biegiem do miasta i klaczą. Klapnęłam na trawę i skierowałam wzrok na rzuconą obok moją kurtkę. A raczej to co z niej zostało. Wzrok Cole'a podążył za moim spojrzeniem i wydał dziwny, piszczący odgłos, bowiem powstrzymywał śmiech. W końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Skóra zdecydowanie nie prezentowała się dobrze.Była w końskiej ślinie, w niektórych miejscach podarta i przeżuta. Z rezygnacją wstałam i podeszłam do Cole'a.
-Śmiej się, śmiej - syknęłam - Ale to Ty pójdziesz ze mną na zakupy
-Że co? - spytał niedowierzając
-Idziemy! - warknęłam tonem nieznoszącym sprzeciwu
Chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam za sobą. Mijając kurtkę złapałam ją w dwa palce. Zeszliśmy z łąki i teraz ciągnęłam chłopaka w dół wzgórza.
-A co z Is i Angel? - pytał
-Poradzą sobie - prychnęłam - Is nie ma trzech lat
Przechodząc obok śmietnika, niechętnie wyrzuciłam kurtkę. Cole już odpuścił sobie próby wymówienia się z zakupów. Najpierw protestował, później martwił się o Is i Angel, a jeszcze później próbował wykorzystać argument, że jestem zmęczona. Otworzyłam drzwi swojego czarnego auta. Cole bez słowa wszedł. Ja usiadłam na miejscu kierowcy i wyjechałam na drogę. Nie jeździł tam nikt, prócz osób z rancho, więc lekko przekroczyłam prędkość. Dla mnie i tak za wolno. Otworzyłam okno i jechałam dalej. Po chwili zamajaczyło miasto. Moje auto, może podrapane, ale wyciągało nieźle. Musiałam biec dwie godziny, a autem dojechałam w pół. Zwolniłam i wjechałam do miasta. Zaparkowałam i wysiadłam. Nie lubiłam miast, zdecydowanie, ale musiałam gdzieś robić zakupy. Zatrzasnęłam drzwi i nagle coś sobiw uświadomiłam.
-Jakie to miasto? - spytałam Cole'a
Wzruszył ramionami, ale zrozumiał, że to błąd, bowiem spiorunowałam go wzrokiem. Żwawo ruszyłam do ulubionego sklepu ,,Black Crow''. Może głupia nazwa, ale ubrania mieli świetne. Większość swoich rzeczy miałam właśnie z tamtąd. Czarne podkoszulki, ciemne dżinsy, czarne torby, buty, skórzane bransolety i skórzane kurtki. Cole dobiegł do mnie.
-Właściwie czemu... - zaczął
Przystanęłam i odwróciłam się.
-To, że nie jestem wariatką, która ubiera się pół dnia, a drugie pół nakłada tapetę na twarz, to nie znaczy, że nie lubię dbać o wygląd. - syknęłam - A wolę mieć kurtkę podczas zimy, wiesz?
Nic już nie powiedział. Nie patrząc na niego wmaszerowałam do sklepu. Nie lubię zakupów, ale czasem przydaje się coś nowego - zwłaszcza kurtka, w miesiącach, gdy robi się chłodniej. Zaczęłam szukać. Mimo dobrego towaru, ten sklep nie miał wszystkiego rozłożonego na półkach. Wieszaki, półki. Może i poskładane, ale wśród bluzek można było znaleźć dwie bluzki i kilka par spodni. Zero porządku. W końcu udało mi się wygrzebać kurtkę, która przypadła mi do gustu. Wiedziałam, że mój rozmiar. Kolejną wadą, a dla mnie plusem, było sprzedawanie tylko jednego rozmiaru. W końcu wydostałam się z dusznego wnętrza. Uznałam, że pójdę na kawę. Idąc do kawiarni, minęłam sklep z biżuterią, gdzie kupiłam swoje ulubione kolczyki - srebrna plecionka z onyksami w środku.Oczywiście prawdziwe srebro i nie imitacja kamienia szlachetnego. Miałam swoje sposoby, by sprawdzić jakość towaru. Odruchowa dotknęłam czarnych kamieni. Nieźle musiałam zapłacić, ale uwielbiałam je. Doszłam do kawiarni i zamówiłam pierwszą lepszą kawę. Założyłam nogę na nogé i zaczepiłam torbę o oparcie wiklinowego krzesła. Teraz do mnie dotarło, że nie wiem gdzie polazł Cole. A zresztą... przecież się nie zgubi. Cole?

Od Ashley cd Allie

-Idę sama!-warknęłam-I zaraz mogę przestać być taka symatyczna!
-Co się stało? Czemu krzyczysz?-zapytał brunet.
Jednak ja tylko zagwizdałam, a moje psyprzybiegły do mojej nogi i potruchtały za mną do drzwi. Otworzyłam je, a następnie zatrzasnęłam z hukiem.

*********

Gdy wróciłam do domu ze spaceru, ,,rodzeństwo'' nadal ze sobą gadało.
-Znowu wy?



Allie? Carter?

Od Ashley cd Cole'a

Gdy usłyszałam warczenie moich psów już wiedziałam że tam jest pies. A jak był pies to był też człowiek. Podeszłam, i ukucnęłam między nimi, łapiąc je za obroże. Szary wilczarz irlandzki też zawarczał. Snow i Demon wyrywały się wściekłe. Jednak ja trzymałam ich obroże w żelaznym uścisku nie puszczając ich.
-Mogłabyś uspokoić psy?-zapytał właściciel wilczarza.
- Psy to psy. Ja ich nie uspokoję póki ty nie uspokoisz sojego przerośniętego szczura. 


Cole?

środa, 25 grudnia 2013

Od Allie cd Ashley

-Ojej, co mu się stało w ucho?-Spytałam zmartwiona
-Aaaa to nic, znowu się pewnie z kimś pogryzł- odpowiedziała
-Wiesz jak chcesz to potrafisz być bardzo sympatyczna-wtrącił Carter
-Hej Ashley możemy iść z tobą na ten spacer?


Ashley?

Od Jace'a - CD Octavii

Na basenie usiadłem obok niej. Po chwili zaczęła mówić, przerywając ciszę.
-Jak z Tris? - spytała
-Jednak miała ochotę na karate. Ma czarny pas i  nie łatwo ją pokonać. Ale przyzwyczaiłem się - dokończyłem
-To czemu jej pozwalasz? Nie możesz powiedzieć, bh dała Ci spokój? - spytała zdziwiona
-Cóż... Tris to nie tylko kuzynka, ale i moja przyjaciółka. Ona mnie uczyła jeździć konno, a ja pokazałem jej jak się bronić. Spodobało się jeji teraz walczy praktycznie każdym sposobem. Ona jest dla mnie jak siostra. Wredna, wkurzająca, uszczypliwa, ale i tak jest dla mnie ważna. A w ogóle to podziwiam ją. Jej matka zmarła, gdy Tris miała pięć lat, a o ojcu wie tyle, że zmarł. Trafiła z siostrą do sierocińca. Znajdowała różne sposoby, by zarabiać. Gotowała, sprzątała, zajmowała się zwierzętami -uczepiała się każdej okazji. Jej siostra się załamała, ale gdy ukończyła szesnaście lat, wyszła z domu dziecka, biorąc Tris pod swojaą opiekę.Naprawdę to Tris się nią zajjmowała. Przywróciła do życia rancho jej matki, w Ameryce Północnej. Tris się tam urodziła i uparła sieę, by przywrócić je do życia. Pamiętam jak kupiła pierwszego konia. Miała przygotowane oszczędnośni, boksy, sprzęt. Później zdobywała nowe konie, łapiąc dzikie i wychowując je. Jest w tym naprawdę dobra. Nigdy się nie poddaje, nie załamuje, uparcie dąży do celu. Nikt jej nie zrani, przegada prawie każdego. Ale naprawde chciałaś tu przyjść, by gadać o Tris? - zapytałem
W tym momencie wparował kto? Moja kuzynka. Już w drzwiach zrzuciła skórzaną kurtkę i spięła włosy. Jak zwykle na czarno, z pewną siebie postawą i energią. U boku towarzyszyła jej wilczyca, którą kiedyś uratowała i oswoiła. A może nie oswoiła, tylko wytrenowała? W każdym razie wilk jest do niej mocno przywiązany - Tris znalazła Corrie zimą, gdy odwiedzała jakieś Indiańskie plemie,  osiedlone w okolicach Yukonu i McKenzie - dwóch rzek. Tris była zagorzałą podróżniczką. Była chyba w każdym miejscu na świecie.
-Hey Jace! - zawołała - Hey dziewczyno-której-nie-znam!
Podeszła do nas i przedstawiła się.
-Patrishia, czyli Tris. Jace jutro o osiemnastej. Tym razem las. To ja idę na ring, poćwiczyć! Bay! - zakrzyknęła i już jej nie było. Jak zwykle poszła z nią wilczyca, obnażając kły, jeżąc sierść i kładąc uszy na widok Octavii
-Właśnie poznałaś ją od milszej strony, o ile taka istnieje - sprecyzowałem Octavii - A co do Corrie.. Ona toleruje tylko Tris, ale póki ta nie zacznie sieę do kogoś wrogo odnosić, można być spokojnym.
Octavia?

od Cole'a

"Wyjdź przed dom." Coś w tym SMS-ie skłoniło mnie do wykonania polecenia.
-Mam coś dla ciebie.- Powiedziała Is kiedy tylko mnie zobaczyła.
-Powinienem się bać?
-Nie.- Odparła prowadząc mnie w stronę swojego samochodu.- Mam nadzieję że go jeszcze pamiętasz.
Nie miałem czasu by zastanowić się o kim mówi bo Is otworzyła tylne drzwi SUV-a. Ze środka wyskoczył na mnie ogromny pies o mało mnie nie przewracając.
Łasił się i skakał jak szczenię.
-Kosper!- Oczywiście że go pamiętam.- Kocham cię Is.
-Dobra dobra. Mieli go uśpić ale ktoś im o przypomniał o tobie.
-Ty im przypomniałaś.
-Owszem.
***
Wieczorem zabrałem swoje psy na spacer. Bliss jak zwykle gdzieś pobiegła ale Kosper cały czas szedł obok mnie. Wiem że czuł się bezpiecznie mając mnie po prawej stronie. Rozpierała go energia. Znalazłem jakiś patyk.
-Kosper.
Pies natychmiast odwrócił się w moją stronę i uważnie przyglądał się patykowi w mojej dłoni. Czekał.
-Aport.- Powiedziałem rzucając patyk.
Kosper ruszył za patykiem. Po chwili znowu był przy mnie. Cieszyłem się że nie będziemy musieli się rozstawać. Po kilkudziesięciu minutach aportowania pojawiła się Bliss. Psy ścigały się chcąc przynieść patyk. Zazwyczaj wilczarz był szybszy jednak denerwował się jeśli Bliss biegła po jego prawej stronie.
-Bliss! Kosper! Idziemy!- Zawołałem kończąc zabawę. Bliss pobiegła w kierunku domu. Kosper podszedł do mnie. Nagle usłyszałem za sobą warkot. Odwróciłem się i zobaczyłem dwa psy. Po chwili pojawiła się ich właścicielka.
Ashley?

Od Octavii CD Historii Jace'a

-Nic nie szkodzi.-zaśmiałam się.-Też czasami potrafię się rozgadać, ale lepiej żebyś tego nie doświadczył.-powiedziałam, Jace się zaśmiał. Na jego prawym policzku pojawił się dołeczek.-To jak musisz iść, to może spotkamy się później?
-OK, ale gdzie?-spytał drapiąc się w głowę.
-Na basenie?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Jace się uśmiechnął.
-Ok. Bądź nad basenem o czwartej.-powiedział, po czym pomachał mi i poszedł. Odmachałam mu, spojrzałam na zegarek- była 14:25 - westchnęłam i powróciłam do strzelania karniaków. Dziesięć minut później szłam już do pokoju.
~Nad Basenem~
Było dzisiaj ciepło, więc nie bałam się, że zmarznę w kostiumie kąpielowym. Siedziałam przy brzegu basenu dyndając nogami w wodzie, gdy przyszedł Jace. On też był przebrany w kostium i niósł ręcznik przewieszony przez ramię. Zmierzył mnie przyjaznym wzrokiem i usiadł obok mnie.
Jace?

Od Cole'a cd Tris

-Nie spowiadasz mi się.- Zaprzeczyłem.
-A niby co robię?
-Opowiadasz mi historię o twojej nowej klaczy.
-Hmm... Ciekawa teoria.
-Dzięki.
Tris?

Od Ashley cd Carter'a

-Nie dam szansy. Czemu mam dawać?
-Może dlatego żeby mieć wielu przyjaciół-powiedział.
-Przyjaciele nie są potrzebni do szczęścia.
-Owszem, są. Bez nich jesteś osamotniona. Dlatego jesteś taka zimna i oschła.-dopowiedziała brunetka.
-Słuchajcie. Macie szczęście że nie jestem wkurzona. Jeśli bym była, moje psy by was już goniły. Więc mnie lepiej nie denerwujcie.
-Dobra możesz iść. Ale pokażesz najpierw psy?-spytała dziewczyna.
-I tak je zobaczysz bo idę na spacer. Snow! Demon!-krzyknęłam.
Dwa psy zbiegły po schodach. Snow mał ucho zawinięte w bandaż.
-Ten biały to Snow, a rudy Demon.




Carter? Allie?

Od Cartera cd Ashley

-To bardzo piękna rasa, moge je kiedyś zobaczy?- spytałem wściekłej dziewczyny
-Na pewno zobaczysz je jak Cie będą gonić- powiedziała oschle
-Hej opanuj emocje.Staram się być miły, chciałem mieć z Tobą nawet dobry kontakt, tłumaczyłem Ci normalnie, że Allie nie jest moją dziewczyną, nawet nie podniosłem na Ciebie głosu. Chce mieć z każdym jak najlepszy kontakt ale jak widze z Tobą nie będzie łatwo. Może dałabyś kiedyś komuś szanse się z Tobą zaprzyjaźnić?

Ashley?

Od Tris - CD Cole'a

Podniosłam się i przytaknęłam.
-Serra, kary angloarab z gwiazdką. Szłam  na pieszo do miasto, usłyszałam konia. Było tam jakieś gospodarstwo i znalazłam ją biegającą po nim. Przy stajniach leżał nieprzytomny człowiek w krwi. Przesunął mu się staw, złamana noga, skręcony nadgarstek. Najpierw myślałam, że wybite ramię, ale nie. Pobiegłam dp szpitala, pojechali do niego i się nim zajęli. Ja byłam osłabiona po prawie dwugodzinnym biegu w skwar, więc zatrzymali mnie na obserwacji, szukajaąc wstrząsu mózgu lub odwodnienia. No i jak się ten człowiek obudził, to się okazało, że po raz pierwszy ją dosiadał i wierzgnęła, a następnie kopnęła. Uznał, że jej nie chce, więc zaproponowałam, że ją wezmę. Zgodził się o ile ją złapię. Miałam trudności, a później okazało się, że ma fobię przed przyczepami i boksmi na kółkach. Nie mogłam na niej pojechać, więc przez dwie godziny szłam z nią. Próbowała mnie ugryść i wyrywała się. Za goniłam za nią kilkanaście minut, aż ją złapałam. Wątpliwa przyjemność - prychnęłam - Skończyło się na tym, że wprowadziłam ją do boksu z dala od innych koni, obejrzałam, czy jest zdrowa, zajęłam się nią, a ona w zamian zniszczyła mi skórzaną kurtkę. Tak więc przyszłam tu, by odpocząć, a skończyło się na tym, że Ci się spowiadam - zakończyłam, przybierając typowy dla siebie ton głosu
Cole?

Od Jace'a - CD Octavii

Wracałem z lasu, gdy zobaczyłem jakąś dziewczynę. Miała zamiar grać w piłkę nożną. Do tej pory, jedyną dziewczyną na rancho, która gra była Tris. Podszedłem do dziewczyny.
-Hey - powiedziałem -Jestem Jace. Nie ma tu wiele dziewczyn, lubiących piłkę nożną.
-Octavia - przedstawiła się - Nie ma wielu? Czyli jakaś jest?
-Tak, Patrishia. Moja niebezpieczna kuzynka, kochająca sporty, zwłaszcza ekstremalne, zna wszystkie sztuki walki, nosi przy sobie broń i ma oswojonego wilka - dokonałem prezentacji
-Grasz? - spytała
-Teraz nie mogę. Obiecałem Tris, że potrenuje z nią karate, boks, czy na co ma ochotę. Polega to na tym, że służe jej za worek treningowy. Ona jeszcze nigdy nie przegrała walki, sparingu, bójki. Ewentualnie dziś będę jej towarzyszył ww lesie jak będzie strzelać. Niby ma pozwolenie na broń i nie strzela do zagrożonych gatunków, ale nie mogę się przyzwyczaić. Chociaż zawsze kochała broń. - wzruszyłem ramionami - Szczęście, że nie korzysta z Mairlyna44, tylko z broni małego kalibru z jakimiś tłumikami. Chociaż Mairlyna też ma. Sorry, że tyle gadam, czego zazwyczaj nie robię, ale przypominaasz mi Tris.

Octavia?

Od Ashley cd Allie

Już otworzyłam drzwi i miałam zamiar wyjść. Ale nienawidziłam gdy ktoś mi rozkazywał, z hukiem je zatrzasnęłam.
-Nie powinno? Ale mi to przeszkadza. I co zrobisz mi coś? Chyba nie. Więc mi nie rozkazuj.
-Ja Ci wcale nie rozkazuję-powiedział zaniepokojony.
-Co boisz się że Ci przywalę? Owszem mogłabym to zrobić.
-Ale nie zrobisz tego? Prawda?-zapytała dziewczyna.
-Jak już bym miała coś Wam zrobić, to nasłałabym na Was moje psy. A to nie skończyłoby się dobrze. Brały udział w walkach psów.
-A jakiej są rasy?-zapytał chłopak.
-A co wy tacy ciekawscy?-zapytałam chłodno-Ale jak tak bardzo chcecie wiedzieć, to są Husky.



Allie? Carter?

Od Allie cd. Ashley

-Wiesz Twoje włosy są na prawdę ładne, nie chodzi o to, że nam się nie podobają. Po prostu rzadko widujemy dziewczyny z kolorowymi włosami i jakby to powiedzieć... rzucasz się w oczy- mówiłam jak najbardziej uprzejmie
-Tak, poza tym jak już wspomniałem nie jesteśmy parą, tylko rodzeństwem- powiedział Carter.
-To ciekawe czemu się tak przytulacie i gadacie do siebie takie rzeczy- spytała zaciekawiona
-Po prostu jesteśmy ze sobą bardzo zżyci, opiekowałem się Allie odkąd była mała, poza tym nie wiesz jak my się wychowaliśmy. Mamy powody, żeby mieć ze sobą takie relacje, nam to nie przeszkadza więc Tobie też nie powinno- Odpowiedział Carter
Ashley?

Od Ashley cd Carter'a

-Nie, po prostu uważam że w życiu miłość jest po prostu zbędna. I tak jest-powiedziałam bez cienia entuzjazmu.
-Co nie znaczy że masz przeszkadzać innym.
-Przeszkadzać? Pfff... Ja tylko idę na dwór-para spojrzała na moje włosy-Co nikt nigdy nie widział dziewczyny z niebieskimi włosami?! Jeeeju... W Nowy Yorku prawie wszystkie dziewczyny mają kolorowe włosy.
-Ale nie jesteśmy w Nowym Yorku-powiedział chłopak.
-Dobra ja idę.


Carter? Allie?

Od Carter'a

Gdy tylko przyjechałem na rancho, poszedłem do pokoju rozpakować moje walizki. Dałem jeść mojej małpce i poszedłem poszukać kuchni, bo byłem na prawdę głodny. Po drodze wpadłem na jakąś dziewczynę, szła z opuszczoną głową a na rękach trzymała kota. Po zderzeniu nawet na mnie nie spojrzała tylko szła dalej... Chwila olśnienia, skądś znam tą dziewczynę...
Allie?!- krzyknąłem za dziewczyną
-...Carter?- spytała zdziwiona
Puściła kota i od razu do siebie podbiegliśmy i się uściskaliśmy, pocałowałem ją w policzek, a ona to odwzajemniła
-Głuptasie już myślałam, że zobaczymy się dopiero za kilka tygodni, jak nie miesięcy. Nawet nie wiesz jak się do tej pory stęskniłam!-
-Ja też za Tobą tęskniłem i właśnie dlatego tu za Tobą przyjechałem.-wyznałem szczerze
-Ale przecież miałeś wyjeżdżać za granicę, miałeś iść na wymarzone studia, nawet już znalazłeś sobie pracę-mówiła zakłopotana
-Prace jeszcze nie jedną znajdę, a poza tym gdybym wyjechał strasznie bym się o Ciebie martwił i nie mógłbym się na niczym skupić, z resztą już chyba powinienem się martwić.
-Czemu? Wcale nie musisz się martwić, przecież wszystko jest w porządku-nie wiedziała o co mi chodzi
-Przecież widzę, że nie jest. Znowu zamykasz się w sobie, chodzisz z opuszczoną głową, wiesz że tak nie może być. Boisz się czegoś?
-Wcale nie jest tak jak mówisz, po prostu myślałam jak długo będziemy rozłączeni i dlatego szłam z opuszczoną głową, a teraz nie boję się niczego, bo jesteśmy tu razem
-Pamiętaj, że ja zawsze będę przy Tobie- Wyszeptałem jej do ucha i jeszcze raz ją przytuliłem
-Dziękuję Carter- powiedziała to tak cicho, że prawie nie usłyszałem
-No nie, kolejna zakichana parka? Długo jeszcze będziecie się tak obściskiwać? To na prawdę ohydny widok-Powiedziała jakaś dziewczyna stojąca za nami. Miała niebieskie włosy i przepiękne oczy.
-Nie jesteśmy parą, ja jestem Carter, a to moja siostra Allie
-Ja jestem Ashley i szczerze nie obchodzi mnie to, kim dla siebie jesteście, nie przytulajcie się tak, bo zaraz się porzygam
-Niech zgadnę, nie wiesz co to miłość i nie jest Ci potrzebna, racja?-zapytałem

Ashley?

wtorek, 24 grudnia 2013

Nowy członek!

Oto Carter!

Od Cole'a cd Patrishi

Angel która właśnie zobaczyła Is podeszła do niej radośnie. Twarz dziewczyny rozpromieniła się. Obie bardzo zmieniły się od pierwszego spotkania. Is wsiadła na klacz i powoli odjechała.
-Chodzą plotki że masz kolejnego konia do ułożenia.- Odezwałem się.

Patrishia?

Od Octavii - Jak dotarłam?

Przyjechałam do akademii i rozłożyłam się z ciuchami...
Kolejny nudny dzień. Wizję siedzenia samej w pokoju umilała mi muzyka (Hip- Hop, Rap), Net i książki. Po dwóch godzinach słuchania muzy, miałam przebłysk mądrości. Pomyślałam, że mogę iść na na boisko pograć w piłkę nożną. Miałam szczęście, że boisko było trawiaste, mogłam wypróbować moje nowe korki, pasujące do stroju Borussi Dortmund. Przebrałam się w strój, wzięłam piłkę i wyszłam z pokoju. Na boisku ogarnęłam, że nie wzięłam korków. Musiałam się wrócić. Rzuciłam piłkę na bok i pobiegłam po buty. Po ok. 2 minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam, że ktoś, jakiś chłopak, strzela karniaki. Moją piłką. Podeszłam do niego.
-Co tu robisz?- zmierzyłam go wzrokiem. Był ładny. On też się na mnie patrzył.
-Dziewczyny nie grają w piłkę nożną...-prychnął
-Co?! Dziewczyna nie może grać w piłkę nożną? A poza tym, oczy mam wyżej...-jego policzki stały się lekko czerwone.- Tak wgl to jestem Octavia.
-Ja Jace, miło mi cię poznać.
-Mi ciebie też. Chcesz ze mną zagrać?
< Jace?>

Nowa postać!

Powitajmy Octavię!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Od Ashley

Siedziałam i słuchałam muzyki. Nagle zadzwonił telefon. Leniwie wstałam i odebrałam.
-Halo?-odezwałam się.
-Dzień dobry. Pani Ashley?
-Tak, a co?
-Jestem szefem schroniska z którego wzięła pani Snow'a. Znalazł się jego brat. Też brał udział w walkach psów. Może chciałaby pani go też zaadoptować?
-Naprawdę? Tak, chętnie-nie pamiętam kiedy ostatnio się uśmiechnęłam. Chyba wtedy kiedy zobaczyłam Snow'a.


*********************

-Proszę to on.
W kojcu leżał rudy husky. Kiedy do niego podeszłam cicho zawarczał.
-Cichutko..-pogłaskałam go po kudłatym łbie.
-To jak?-zapytał mężczyzna.
-Jasne że go biorę!


*********************


Kiedy byłam w domu przygotowałam dla niego miskę oraz posłanie. Nagle do pokoju weszła Patrishia.
-Co ty tu wyrabiasz?!-wrzasnęła.
-Mieszkam! Nie widać?!


Patrishia?

Od Allie

Na rancho przyjechałam późnym wieczorem. Wzięłam swoje walizki i próbowałam znaleźc pokój, aż w końcu mi się udało. Wchodząc bałam się co zobacze. Czy dogadam się z moją współlokatorką?- ciągle zadawałam sobie to pytanie. "Dobra nadszedł czas, żeby otworzyć drzwi, niczego sie nie bój Allie. Wejdź tam jak gdyby nigdy nic i zagdaj, dalej samopójdzie"- powiedziałam do siebie w duchu. Otworzyłam drzwi i... nie zastałam tam zupełnie nikogo!
Tak! Mam pokój sama!- Uradowałam się
Rozpakowałam częśc rzeczy, umyłam się, przebrałam w pidżame i poszłam spać.
***************
Obudził mnie jakiś hałas. Zastanawiałam się co to, dopóki nie zobaczyłam jak Amschu chodzi po parapecie, a na podłodze leżą moje kosmetyki.
-Świetny początek dnia, teraz muszę tu sprzątać, dzięki Amschu...- powiedziałam ponuro do kocura
Zanim się za to zabrałam, związałam włosy w niechlujny koczek, założyłam jakieś dresy i zeszłam na dół, żeby coś zjeść. No tak zapomniałam, nawet nie wiem gdzie jest kuchnia. Chodziłam po całym domu i zaglądałam wszędzie gdzie się tylko da, aż w końcu znalazłam kuchnie. Nikogo tam nie było, więc zabrałam się za szukanie czegoś do jedzenia. Przegrzebywałam wszystkie szafki, żeby znaleźć coś, co by mi poprawiło humor.
-Hej, czego szukasz?- spytał ktoś za moimi plecami
-Czegoś do jedzenia, najlepiej płatków, bo mleko już znalazłam- odpowiedziałam nieodwracając się
-Są w szafce po Twojej lewej stronie-Nagle tuż obok mojej głowy zobaczyłam umięśnioną rękę. No nie chyba czas się zapoznać-pomyślałam
-Dzięki yyy
-Jace, jestem Jace- uśmiechnął się szeroko
-Ja jestem Allie-odwzajemniłam uśmiech
-Mikrofala jest tam -wskazał na blat po mojej prawej stronie-kubki w szafce nad Twoją głową, miski obok ekspresu do kawy, a sztućce w szufladzie nad nimi
-Dzięki, bez Ciebie znalezienie tych rzeczy zajęłoby mi około pół godziny- zaśmialiśmy się oboje
Chłopak zrobił sobie omleta i siedliśmy razem do stołu, żeby zjeść
-Czemu tu nikogo nie ma? To znaczy słyszałam, że mieszka tu trochę osób, a od wczoraj spotkałam tylko Ciebie...-zapytałam zakłopotana
-Większość jest zajęta innymi sprawami, jeśli chcesz to mogę Cie trochę oprowadzić
-Byłoby miło z Twojej strony
Jace?

Nowa członkini!

 Oto Allie!

Od Ashley

Ta wredota jeszcze tego pożałuje. Ona i ten jej zapchlony kundel. Podeszłam do Snow'a. Ucho rozerwane, a futro na grzbiecie i bokach przesiąknięte krwią. Nie chciałam mieszać do tego innych, to była sprawa moja i tej czarnuli, więc wzięłam go na ręce i zaniosłam w bezpieczne miejsce.


               **********************


Po tym jak się zaopiekowałam moim psem, zaczęłam szukać tej wrednej małpy. Znalazłam ją na łące. Zacisnęłam zęby i podeszłam do niej. Złapałam ją za włosy i odwróciłam w moją stronę.
-Słuchaj. Jeśli Snow nie dojdzie do siebie rozerwę cię na strzępy - wycedziłam przez zaciśnięte zęby - A potem pójdę na policję żeby wtrącili twoją Corrie do klatki w zoo. I lepiej trzymaj się ode mnie z daleka, bo nie skończy się dla ciebie to dobrze. I mam na imię Ashley, a nie Jagódka.



Patrishia?

Ood Patrishi - CD Cole

-Hey - mruknęłam, ukradkiem przyglądając się dziewczynie
-Jesteś dziewczyną Cole'a ?n- uniosłam pytająco brwi
-Jestem jego siostrą - sprostowała z uśmiechem
Miała cierpliwość, bo zadawałam coraz więcej natarczywych pytań.
-A szkoda... - wymamrotałam - Przydałaby się mu...n- urwałam widząc ostrzegawcze spojrzenie Cole'a
Wysyczał ,,Zamknij się!''. Odpowiedziałam mu niemą miną, mówiąca ,,Bo co mi zrobisz?''. Ale w już nic nie powiedziałam, pozwoliłam, by moja głowa znów padła na podłoże i zaczęłam obserwować trawę z odległości kilku milimetrów.

Cole? Isabel?

Od Patrishi - CD Ashley

Biłam się jak przedszkolak, a znałam prawie wszystkie sztuki walki + często walczyłam na ulicy z chłopakami, czasem starszymi, czasem w swoim wieku. W chwili, gdy sobie to uświadomiłam, usłyszałam łomot. Obie odskoczyłyśmy od siebie. Corrie akurat zrobiła unik i zaatakowała huskiego. Miała przewagę, pod względem wzrostu - samice wilków są większe od praktycznie każdego psa. Tu jednak, husky, górował nad nią o kilka centymetrów. Corrie wie jak wykorzystać mniejszą posturę. Im większe zwierzę, tym większa siła i ciężar, ale mniejsza szybkość i zwinność. Jagodowy husky, może i dobrze sobie radził, ale Corrie miała doświadczenie, jakie walki psów nie mogły zagwarantować. W ciągu tej walki, wilczyca miała jedną pręgę na boku, która obficie krwawiła. Tamten pies miał rozerwane ucho i był pokiereszowany po bokach. Wiedziałam co robi Corrie. Teraz zaszarżowała po raz czwarty z lewej strony i husky był na to przygotowany. Tymczasem, moja wilczyca wybiła się z łap, odskoczyła i zaatakowała nieosłoniętą szyję huskiego. Jeśli nie uda mu się wyrwać ze stalowych, wilczych szczęk, to po nim. Szarpał się. Wtedy Corrie nie puszczała, ale gdy tylko zwalniał, poprawiała chwyt i zbliżała się do gardła. Gwizdnęłam ostro. Wilczyca zostawiła podgardle i odskoczyła powarkując, w ten sposób dając upust niezadowoleniu z mej decyzji. Ale nie mogłam pozwolić zabić psa Jagódki. Nie chętnie, ale jednak zrezygnowałam z opcji ,,Zabij kundla, tej idiotki'', na ,,Pokaż temu kundlowi i Jagódce, że jesteś lepsza''. Husky powoli doszedł do siebie i zaczął napierać, ale na każdą próbę bezpośredniego ataku, Corrie odskakiwała, czym rozjuszała przeciwnika. Udało mu się dorwać moją wilczycą, ale po chwili kotłowania, umknęła i zaatakowała nim husky zauważył, że już jej nie ma. Naparła na niego barkiem i powaliła na ziemię. Chciałam kontynuować, ale Corrie miała zbyt dużą ochotę pozabijać psy, więc gwizdnęłam i posłusznie potruchtała za mną. Skierowałam się do Kamy, wsiadłam na oklep i zaczęłam kłusować. Na skraju lasu moja klacz już cwałowała, wybijając miarową melodię. Corrie jak zwykle podczas takich przejażdżek polowała i dziś nie było wyjątku. Uznałam, że dopiekę jeszcze tej Jagodzie, która myśli, że jak jest z NY to jest idealna. A co jak co, ale wiedziałam jak się zemścić. Musiałam poczekać, jak mi podpadnie. Miałam już cztery plany jak uprzykrzyć jej życie w czym jestem ekspertką.

Nowa członkini!

 Oto Julia!

Od Ashley cd Patrishi

-Ryś? Phi! Rysia to ja pokonam gołymi rękami! Snow nie będzie się mierzył z twoją "czystej krwi" wilczycą. Po prostu nie chcę, aby twemu ukochanemu zwierzątku coś się stało-uśmiechnęłam się złośliwie.
-To jeszcze nie koniec ty... ty... Jagódko!
-Co ty powiedziałaś?!
-Jagódko! Nie pasuje Ci?!
Jace w ostatniej chwili złapał dziewczynę która wyrywała się niczym wściekły tygrys. Jednak ona wyrwała się i w ruch poszły ręce i nogi. Zaczęłyśmy ciągnąć się za włosy, drapać po twarzy, kopać i wiele innych czynności. Corrie i Snow oczywiście też zaczęli walczyć.


Jace? Patrishia?

Od Cole'a cd Patrishi

Patrishia nawet nie podniosła głowy. Zdiąłem kantar czarnej klaczy, którą właśnie przyprowadziłem.
-Nowy koń?- Zdziwiła się Patrishia.
-Nie.- Odpowiedziałem patrząc jak klacz powoli odchodzi.
Usiadłem na trawie i patrzyłem na pasące się konie. Jakieś 10 minut później na łące pojawiła się moja siostra.
-Patrishia przedstawiam Ci Isabel.- Odezwałem się.- Is, Patrishia.
Patrishia?