piątek, 3 stycznia 2014

Od Jamesa cd. Kate

- Bo jest. - Odparłem, kładąc dłoń na ramieniu Kate. - Tylko woli łatwiejsze rozwiązania.
* * *
- Co byś zrobił? Ja już totalnie nie wiem! - Katy rzuciła w górę poduszką, którą Zoey złapała w swe kły i próbowała rozerwać. Pociągnąłem za czerwoną tkaninę wyrywając ją ze szczęk suki.
- Przeniósł bym je. Obie. - Odparłem z wahaniem. - Patrishia wszczyna bójki z psami, a potem obwinia kogo innego. Ashley, za to jest wredna.
- Obie takie są. Ja już nie wiem, co myśleć! Jeżeli będę próbowała przenieść Tris, ona się stąd wyniesie! A przecież, to moja przyjaciółka..
- To niech Ashley się przeniesie. Może tak z nią porozmawiam?
- Serio? Zrobisz to? - Kate uniosło brwi zdziwiona.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnąłem się delikatnie i ruszyłem na poszukiwania niebieskowłosej.
Czarny pies, którego dzisiaj znalazłem szczekał grubym i strasznym głosem zza drzwi łazienki. Położyłem mu jedzenie i picie, opatrzyłem rany... Nic nie tknął; raczej chciał mnie zabić.
Z westchnieniem, powlokłem się do pokoju Ashley.
* * *
- Ashley? Cześć. Jestem James. - Przywitałem się wchodząc do pokoju przedzielonego na pół.
Biały husky warknął, a rudo biały podszedł do mnie z wyszczerzonymi kłami.
Dałem mu się powąchać i odszedł.
- Przysłała cię Kate, tak? Znowu jakaś pogadanka typu, dlaczego jesteś wredna dla tej całej Tris? - Powiedziała znudzonym tonem.
- Nie. Tak... Nie jestem pewny. - uśmiechnąłem się. - Mogę usiąść?
Dziewczyna posłała mi spojrzenie typu: "Rób se co chcesz".
Przysiadłem na łóżku.
- Sam zaproponowałem Kate, że z tobą porozmawiam. - Mówiłem spokojnie, dając się wąchać białemu psu. - I wiem, co zrobiła Tris. Jaka była wstrętna... Z wzajemnością, oczywiście. - Urwałem na chwilę. - Ale ona taka jest i wiem, że to nie ona, nasłała na ciebie policję.
Ashley popatrzyła na mnie z pogardą spod niebieskich włosów.
- Sprawdzaliśmy monitoring. Więc jeśli łaskawie mi uwieżysz, to rozważ propozycję pogodzenia się z nią. - Zakończyłem nieco ostrzej niż zamierzałem.
Dziewczyna milczała. Wstałem, i wyszedłem na świeże powietrze. Na padoku, zauważyłem dwa konie. Mustanga i... skaczącego fryza. Westchnąłem zrezygnowany. Jeśli w tym świecie nawet fryzy skaczą dwa metry, to ja spokojnie mogę umrzeć.
Nagle usłyszałem krzyk Kate. Rottweiler!

Kate? Poradzisz sobie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz