piątek, 3 stycznia 2014

Od Arni

Devil pędził przez pola jakby go goniło stado wilków. Zresztą, tak właśnie było... Cztery brązowe i jeden czarny psowaty, właśnie próbowało zapolować na mojego konia.
No cóż... co tu robić?
Mój plan, wyglądał mniej więcej tak:
1. Cały czas gadać do Dextera, żeby głupek nie posłał uśmiechu wilkom i biegł koło Devila;
2. Dać siwkowi luźne wodze i spokój;
3. Gadać również do Devila żeby nie spanikował;
4. Przeżyć.
Punkty ie były doskonałe, ale przynajmniej jakieś.
W końcu, stado zaczęło odpuszczać, a Devil po kilku treningach z Jamesem (który zawodowo przygotowywał młode konie do wyścigów) po prostu pokochał biegać. Nie bał się, ale nigdy nic nie wiadomo.. Szczególnie, jeśli goni cię pięć wielkich wilków.
Nagle, z lasu usłyszałam głośny gwizd. Wilki stanęły jak wryte i pobiegły w tamtym kierunku.
Dopiero teraz, zauważyłam, że gruba wilczyca na przodzie to Corrie! A więc była tam...
- Co tu robisz? - Zawołała Patrishia.
Zawróciłam Devila i podkłusowałam do dziewczyny.
- Uciekam przed twoimi wilkami, i przy okazji pilnuję żeby nie zjadły Dextera - przywitałam się. - Dzięki za pomoc.
Zrobiłam jeszcze kilka kułek kłusem, żeby Devil wyrównał oddech i stanęłam obok Tris.

Patrishia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz