-Kate! - zerwałem się z ziemi i podbiegłem do dziewczyny z uśmiechem. Uścisnąłem ją i zapatrzyłem się w jej oczy.
Przez ostatnie tygodnie bardzo mało się widzieliśmy. Mnie pochłonęła skokowa praca z Satanem (który z resztą rdzi sobie o wiele lepiej - wczoraj skoczył 110 cm, niemL bez szemrania) i wyścigowy trening z Devilem. Miałem mnóstwo zajęć przez prawie cały czas i do tego zapisałem się na kilka kursów naturalnej jazdy. Pomyślnie przeszedłem poziom L1, l2 i L3 i z każdym dniem czułem, że mój gniady "byk" staje się bardziej potulny, uległy j o wiele mniej bojazliwy. Nie wspominam już nawet o Zoey, która stopniowo zaczęła mądrzeć. A o Katy, jakby na chwilę zapom zapomniałem... Złapałem dziewczynę za rękę i powodem nad jezioro. Uśmiech rozjaśnił jej twarz, gdy usiadła obok mnie. Opowiedziałem jej o wszystkim: począwszy od Zoey a skończywszy na plznach kupna lepszego samochodu. - A co u Ciebie? -zapytałem w końcu. Katy? | |||||||||||
poniedziałek, 27 stycznia 2014
piątek, 24 stycznia 2014
Od Katy
W ciągu ostatnich kilku miesięcy wszystko się zmieniło. Trixie wyrosła na piękną, lekko szarą wilczycę. Nauczyła się polować. I odkryłam że bardzo lubi śnieg. Kocha także polować. Corrie wiele jej nauczyła. Polowań, wytrzymałości, siły. Powszechnie jest uznawana za szczeniaka Corrie. Utrzymuję to, jednak tak naprawdę jest córką innej, nieznanej wilczycy, jednak Corrie bardzo o nią dba. Właśnie szłam nad jezioro. Obok mnie truchtała Trixie. Kiedy pozwoliłam jej popolować, od razu uciekła w las, jednak po kilku minutach już niosła w zębach przepiórkę. Gdy wreszcie doszłam do celu. Zobaczyłam tam James'a z Zoey. Ucieszyłam się na jego widok. Od kilku tygodni nie widziałam go. Dużo przebywałam w lesie, a on też gdzieś znikał. Na mój widok Zoey zamerdała ogonem i przybiegła do mnie. Skakała i lizała mnie po twarzy.
-Hej James!-krzyknęłam szczęśliwym głosem.
James?
-Hej James!-krzyknęłam szczęśliwym głosem.
James?
wtorek, 14 stycznia 2014
Od Tris CD Cole
-To nie mogliśmy iść po kawę to pierwszego, lepszego miejsca? - pokręciłam głową i dalej sączyłam płyn - Ale muszę przyznać, że kawę piję od... - urwałam i szybko dokończyłam - Niedawna. Najgorsze to są te napoje kawowe, lipna imitacja - prychnęłam - Prawdziwa kawa to nie jakieś zabarwione mlekoz saszetki, tylko ze świerzej, sypanej kawy. We Włoszech mają całkiem niezłe, ale nic nie przebije tureckiej - kontynuowałam ,, kawowe'' wywody
Cole?
Cole?
Od Tris - CD Is
Zamilkłam. Is spojrzała niepewnie.
-I co zrobisz? Powiesz wszystkim, że to ja? - spytała
-Nie - uspokoiłam ją - Nie jestem na Ciebie wkurzona, jeśli chcesz wiedzieć. Sama miałam ochotę to wysłać. A do tego, to Ty decydujesz, czy ktoś się dowie - skwitowałam
-Dzięki - odetchnęła z ulgą
-Nie wiem jak Ty, ale ja się przebiorę nim polecimy - wyszczerzyłam się i otworzyłam okno Is - Widzimy się na godzinę - dodałam
-Cześć! - zdążyła krzyknąć dziewczyna, nim wlazłam na gzyms i skoczyłam z pierwszego piętra
Mój skok był idealny i bez zachwiana wylądowałam na ugiętym nogach. Isabel wyglądała przez okno, lekko blada. Powinna się przyzwyczaić do moich pomysłów. Pomachałam jej i weszłam do auta, gdzie miałam jeszcze zakupy.
Po godzinie zeszłam na dół. Wygodne spodnie, czarna bluzka z na ramiączkach i skórzana kurtka. Włosy wysoko spięłam klamrą. Jeszcze nikogo nie było. Jak zawsze byłam najwcześniej. Bycie pierwszą na miejscu, czekanie na innych, a następnie narzekanie ,,Co tak długo?!'' było moim hobby. Po chwili zeszła Is.
-Gotowa? - zapytała mnie na przywitaniu
-Co tak długo? - jęknęłam
Is? Cole?
-I co zrobisz? Powiesz wszystkim, że to ja? - spytała
-Nie - uspokoiłam ją - Nie jestem na Ciebie wkurzona, jeśli chcesz wiedzieć. Sama miałam ochotę to wysłać. A do tego, to Ty decydujesz, czy ktoś się dowie - skwitowałam
-Dzięki - odetchnęła z ulgą
-Nie wiem jak Ty, ale ja się przebiorę nim polecimy - wyszczerzyłam się i otworzyłam okno Is - Widzimy się na godzinę - dodałam
-Cześć! - zdążyła krzyknąć dziewczyna, nim wlazłam na gzyms i skoczyłam z pierwszego piętra
Mój skok był idealny i bez zachwiana wylądowałam na ugiętym nogach. Isabel wyglądała przez okno, lekko blada. Powinna się przyzwyczaić do moich pomysłów. Pomachałam jej i weszłam do auta, gdzie miałam jeszcze zakupy.
Po godzinie zeszłam na dół. Wygodne spodnie, czarna bluzka z na ramiączkach i skórzana kurtka. Włosy wysoko spięłam klamrą. Jeszcze nikogo nie było. Jak zawsze byłam najwcześniej. Bycie pierwszą na miejscu, czekanie na innych, a następnie narzekanie ,,Co tak długo?!'' było moim hobby. Po chwili zeszła Is.
-Gotowa? - zapytała mnie na przywitaniu
-Co tak długo? - jęknęłam
Is? Cole?
niedziela, 12 stycznia 2014
Od Cole'a cd Tris
Tris zamówiła sobie jakąś kawę. Ja zostałem przy wodzie.
-Jesteś dziwny, wiesz?- Skomentowała Tris patrząc na mnie dziwnie.- Idziesz do dobrej kawiarni tylko po to żeby napić się wody.
-Nie pijam kawy.
Tris?
-Jesteś dziwny, wiesz?- Skomentowała Tris patrząc na mnie dziwnie.- Idziesz do dobrej kawiarni tylko po to żeby napić się wody.
-Nie pijam kawy.
Tris?
Od Is cd Tris
-Zobaczymy.- Mruknął Cole.- Widzimy się za póltorej godziny.
Tak więc Cole wyszedł.
-Tris, chyba muszę Ci coś powiedzieć.
-Tak?
-Pamiętasz tą aferę z psami Jagódki i tym mailem?- Zaczęłam.
-Tak, Kate nie była zachwycona, ale to nie ja go wysłałam.
-Właśnie. Chodzi o to, że ja to zrobiłam. Chciałam Cię przeprosić za to że wysłałam go z Twojego laptopa.
Tris?
Tak więc Cole wyszedł.
-Tris, chyba muszę Ci coś powiedzieć.
-Tak?
-Pamiętasz tą aferę z psami Jagódki i tym mailem?- Zaczęłam.
-Tak, Kate nie była zachwycona, ale to nie ja go wysłałam.
-Właśnie. Chodzi o to, że ja to zrobiłam. Chciałam Cię przeprosić za to że wysłałam go z Twojego laptopa.
Tris?
wtorek, 7 stycznia 2014
Od Tris - CD Arni
Corrie była wściekła. Zaczęła warczeć i obnażać kły na psa.
-Wilczyce instynktownie nie dopuszczają samców do potomstwa - wyjaśniłam przytrzymując szamoczącą się Corrie - niektóre samce zżerają szczeniaki
Corrie wyrwała się, wskoczyła na łóżko i usiadła przy Katy, nadal warcząc.
-Corrie! - powiedziałam - Złaź!
Wilczyca zawarczała, ale nadal krążyła obok Katy, przeganiając psa.
-Dość tego! - oznamiłam i kazałam Corrie wyjść
Zrobiła to niechętnie, warcząc na psa. Gdy zamknęłam drzwi usłyszałyśmy przejmujące i żałosne wycie.
-Piękna barwa - westchnęłam, ale chyba nie wszyscy tak uważali
Kto dokończ?
Od Arni cd. Tris
- Śliczny - podeszłam i pogłaskałam wilczka po szarym łebku. Corrie zawarczała, ale nie zwróciłam na to większej uwagi.
Do pokoju wbiegł Dexter i z głośnym szczeknięciem wskoczył na łóżko. - Ej! Złaź natychmiast - powiedziałam. Pies niechętnie zeskoczył. Sory, że krótkie, brak weny ;/ kto dokończy? |
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Od Tris - CD Katy
-To szczenię pewnej wilczycy ze stada. W watahach wilków, tylko alfy mogą mieć potomstwo, więc zabiliby je. Zabrałam je, nim to zrobiły. A jeśli nie zabiłyby, to pewnie wygoniły, a wilczek sam sobie by nie poradził. A do tego niedługo Corrie będzie miała swoje potomstwo, więc lepiej, by inni przyzwyczaili się do wilczków. - uśmiechnęłam się - Zadowolona?
-I to jak! - wrzasnęła Katy i przytuliła lekko wilczycę
-Corrie będzie miała konkurencję - wyszczerzył się James
Na to moja wilczyca warknęła i podeszła do wilczka. Swoim długim jęzorem wylizała je do czysta. James uśmiechnął się. Z impetem usiadłam po drugiej stronie Katy. Nagle weszła Arni.
-Co to za zebranie? - spytała wesoło
-Zobacz moją wilczycę - zapiszczała Katy
Wilczek zwinął się na jej kolanach i zasnął.
Kto dokończy?
Od Katy
Byłam załamana. Najpierw Mistral, Dark, a teraz Carmen. Czy ja naprawdę muszę mieć takiego pecha w życiu?! Nagle do mojego pokoju wszedł James.
-Hej Kat. Jak się czujesz?-zapytał.
-A jak myślisz?!-warknęłam.
Chłopak usiadł obok mnie.
-Nie możesz dostać załamania nerwowego. Pamiętaj. A poza tym mam coś dla Ciebie.
Wyjął zza pleców całkiem spore pudełko.
-Z Patrishią wymyśleliśmy że damy Ci małego... wilka! Pewna wilczyca urodziła 3 miesiące temu. Było 5 wilczków. Jeden od dzisiaj należy do Ciebie!
-Ale jak to?-zapytałam z niedowierzeniem.
James otworzył pudełko z kokardką, a ze środka wyskoczyła mała, jasnoszara, puchata kulka.
-Wyrośnie na piękną wilczycę. Tris postanowiła że od Corrie będzie się uczyć polować i mieszkać w lesie. Więc na jakiś czas będzie z Corrie-wyjaśnił.
-Jejku! Jaka słodka. Tylko imię. Wiem! Trixie!
Wzięłam małą wilczycę na ręce i przytuliłam do siebie. Po chwili do mojego pokoju weszła Tris z Corrie przy nodze.
-I co? Podoba się?
-Oczywiście!
Tris? James?
-Hej Kat. Jak się czujesz?-zapytał.
-A jak myślisz?!-warknęłam.
Chłopak usiadł obok mnie.
-Nie możesz dostać załamania nerwowego. Pamiętaj. A poza tym mam coś dla Ciebie.
Wyjął zza pleców całkiem spore pudełko.
-Z Patrishią wymyśleliśmy że damy Ci małego... wilka! Pewna wilczyca urodziła 3 miesiące temu. Było 5 wilczków. Jeden od dzisiaj należy do Ciebie!
-Ale jak to?-zapytałam z niedowierzeniem.
James otworzył pudełko z kokardką, a ze środka wyskoczyła mała, jasnoszara, puchata kulka.
-Wyrośnie na piękną wilczycę. Tris postanowiła że od Corrie będzie się uczyć polować i mieszkać w lesie. Więc na jakiś czas będzie z Corrie-wyjaśnił.
-Jejku! Jaka słodka. Tylko imię. Wiem! Trixie!
Wzięłam małą wilczycę na ręce i przytuliłam do siebie. Po chwili do mojego pokoju weszła Tris z Corrie przy nodze.
-I co? Podoba się?
-Oczywiście!
Tris? James?
niedziela, 5 stycznia 2014
Od Tris - CD Cole
Nie potrzebowałam nawet sekundy na podjęcie decyzji.
-Zdecydowanie kawa - powiedziałam - Ale jak będziemy wracać, to jedziemy szybciej. Bo to była rozgrzewka
-Jak chcesz - przytaknął
-To gdzie idziemy? - spytałam
-Is opowiadała mi o jednym miejscu. Jej współlokatorka Monica interesuje się baristyką i długo nawijała o jakiejś kafejce, czy czymś takim. - zaproponował
-Jak dla mnie może być - uznałam i pojechaliśmy na kawę
Miejsce było imponujące. Ale najlepszy był zapach. Wszędzie pachniało kawą, prawdziwą kawą, a nie napojami kawowymi, często branymi za kawę. Oprócz tego było czuć jakieś jedzenie, ale przytłoczona zapachami, nie mogłam ich rozróżnić.
-Co jak co, ale Monica zna naprawdę niezłe miejsca - przyznałam
Cole?
Od Tris - CD Cole
Is i Cole spojrzeli na mnie pytającą.
-Jeszcze pytacie? - zapytałam z niedowierzaniem - Pisze się na to
-Super! - zawołała Is - Jakieś propozycje?
-Mi jest obojętnie. Ja i tak byłam wszędzie - wyszczerzyłam się
-A Ty, Cole? - zapytała Is
Cole? Is?
Od Cole'a cd Tris
Dopiero co przekroczyłem 200 km/h a już było po wyścigu. Samochód Tris prowadził dosłownie o kilkanaście cm, kiedy wieżdżaliśmy na przedmieścia. No cuż zdażało mi się jeździć nawet dwa razy szybciej, więc ten wyścig jakoś nie zrobił na mnie wrażenia.
-Jedziemy na jakąś kawę czy wracamy na rancho?- Spytałem. Tris zastanowiła się.
Tris?
-Jedziemy na jakąś kawę czy wracamy na rancho?- Spytałem. Tris zastanowiła się.
Tris?
Od Cole'a cd Tris
-Ja cię lubię.- Wyszczerzyłem się. Wtedy zadzwonił telefon.
-Przepraszam was na chwilę.- Odezwała się Is i wyszła aby odebrać. Po kilku minutach wróciła wyraźnie zadowolona.
-Lecę do miasta, głównie na basen, ale może i do sklepów, albo gdzieś.- Oznajmiła.- Zabieracie się ze mną?
-Lecisz? Chyba jedziesz.- Skomentowałą Tris.
-Teraz jadę do hangaru, skąd zabieram śmigłowiec który udało mi się wyporzyczyć i lecę poszaleć do jakiegoś większego miasta. Za pótorej godziny mogę wylądować w pobilżu rancho, tak, żeby nie wystraszyć koni, ale też żeby nie trzyeba było daleko iść. Tak się składa, że mam trzy wolne miejsca i mogłabym was zabrać.- Wyjaśniła moja sis.
-Ja się piszę.- Powiedziałem patrząc pytająco na Tris.
Tris?
-Przepraszam was na chwilę.- Odezwała się Is i wyszła aby odebrać. Po kilku minutach wróciła wyraźnie zadowolona.
-Lecę do miasta, głównie na basen, ale może i do sklepów, albo gdzieś.- Oznajmiła.- Zabieracie się ze mną?
-Lecisz? Chyba jedziesz.- Skomentowałą Tris.
-Teraz jadę do hangaru, skąd zabieram śmigłowiec który udało mi się wyporzyczyć i lecę poszaleć do jakiegoś większego miasta. Za pótorej godziny mogę wylądować w pobilżu rancho, tak, żeby nie wystraszyć koni, ale też żeby nie trzyeba było daleko iść. Tak się składa, że mam trzy wolne miejsca i mogłabym was zabrać.- Wyjaśniła moja sis.
-Ja się piszę.- Powiedziałem patrząc pytająco na Tris.
Tris?
Od Cartera cd Taylor
-Nie to ja dziękuję, nawet nie wiesz ile bym oddał za więcej takich dni-Wciąż się przytulaliśmy, gdy to powiedziałem dziewczyna trochę się odsunęła, jej ręce były na mojej szyi, a ja trzymałem ją za talię
-Kto wie, może za kilka miesięcy, kiedy znowu będę potrzebowała kosmetyków...
-Ja mogę potrzebować czegoś nawet już jutro-Dziewczyna zaczęła zdejmować recę z mojej szyi, więc i ja powoli ją puszczałem
-Lepiej stańmy normalnie, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy parą
-A to źle?- zażartowałem
-Muszę już iść, do zobaczenia Carter- odwróciła się i zaczeła powoli odchodzić.
-Hej Taylor-powiedziałem łapiąc dziewczynę za rękę- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, od dawna nie czułem się tak wspaniale- Wyznałem i pocałowałem dziewczynę. Spojrzałem jej prosto w oczy- Ja, przepraszam. Trochę mnie poniosło, nie powinienem tego robić
<Taylor?>
-Kto wie, może za kilka miesięcy, kiedy znowu będę potrzebowała kosmetyków...
-Ja mogę potrzebować czegoś nawet już jutro-Dziewczyna zaczęła zdejmować recę z mojej szyi, więc i ja powoli ją puszczałem
-Lepiej stańmy normalnie, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy parą
-A to źle?- zażartowałem
-Muszę już iść, do zobaczenia Carter- odwróciła się i zaczeła powoli odchodzić.
-Hej Taylor-powiedziałem łapiąc dziewczynę za rękę- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, od dawna nie czułem się tak wspaniale- Wyznałem i pocałowałem dziewczynę. Spojrzałem jej prosto w oczy- Ja, przepraszam. Trochę mnie poniosło, nie powinienem tego robić
<Taylor?>
sobota, 4 stycznia 2014
Od Taylor cd Carter'a
-Jasne. Może tak być. Albo mam pomysł. Ty pójdziesz po swoje zakupy ja po swoje. Spotkamy się przed sklepem. Okey?
-Spoko.
*** Po zakupach ***
-No gdzie on jest?-powiedziałam do siebie. Po chwili wyszedł z drzwi sklepu.
-Hej Taylor!
-No wreszcie! Gdzieś ty łaziłeś?! Nawet ja po sklepie tyle nie chodzę!
-Co? Jejku nie denerwuj się!
-Jedziemy do domu!
-A nie chcesz jeszcze zajść na kawę lub coś?
-W sumie dobry pomysł. Chodź.
*** Po powrocie do domu ***
-Dzięki za wspaniały dzień, Carter - przytuliłam go.
Carter?
-Spoko.
*** Po zakupach ***
-No gdzie on jest?-powiedziałam do siebie. Po chwili wyszedł z drzwi sklepu.
-Hej Taylor!
-No wreszcie! Gdzieś ty łaziłeś?! Nawet ja po sklepie tyle nie chodzę!
-Co? Jejku nie denerwuj się!
-Jedziemy do domu!
-A nie chcesz jeszcze zajść na kawę lub coś?
-W sumie dobry pomysł. Chodź.
*** Po powrocie do domu ***
-Dzięki za wspaniały dzień, Carter - przytuliłam go.
Carter?
Od Cartera cd Taylor
-Spójrz ta jest ładna-wskazałem na niebieską obrożę na wystawie
-Masz rację, jest niesamowita, a do tego w komplecie ze smyczą-Była zafascynowana
-To jak bierzemy?-Zapytałem
-Jasne, dzięki za pomoc- wzięła obrożę ze smyczą, uśmiechnęła się i poszła zapłacić
******Po wyjściu ze sklepu********
-Słuchaj nie przeszkadza mi chodzenie z Tobą po sklepach, wręcz przeciwnie myślę, że to będzie świetna zabawa ale ustalmy pewne zasady okej?
-Niech będzie-Powiedziała zaciekawiona
-Raz idziemy do sklepu do, którego Ty chcesz, a raz do tego, do którego ja chce. Muszę kupić części do motoru, piłke do nogi, łożyska do deski, snowboard, nowy latawiec do kitesurfingu i specjalnie jedzenie dla Gizmo, wchodzisz w to?
< Taylor?>
Od Taylor cd Carter'a
-No nie wiem. Mi się nie spieszy. Ale jak mam być pierwsza, to idziemy do zoologicznego po obrożę i smycz dla Lucky'ego, potem po nowe buty, następnie po kosmetyki czyli eye-liner, szminkę, maskarę, tusz do rzęs, kredkę do oczu, cienie do powiek i lakiery do paznokci, potem jeszcze do butiku po jakieś bluzki i spodnie i koniecznie muszę kupić sobie nową torbę! I chyba to wszystko-uśmiechnęłam się. Chłopak stał patrząc na mnie z wielkimi oczami.
-Serio potrzebujesz tylu rzeczy?-wreszcie spytał.
-Mówiłam. Mi się nie spieszy. A poza tym. Potrzebuję o wiele więcej niż byś się spodziewał. Ale nie chcę Cię zamęczyć na śmierć. I nie chcę Cię potem mieć na sumieniu-zaśmiałam się-Dobra nie traćmy czasu!
***W zoologicznym***
-Popatrz tak jest ładna. Nie? Szkoda że różowa. Wolałabym niebieską.
-Weź którąś i idziemy. Siedzimy tu już od 15 minut!-zawołał znudzony.
-Poczekaj! Co się tak niecierpliwisz? Żebyś tylko zobaczył ile rano w łazience siedzę i wybieram lakier do paznokci! A poza tym chyba nie wezmę mu różowej smyczy i obroży!
-No dobrze! Wybieraj!
-Dziękuję.
Carter?
-Serio potrzebujesz tylu rzeczy?-wreszcie spytał.
-Mówiłam. Mi się nie spieszy. A poza tym. Potrzebuję o wiele więcej niż byś się spodziewał. Ale nie chcę Cię zamęczyć na śmierć. I nie chcę Cię potem mieć na sumieniu-zaśmiałam się-Dobra nie traćmy czasu!
***W zoologicznym***
-Popatrz tak jest ładna. Nie? Szkoda że różowa. Wolałabym niebieską.
-Weź którąś i idziemy. Siedzimy tu już od 15 minut!-zawołał znudzony.
-Poczekaj! Co się tak niecierpliwisz? Żebyś tylko zobaczył ile rano w łazience siedzę i wybieram lakier do paznokci! A poza tym chyba nie wezmę mu różowej smyczy i obroży!
-No dobrze! Wybieraj!
-Dziękuję.
Carter?
Od Cartera cd Taylor
-Myślałem, że to ja będę kierował
-Bóg Cie opuścił?-Spojrzała na mnie jak na nienormalnego- Nie ufam Ci na tyle-uśmiechnęła się -Ale...-Nie dała mi dokończyć -Spoko, tylko żartowałam, przecież jest Twój-mówiąc zwolniła mi miejsce -Już się przestraszyłem. Nie to, że w Ciebie nie wierzę ale nie lubię pożyczać komuś motoru-Wsiadłem i odpaliłem silnik -Zobaczysz jeszcze kiedyś Cie przekonam, żebyś dał mi się nim przejechać- Była bardzo pewna siebie -Lepiej się mocno trzymaj, bo ja nie przestrzegam za bardzo zasad ruchu drogowego -To ma być groźba? -Ostrzeżenie- Ruszyliśmy. Specjalnie pojechałem polną drogą, jest ładniej, żadnej policji i lepsza zabawa. Kiedy wjechałem na dołek dziewczyna złapała mnie w pasie, bojąc się, że spadnie. Jechaliśmy tak już aż do centrum. Zatrzymaliśmy się na parkingu i zdjeliśmy kaski. -No to, gdzie najpierw idziemy?- Dałem jej pierwszeństwo wyboru < Taylor?> | |
Od Taylor cd Carter'a
-Motorem? Chętnie. Nie raz już jeździłam.
-To co? Idziemy?
-No, a jak myślisz po co tu czekam?-zaśmiałam się.
-No sam nie wiem. No chodź-pociągnął mnie za nadgarstek.
Po chwili ujrzałam piękny motor. Nigdy w życiu takiego nie widziałam. Nawet jeśli pochodzę z NY.
-Wow. Ale czaderski!
Nie czekając na chłopaka, założyłam kask i wsiadłam na motor.
-No to co? Jedziemy, czy będziesz tu tak stał?
Carter?
-To co? Idziemy?
-No, a jak myślisz po co tu czekam?-zaśmiałam się.
-No sam nie wiem. No chodź-pociągnął mnie za nadgarstek.
Po chwili ujrzałam piękny motor. Nigdy w życiu takiego nie widziałam. Nawet jeśli pochodzę z NY.
-Wow. Ale czaderski!
Nie czekając na chłopaka, założyłam kask i wsiadłam na motor.
-No to co? Jedziemy, czy będziesz tu tak stał?
Carter?
Od Cartera cd Taylor
-Miło mi Was poznać- zwróciłem się do zwierząt, a Taylor się zaśmiała
-Mówiłeś coś o wyjściu na miasto prawda?
-Dzięki za powrót do tematu. Muszę kupić coś dla siostry i części do motoru, ale najpierw bym coś zjadł i się przebrał, trochę się pobrudziłem- Wskazałem na spodnie i koszulkę.
-Mi też przydałoby się trochę czasu
-To co, widzimy się za godzinę?
-Jasne- miała taki piękny uśmiech...
Taylor poszła w stronę domu, a ja dokończyłem oporządzanie Mariski.
*********
-No w końcu jesteś- Przywitała mnie dziewczyna
-Nie narzekaj miałem tylko minutę i 17 sekund spóźnienia- Uśmiechnąłem się do niej
-Chyba "aż"-odwzajemniła uśmiech- A myślałam, że to dziewczyny się zawsze spóźniają
-Specjalnie przyszedłem troszkę później bo byłem przekonany, że będę musiał czekać na Ciebie. Hej może pojedziemy do miasta moim motorem?-Zaproponowałem
< Taylor?>
-Mówiłeś coś o wyjściu na miasto prawda?
-Dzięki za powrót do tematu. Muszę kupić coś dla siostry i części do motoru, ale najpierw bym coś zjadł i się przebrał, trochę się pobrudziłem- Wskazałem na spodnie i koszulkę.
-Mi też przydałoby się trochę czasu
-To co, widzimy się za godzinę?
-Jasne- miała taki piękny uśmiech...
Taylor poszła w stronę domu, a ja dokończyłem oporządzanie Mariski.
*********
-No w końcu jesteś- Przywitała mnie dziewczyna
-Nie narzekaj miałem tylko minutę i 17 sekund spóźnienia- Uśmiechnąłem się do niej
-Chyba "aż"-odwzajemniła uśmiech- A myślałam, że to dziewczyny się zawsze spóźniają
-Specjalnie przyszedłem troszkę później bo byłem przekonany, że będę musiał czekać na Ciebie. Hej może pojedziemy do miasta moim motorem?-Zaproponowałem
< Taylor?>
Od Taylor cd Carter'a
-Po prostu. Jesteśmy inne, ale się dogadujemy. Kiedyś w szkole taki jeden pocałował ją w obecności innych. Nawet nie wiesz jak się wkurzyła! Tak mu przywaliła że więcej żaden chłopak do niej nawet nie próbował zagadać. Została ,,Królową" szkoły. Każdy się jej słuchał. A poczekaj... O czym mówiliśmy?
-Nie ważne. To ja już pójdę. Wrócę później!
-Bay!-zawołałam do wychodzącego chłopaka.
******************
Właśnie odprowadzałam Szafira do boksu. Wybrałam boks jak najdalej od innych koni. Starałam się żeby nie spotykał jak za dużo obcych koni. Szczególnie ogierów. Wprowadziłam Szafira do boksu i dałam mu marchewkę, którą trzymałam w kieszeni. Koń ją szybko zjadł. Po chwili usłyszałam że ktoś otwiera drzwi stajni. To ten chłopak z klaczą fryzyjską! Pogłaskałam Szafira i podeszłam do bruneta.
-Hej!-zwołałam.
-Cześć!
Na ramieniu chłopaka siedziała mała małpka. I w jednym momencie skoczyła mi na głowę.
-Aaaaaaa!!!-zapiszczałam.
-Gizmo! Wracaj tu!-zaśmiał się Carter.
-Weź go ode mnie!-krzyknęłam.
-Poznaj Gizmo, moją małpkę. A w ogóle jak masz na imię?
-Jestem Taylor.
Po chwili do stajni wpadła Jenna, a za nią Lucky. Mały szczeniak zaczął się domagać by wziąć go na ręce.
-No już dobrze!
Jenna siedziała przy mojej nodze i obserwowała uważnie, gdy chłopak wprowadzał fryzkę do boksu.
-Chciałabyś się dzisiaj wybrać ze mną na miasto? Muszę kupić parę rzeczy.
-Tak chętnie. I tak muszę kupić nowe buty, bo Lucky mi pogryzł prawie wszystkie. A tak w ogóle: To jest Jenna - wskazałam na suczkę siedzącą przy mojej nodze - A ten, który cały czas chce siedzieć na rękach to Lucky, szczeniak Jenny.
Carter?
-Nie ważne. To ja już pójdę. Wrócę później!
-Bay!-zawołałam do wychodzącego chłopaka.
******************
Właśnie odprowadzałam Szafira do boksu. Wybrałam boks jak najdalej od innych koni. Starałam się żeby nie spotykał jak za dużo obcych koni. Szczególnie ogierów. Wprowadziłam Szafira do boksu i dałam mu marchewkę, którą trzymałam w kieszeni. Koń ją szybko zjadł. Po chwili usłyszałam że ktoś otwiera drzwi stajni. To ten chłopak z klaczą fryzyjską! Pogłaskałam Szafira i podeszłam do bruneta.
-Hej!-zwołałam.
-Cześć!
Na ramieniu chłopaka siedziała mała małpka. I w jednym momencie skoczyła mi na głowę.
-Aaaaaaa!!!-zapiszczałam.
-Gizmo! Wracaj tu!-zaśmiał się Carter.
-Weź go ode mnie!-krzyknęłam.
-Poznaj Gizmo, moją małpkę. A w ogóle jak masz na imię?
-Jestem Taylor.
Po chwili do stajni wpadła Jenna, a za nią Lucky. Mały szczeniak zaczął się domagać by wziąć go na ręce.
-No już dobrze!
Jenna siedziała przy mojej nodze i obserwowała uważnie, gdy chłopak wprowadzał fryzkę do boksu.
-Chciałabyś się dzisiaj wybrać ze mną na miasto? Muszę kupić parę rzeczy.
-Tak chętnie. I tak muszę kupić nowe buty, bo Lucky mi pogryzł prawie wszystkie. A tak w ogóle: To jest Jenna - wskazałam na suczkę siedzącą przy mojej nodze - A ten, który cały czas chce siedzieć na rękach to Lucky, szczeniak Jenny.
Carter?
Od Jamesa cd. Tris
Rottweiler wyskoczył przez okno w samą porę. Wcisnąłem mu w plecy strzykawkę z mocną dawką "głupiego jasia", która została mi po piłowaniu zębów Satana.
Pies odwrócił się i zawarczał wściekle. Obnażył kły, a ja zachęcającą spojrzałem mu prosto w oczy. Rzucił się na mnie i... opadł, na wpół przytomny. Poczekałem chwile, a pies coraz bardziej się zataczał. Wziąłem go za łapy i przewrócił się. Próbował mnie gryźć, ale spotkał się z delikatnym szaronięciem. Walczył jeszcze chwilę, po czym stopniowo zaczął unikać mojego wzroku skierowanego w jego oczy. Obniżył głowę i siedział cicho aż odzyskał przytomność. Uznał mnie za wyższego w hierarchi. Po czym za moim pozwolenjem uciekł w las. |
piątek, 3 stycznia 2014
Od Tris - CD Katy
-Dobra, głupie pytanie, bo wszyscy o tym paplają i słyszałam osiem wersji. Przyszłam poinformować, że rottwailer pogryzł Ciernistogrzywego. Octavia, Jace i Is są w weterynarii. Uznałam, że wolisz wiedzieć. - powiedziałam spokojnie- Przepraszam, ale Corrie jest w ciąży, a ten pies grasuje. Raczej nie będzie mogła się długo bronić, więc wezmę ją do siebie. Przy okazji - podziwiam Twoją Carmen. Niewiele psów jest tak odważnych. - dokończyłam i odeszłam
Przy drzwiach pokoju przystanęłam. Słyszałam jakieś chrobotanie. Wyjęłam mały pistolet, który zawsze ze sobą nosiłam. Były w nim strzałki usypiające. Miałam jeszcze drugi z nieszkodliwymi nabojami, aczkolwiek mogły lekko ogłuszyć. Gwałtownie otworzyłam drzwi i wycelowałam w... rottwailera! Pokój był w strzępach. Poduszki, ubrania porozdzierane. Musiał wskoczyć przez otwarte okno. Bez namysłu strzeliłam kilka razy. Trafiłam go, ale wyskoczył na korytarz. Padł na schodach. Hałas przyciągnął innych.
-Co się stało?! - wykrzyknęła Katy
-Strzałki usypiające - wyjaśniłam - Wlazł do pokoju przez okno... - zaczęłam, ale pies poruszył się
Zaklęłam pod nosem. Za mała dawka. Pies szybko się rozbudził i pobiegł w dół, taranując ludzi. Próbowałam znów strzelić, ale zdążył uciec. Drzwi były otwarte i pies wpadł do czyjegoś pokoju. Wszyscy podeszli, tarasując drzwi. Pies wziął rozbieg i skoczył przez okno. Szkło się rozbiło, ale pies uciekł i miał się całkiem dobrze. Szybko zabrałam się za sprzątanie, klnąc pod nosem.
-Mogłam użyć więcej dawki - warknęłam wściekła na siebie
Kto dokończy?
Od Katy cd James'a
-AAAAA!!!!!-piszczałam. Czarny pies zmierzał w moją stronę. Carmen stanęła obok mnie, zjeżyła sierść i obnażyła kły. Słychać było jej ciche powarkiwanie. W panice wzięłam poduszkę z łóżka i zaczęłam nią wymachiwać. Pies się zdziwił i trochę się ode mnie odsunął. Carmen ruszyła do ataku. Rottweiler mimo że był duży i silny, był mało zwinny. Nie to co Carmen. Unikała ataków z niesamowitą szybkością. Jednak popełniła ogromny błąd. Noga jej się zaplątała o łapę psa. Przewróciła się, a jej całe ciało było nieosłonięte przed atakiem. Rottweiler wykorzystał okazję i ugryzł szyję Carmen. Zareagowałam bardzo szybko, walnęłam poduszką z całej siły w głowę. Pies przestraszył się i uciekł na dwór. Uklęknęłam przy suni i pogłaskałam ją po głowie. Wiedziałam że już więcej nie wstanie, ponieważ nie oddychała. Siedziałam przy niej kilka minut nadal głaszcząc ją po biało-czarnym łbie. Mimo że wszyscy dziwnie na mnie patrzyli ja tego się nie wstydziłam. Jeśli się kogoś kocha, nie wstydzi się go. Jednak gdy wreszcie uznałam że trzeba coś zrobić. Wzięłam ją na ręce i zrobiłam to co robi się z każdym martwym psem. Położyłam różę z ogrodu i poszłam do domu. W drzwiach pojawiła się Patrishia.
-Kate? Co Ci się stało?-zapytała.
-Nic!-warknęłam.
Tris?
-Kate? Co Ci się stało?-zapytała.
-Nic!-warknęłam.
Tris?
Od Tris - CD Octavii
-Czekaj! - zawołałam i przytrzymałam jej rękę
-O co Ci chodzi?! - wykrzyknęła Octavia
-Daj spokój, Oc - puściłam ją - Nie zamierzasz przeczytać co podpisujesz?
-To weterynaria! Co miałabym podpisać?! - wkurzyła się
-Rób co chcesz! - uniosłam dłonie do góry w geście poddania - Ale jak podpiszesz coś złego, np. oddanie konia komuś to nie mów, że nie ostrzegałam!
Uśmiechnęła się i podpisała dokument, ale szybko przejechała wzrokiem po treści
Oc? Jace? Is?
Od Tris - CD Arni
-To nie moje wilki - odpowiedziałam - A do tego wilki nie atakują, gdy nie muszą. Ostatnio grasują tu dzikie psy, w tym rotwailer. Odpowiadam za swoją wilczycę, a ona była ze mną. Ewentualnie mogę poświadczyć za czarnego przywódcę stada, ale on też był ze mną. - skwitowałam - jak chcesz je przepędzić to gwiżdż i wymachuj rękami - poradziłam - Trochę je potresowałam
Wsiadłam na Kamę i zrobiłam kółko kłusem. Następnie zaczęłam cwałować od lasu do hali. Po kilku długościach włączyłamsę do ćwiczeń na torze do biegów przełajowych.
Arni?
Od Octavii CD Jace'a
Tris i Isabel kiwnęły głowami.
-Chodźcie do mojego auta.-powiedziałam. Wsiedliśmy wszyscy i już po chwili jechaliśmy z dużą prędkością w stronę lecznicy. Nie minęło 15 minut i już wchodziliśmy do lecznicy, gdzie powitała nas młoda pani weterynarz.
-My w sprawie konia.-powiedziałam.
-Jesteś właścicielką?-spytała.
-Tak. Co z nim?
-Stracił dużo krwi, ale nie ma poszarpanych ścięgien, nerwów ani mięśni.-powiedziała. Odetchnęłam z ulgą.-Niestety ma porozrywane dużo skóry, trzeba będzie to szyć. Potrzebna będzie narkoza. Zgadzasz się?
-To konieczne?
-W przypadku tak dużych ran - tak.
-Dobrze, niech będzie.-powiedziałam. Weterynarz kiwnęła głową i zapisała wyciągnęła jakiś świstek z biurka, kazał mi się podpisać, a ja zrobiłam to.
Jace, Tris? Is?
-Chodźcie do mojego auta.-powiedziałam. Wsiedliśmy wszyscy i już po chwili jechaliśmy z dużą prędkością w stronę lecznicy. Nie minęło 15 minut i już wchodziliśmy do lecznicy, gdzie powitała nas młoda pani weterynarz.
-My w sprawie konia.-powiedziałam.
-Jesteś właścicielką?-spytała.
-Tak. Co z nim?
-Stracił dużo krwi, ale nie ma poszarpanych ścięgien, nerwów ani mięśni.-powiedziała. Odetchnęłam z ulgą.-Niestety ma porozrywane dużo skóry, trzeba będzie to szyć. Potrzebna będzie narkoza. Zgadzasz się?
-To konieczne?
-W przypadku tak dużych ran - tak.
-Dobrze, niech będzie.-powiedziałam. Weterynarz kiwnęła głową i zapisała wyciągnęła jakiś świstek z biurka, kazał mi się podpisać, a ja zrobiłam to.
Jace, Tris? Is?
Od Arni
Devil pędził przez pola jakby go goniło stado wilków. Zresztą, tak właśnie było... Cztery brązowe i jeden czarny psowaty, właśnie próbowało zapolować na mojego konia.
No cóż... co tu robić?
Mój plan, wyglądał mniej więcej tak:
1. Cały czas gadać do Dextera, żeby głupek nie posłał uśmiechu wilkom i biegł koło Devila;
2. Dać siwkowi luźne wodze i spokój;
3. Gadać również do Devila żeby nie spanikował;
4. Przeżyć.
Punkty ie były doskonałe, ale przynajmniej jakieś.
W końcu, stado zaczęło odpuszczać, a Devil po kilku treningach z Jamesem (który zawodowo przygotowywał młode konie do wyścigów) po prostu pokochał biegać. Nie bał się, ale nigdy nic nie wiadomo.. Szczególnie, jeśli goni cię pięć wielkich wilków.
Nagle, z lasu usłyszałam głośny gwizd. Wilki stanęły jak wryte i pobiegły w tamtym kierunku.
Dopiero teraz, zauważyłam, że gruba wilczyca na przodzie to Corrie! A więc była tam...
- Co tu robisz? - Zawołała Patrishia.
Zawróciłam Devila i podkłusowałam do dziewczyny.
- Uciekam przed twoimi wilkami, i przy okazji pilnuję żeby nie zjadły Dextera - przywitałam się. - Dzięki za pomoc.
Zrobiłam jeszcze kilka kułek kłusem, żeby Devil wyrównał oddech i stanęłam obok Tris.
Patrishia?
No cóż... co tu robić?
Mój plan, wyglądał mniej więcej tak:
1. Cały czas gadać do Dextera, żeby głupek nie posłał uśmiechu wilkom i biegł koło Devila;
2. Dać siwkowi luźne wodze i spokój;
3. Gadać również do Devila żeby nie spanikował;
4. Przeżyć.
Punkty ie były doskonałe, ale przynajmniej jakieś.
W końcu, stado zaczęło odpuszczać, a Devil po kilku treningach z Jamesem (który zawodowo przygotowywał młode konie do wyścigów) po prostu pokochał biegać. Nie bał się, ale nigdy nic nie wiadomo.. Szczególnie, jeśli goni cię pięć wielkich wilków.
Nagle, z lasu usłyszałam głośny gwizd. Wilki stanęły jak wryte i pobiegły w tamtym kierunku.
Dopiero teraz, zauważyłam, że gruba wilczyca na przodzie to Corrie! A więc była tam...
- Co tu robisz? - Zawołała Patrishia.
Zawróciłam Devila i podkłusowałam do dziewczyny.
- Uciekam przed twoimi wilkami, i przy okazji pilnuję żeby nie zjadły Dextera - przywitałam się. - Dzięki za pomoc.
Zrobiłam jeszcze kilka kułek kłusem, żeby Devil wyrównał oddech i stanęłam obok Tris.
Patrishia?
Od Cartera cd Taylor
-No dobra wygrałaś, przyznaję- uśmiechnąłem się
-Wiedziałam, że tak to się skończy- przyznała
-Szkoda, że muszę już iść, zgodnie z umową, bo wiesz o dziwo moja klacz nie jest aż tak zdenerwowana przy Twoim ogierze tak jak przy innych
-Powinieneś z nią trochę poćwiczyć obecność innych koni, to powinno jej pomóc
-Próbowałem już nie raz ale nic z tego-Powiedziałem zrezygnowany- Wiesz jesteś zupełnie inna niż Jagódka, a to dziwne bo przecież się kolegujecie, prawda?
Taylor? (brak weny xd)
-Wiedziałam, że tak to się skończy- przyznała
-Szkoda, że muszę już iść, zgodnie z umową, bo wiesz o dziwo moja klacz nie jest aż tak zdenerwowana przy Twoim ogierze tak jak przy innych
-Powinieneś z nią trochę poćwiczyć obecność innych koni, to powinno jej pomóc
-Próbowałem już nie raz ale nic z tego-Powiedziałem zrezygnowany- Wiesz jesteś zupełnie inna niż Jagódka, a to dziwne bo przecież się kolegujecie, prawda?
Taylor? (brak weny xd)
Od Jamesa cd. Kate
- Bo jest. - Odparłem, kładąc dłoń na ramieniu Kate. - Tylko woli łatwiejsze rozwiązania.
* * * - Co byś zrobił? Ja już totalnie nie wiem! - Katy rzuciła w górę poduszką, którą Zoey złapała w swe kły i próbowała rozerwać. Pociągnąłem za czerwoną tkaninę wyrywając ją ze szczęk suki. - Przeniósł bym je. Obie. - Odparłem z wahaniem. - Patrishia wszczyna bójki z psami, a potem obwinia kogo innego. Ashley, za to jest wredna. - Obie takie są. Ja już nie wiem, co myśleć! Jeżeli będę próbowała przenieść Tris, ona się stąd wyniesie! A przecież, to moja przyjaciółka.. - To niech Ashley się przeniesie. Może tak z nią porozmawiam? - Serio? Zrobisz to? - Kate uniosło brwi zdziwiona. - Dla ciebie wszystko - uśmiechnąłem się delikatnie i ruszyłem na poszukiwania niebieskowłosej. Czarny pies, którego dzisiaj znalazłem szczekał grubym i strasznym głosem zza drzwi łazienki. Położyłem mu jedzenie i picie, opatrzyłem rany... Nic nie tknął; raczej chciał mnie zabić. Z westchnieniem, powlokłem się do pokoju Ashley. * * * - Ashley? Cześć. Jestem James. - Przywitałem się wchodząc do pokoju przedzielonego na pół. Biały husky warknął, a rudo biały podszedł do mnie z wyszczerzonymi kłami. Dałem mu się powąchać i odszedł. - Przysłała cię Kate, tak? Znowu jakaś pogadanka typu, dlaczego jesteś wredna dla tej całej Tris? - Powiedziała znudzonym tonem. - Nie. Tak... Nie jestem pewny. - uśmiechnąłem się. - Mogę usiąść? Dziewczyna posłała mi spojrzenie typu: "Rób se co chcesz". Przysiadłem na łóżku. - Sam zaproponowałem Kate, że z tobą porozmawiam. - Mówiłem spokojnie, dając się wąchać białemu psu. - I wiem, co zrobiła Tris. Jaka była wstrętna... Z wzajemnością, oczywiście. - Urwałem na chwilę. - Ale ona taka jest i wiem, że to nie ona, nasłała na ciebie policję. Ashley popatrzyła na mnie z pogardą spod niebieskich włosów. - Sprawdzaliśmy monitoring. Więc jeśli łaskawie mi uwieżysz, to rozważ propozycję pogodzenia się z nią. - Zakończyłem nieco ostrzej niż zamierzałem. Dziewczyna milczała. Wstałem, i wyszedłem na świeże powietrze. Na padoku, zauważyłem dwa konie. Mustanga i... skaczącego fryza. Westchnąłem zrezygnowany. Jeśli w tym świecie nawet fryzy skaczą dwa metry, to ja spokojnie mogę umrzeć. Nagle usłyszałem krzyk Kate. Rottweiler! Kate? Poradzisz sobie |
Od Tris - CD Cole
Cóż... moje auto było szybkie. Lubiłam grzebać przy pojazdach. Ale auto Cole'a nie wyglądało na wolnego grata.
-Gotowy, czy tchórzysz?! - krzyknęłam wyzywająco
-Możesz pomarzyć - odpowiedział
Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Kilka sekund i start. Wcisnęłam gaz. Licznik dochodził do 100 km/h. Na razie jechałam wolno. Jeszcze dam mu popalić. Przyśpieszyłam. Auto Cole'a było trochę przede mną. Zaczęłam go doganiać, gdy z pewnością byliśmy w połowie drogi. Zaczęłam zrównywać się z chłopakiem. Otworzyłam okno i pomachałam mu. Wyszczerzył się w odpowiedzi. Oboje zaczęliśmy przyśpieszać. Miasto było już widoczne. Jeszcze chwila... Koniec wyścigu. A nawet nie zdążyłam się zabawić, ani wyciągnąć maksymalnej prędkości.
Cole?
Od Tris - CD Is
-Całe życie, takie dziewczyny, uważające się za lepsze zatruwały mi życie. - oznajmiłam - Nie nienawidzę jej. Nie znoszę, irytuje mnie, ale to nie jest nienawiść. Byłabym skłonna dać jej szansę, ale po tym jak innych wyzywała i wrzeszczała, że jest lepsza, darowałam sobie próby. Później konflikt się powiększał, gdy napuszczała swoje psy na inne zwierzęta. - skwitowałam - Ale jeśli mam być szczera, to jesteśmy podobne. Wredn, oschłe, mściwe, irytujące, znienawidzone przez innych - wyliczałam
Is? Cole?
Od Tris - CD Katy
Wracałam z treningu, gdy zobaczyłam radiowozy. Zeskoczyłam z Kamy i podbiegłam.
-Co jest? ' spytałam
-Jesteś taka głupia i wysłałaś donos?! - wrzasnęła Katy
-Nie, Katy - powiedziałam spokojnie - Powiedziałam Ashley, że wysłałam, ale nie zrobiłam tego.
-To kto mógłby to zrobić?!
-Nie wiem! Chciałam ją wkurzyć, więc powiedziałam, że wysłałam! Ale nie zrobiłam tego! - mówiłam
Rzeczywiście tak było. Gdy Ashley przyszła, wmówiłam jej, że wysłałam e-mail, ale nie zrobiłam tego. Jednak byłam ciekawa kto.
-Można sprawdzić z jakiego komputera wysłano? - spytałam - Łatwo wyśledzić IP
-No dobrze - zgodzili się policjanci
~~~~~~Trochę później~~~~~~
Okazało się, że wiadomość wysłano z mojego laptopa, ale ja tego nie zrobiłam.
-Jeszcze kłamałaś?! - wściekła się Katy
-Nie! Masz monitoring, nie? Wiadomość wysłana przed północą! Ja byłam na dworze! Możesz sprawdzić! Jak nie mogę usnąć to włóczę się po lesie! - odparłam
-Niech Ci będzie - przytaknęła Katy i poszła sprawdzić kamery
Istotnie, byłam na filmie. Widać było, że poszłam do lasu pół godziny przed wysłaniem wiadomości. Przez jakąś godzinę można było obserwować moją sylwetkę, między drzewami na skraju lasu. Była też Corrie i kilka wilków. Do środka weszłam około pierwszej.
-Więc kto? - spytała Katy
-Nie wiem - odpowiedziałam - Ale to nie ja. Ja i Is postraszyłyśmy ją i tyle. Nic nie wysłałyśmy
Katy?
Od Cole'a cd Tris
-Nie boję się twojego samochodu.- Powiedziałem otwierając swojego chevroleta.- Do miasta?
-Okey, to będzie krótki wyścig.- Skomentowała Tris. Wsiadłem do auta odpalając silnik. 450 koni mechanicznych bydziło się do życia pod maską.
~Is będzie wściekła, kiedy się dowie.~ Pomyślałem, a potem ruszyliśmy.
Tris?
-Okey, to będzie krótki wyścig.- Skomentowała Tris. Wsiadłem do auta odpalając silnik. 450 koni mechanicznych bydziło się do życia pod maską.
~Is będzie wściekła, kiedy się dowie.~ Pomyślałem, a potem ruszyliśmy.
Tris?
Od Is cd Tris
-Nie, dzięki.- Powiedziałam.
-Okey, jak chcecie.- Odparła Tris.
-Mogę cię o coś zapytać?- Wtrącił się Cole.
-Zależy o co.- Odpowiedziała dziewczyna.
-Chciałbym wiedzieć dlaczego tak nienawidisz Jagódki.
Tris?
-Okey, jak chcecie.- Odparła Tris.
-Mogę cię o coś zapytać?- Wtrącił się Cole.
-Zależy o co.- Odpowiedziała dziewczyna.
-Chciałbym wiedzieć dlaczego tak nienawidisz Jagódki.
Tris?
Od Kate cd James'a
Zaklęłam pod nosem. Serio? Ashley i Patrishia musiały się tak kłócić?
Nie zwracając uwagi na James'a pojechałam do radiowozu. Zeszłam z Saturna i podeszłam do jednego z policjantów.
-Co tu się dzieje?
-Pani Katherine Smith?
-Tak. I jeszcze raz się pytam: Co tu się u licha dzieje?
-Dokumenty poproszę. Mamy nakaz zabrania dwóch psów rasy husky. Potrzebujemy tylko zgody właścicielki posiadłości.
-Pogrzało Was?! Nie zgadzam się!
-Ale proszę się zachowywać. I uważać na słowa.
-Straszycie tymi samochodami wszystkie konie!
I odjechali.
-Nie wierzę że Patrishia to zrobiła. Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Myślałam że jest mądrzejsza.
James? Ktoś inny?
Nie zwracając uwagi na James'a pojechałam do radiowozu. Zeszłam z Saturna i podeszłam do jednego z policjantów.
-Co tu się dzieje?
-Pani Katherine Smith?
-Tak. I jeszcze raz się pytam: Co tu się u licha dzieje?
-Dokumenty poproszę. Mamy nakaz zabrania dwóch psów rasy husky. Potrzebujemy tylko zgody właścicielki posiadłości.
-Pogrzało Was?! Nie zgadzam się!
-Ale proszę się zachowywać. I uważać na słowa.
-Straszycie tymi samochodami wszystkie konie!
I odjechali.
-Nie wierzę że Patrishia to zrobiła. Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Myślałam że jest mądrzejsza.
James? Ktoś inny?
Od Taylor DO Carter'a
Właśnie jechałam na odkrytą ujeżdżalnię. Na obszarze ogrodzonym metalowym płotkiem stały niskie przeszkody. Dla Szafira to nic. Skacze na ponad 2 metry! Najwyraźniej konie na ranchu nie umiały tak skakać. No cóż... Jednak gdy dojechałam do furtki i schyliłam się by ją otworzyć usłyszałam dzikie rżenie Szafira. Po chwili mój ogier stanął dęba. Byłam do tego przyzwyczajona, więc bez oporów bardziej zacisnęłam nogi w siodle i opuściłam się do tyłu. Gdy koń wreszcie przestał wierzgać przednimi nogami, porządnie usiadłam w siodle. Wjechałam na ujeżdżanie usłyszałam ponowne otwieranie furtki, a potem znów wierzganie Szafira i rżenie innego konia. To drugie bardziej mnie zdziwiło. Odwróciłam się i spojrzałam przez ramię w stronę wejścia. Przez furtkę wjechał chłopak na koniu fryzyjskim.
-No nie! Będę musiała przerwać trening! A tak chciałam poćwiczyć na przeszkodach 2 m 20 cm! Pewnie i tak by się Szafirowi udało no ale co zrobić?-pomyślałam.
-Hej!-krzyknął chłopak.
Zawróciłam konia, ale nie podjechałam do niego.
-Cześć! Mógłbyś potrenować trochę później? Mój koń nie za bardzo lubi inne konie.
-Jeśli będziesz skakać lepiej ode mnie to odjadę i przyjdę później.
-Szantaż?-spytałam podejrzliwie.
-Bardziej wyzwanie. Lubisz wyzwania?
-Kocham! A więc jaka wysokość? 2,10 m? Może 2,20 m?
-Zwariowałaś? Zacznijmy od 1,50 m. Potem zobaczymy. A tak w ogóle jestem Carter. Nie jesteś przypadkiem koleżanką Jagódki?
-Hę?-nie za bardzo wiedziałam o co chodzi.
-Chodzi o Ashley. Każdy ją tak nazywa.
-Więc już ją poznałeś...-westchnęłam.
-Dobra, to jak? Mierzymy się?
-Spoko. Ty pierwszy.
Carter nakierował karą klacz na ustawioną przeszkodę. Nie strącił żadnej belki. Ciekawe jak poradzi sobie potem.
Nadeszła moja kolej. Mój ogier pędził niczym wiatr na przeszkodę. Przeskoczył ją bez trudu. Potem przeszkody 1,80 m następnie 2,00 m na której klacz strąciła dwie kostki muru. Wiedziałam że Szafir to przeskoczy bez problemu. Tak też się stało.
Carter?
-No nie! Będę musiała przerwać trening! A tak chciałam poćwiczyć na przeszkodach 2 m 20 cm! Pewnie i tak by się Szafirowi udało no ale co zrobić?-pomyślałam.
-Hej!-krzyknął chłopak.
Zawróciłam konia, ale nie podjechałam do niego.
-Cześć! Mógłbyś potrenować trochę później? Mój koń nie za bardzo lubi inne konie.
-Jeśli będziesz skakać lepiej ode mnie to odjadę i przyjdę później.
-Szantaż?-spytałam podejrzliwie.
-Bardziej wyzwanie. Lubisz wyzwania?
-Kocham! A więc jaka wysokość? 2,10 m? Może 2,20 m?
-Zwariowałaś? Zacznijmy od 1,50 m. Potem zobaczymy. A tak w ogóle jestem Carter. Nie jesteś przypadkiem koleżanką Jagódki?
-Hę?-nie za bardzo wiedziałam o co chodzi.
-Chodzi o Ashley. Każdy ją tak nazywa.
-Więc już ją poznałeś...-westchnęłam.
-Dobra, to jak? Mierzymy się?
-Spoko. Ty pierwszy.
Carter nakierował karą klacz na ustawioną przeszkodę. Nie strącił żadnej belki. Ciekawe jak poradzi sobie potem.
Nadeszła moja kolej. Mój ogier pędził niczym wiatr na przeszkodę. Przeskoczył ją bez trudu. Potem przeszkody 1,80 m następnie 2,00 m na której klacz strąciła dwie kostki muru. Wiedziałam że Szafir to przeskoczy bez problemu. Tak też się stało.
Carter?
Od Jamesa - Do Katy
- Zoey! - Wrzasnąłem idąc przez podwórko z wodzami Satana w dłoni. - ZOEY!
Ze stajni wytruchtała obrażona dobermanka, z wyrazem pyska mówiącym: "Nie mogę się bawić, to nie nigdzie z tobą nie pójdę". - Spacer - pogłaskałem ją po mordzie. Na to słowo, na nowo się ożywiła. Skakała teraz na wszystkie strony, piszcząc i szczekając. Na próżno było ją uciszać. Kiedy wsiadłem na Satana, w drzwiach budynku zobaczyłem Kate prowadzącą Saturna. Carmen grzecznie szła przy jej nodze, dysząc z podniecenia. - No nareszcie! Musiałem czekać caałe wieeeeki - uśmiechnąłem się szeroko. Katy udawała niechęć, idąc powoli noga za nogą. W końcu razem wyruszyliśmy, śmiejąc się i gadając. Kate potrzebowała odstresowania, po tej całej sytuacji z Ashley i Patrishią. Pojechaliśmy wzdłuż toru od crossu. Satan, po dwóch tygodniach treningu z Arni, już tak bardzo nie bał się przeszkód. Za to Devil, nie bał się prędkości. Zoey i Carmen buszowały po krzakach, a my kłusowaliśmy spokojnie po ścieżce. Kiedy chciałem zapytać się Kate, czy zagalopujemy, z lewej strony wypadły nasze psy skamląc i piszcząc przerażone. Carmen zatrzymała się jak wryta koło nóg Saturna, a Zoey (jak zawsze niezwykle ''inteligentna'') powoli zaczaiła się do krzaków. - Zatrzymajmy się - Szepnęła Kat, na co ja kiwnąłem głową. Z krzaków, wypadł rozwścieczony, wielki czarny rottweiler. Był ogromny i przeraźliwie chudy... na jego ciele, malowało się wiele ran, niektóre świeże, niektóre stare i rozbabrane. Pies warknął groźnie ku Zoey, która szorowała brzuchem po ziemi z podkulonym ogonem. Takich psów, nawet ona się bała. Czarny szczeknął przeraźliwie... a potem zawył. I padł. * * * Czarny pies, leżał na siodle, podczas gdy ja szedłem obok Satana. Rottweiler zemdlał, prawdopodobnie z głodu. - Jak myślisz... Co.. - nie zdążyłem dokończyć, bo na malującym się przed nami rancho stały... dwa wielkie radiowozy policyjne. Zakląłem pod nosem. Kat? |
Hi!
Hej! Chciałabym Wam przekazać że do formularza (Do zwierzaków) zostaje dodany nowy punkt! Legowiska! Mimo że było mało głosów w ankiecie postanowiłam stworzyć ten punkt ponieważ bardzo mi się spodobał.
czwartek, 2 stycznia 2014
Od Jace'a - CD Octavii
Octavia ruszyła z maksymalną prędkością. Po chwili byliśmy na miejscu. Tris i Is czekały przy drodze.
-Co się stało?! - wykrzyknęła Octavia
-Psy, zapewne dwa lub trzy pogryzły Ciernistogrzywego. Wykrwawiłby się, gdyby Corrie nie przegoniła psów. Usłyszałam warkot Corrie, szczekanie i pobiegłyśmy. Corrie wracała, a koń mocno krwawił. Jest już w lecznicy. Jedziecie? - spytała Tris
Octavia? Is? Tris?
Od Octavii - CD Jace
> Poszłam do samochodu. Miałam już odpalać, ale ktoś właśnie do mnie zadzwonił. Odebrałam. Po krótkiej rozmowie wysiadłam z samochodu i podbiegłam do Jace'a.
> -Dzwonili z Rancha.
> -Coś się stało?-spytał.
> -Cienistogrzywego pogryzły psy.-powiedziałam.
> -Psy?-spytał.
> -No raczej, że nie Corrie. Chodź, jedziemy.-powiedziałam wsiadając do samochodu.-Przed tym, jak wyjeżdżaliśmy wypuściłam go na pastwisko. Najwyraźniej tam musiały go znaleźć.-powiedziałam wyjeżdżając samochodem na asfalt.
> Jace?
Od Tris - CD Ashley
Podeszłam do wilka.
-Robota amotora - skwitowałam - Słaby nacisk. Wilk mógłby zemdleć, ale nie zdechłby, nawet, gdyby siedział pół godziny w mocniejszym uścisku. Nic mu nie jest.
-Kto to zrobił? - sytała Is
-Jest jedna osoba, która mnie nienawidzi i ma kundle-amatory. Widać, że został złapany za gardło i przygnieciony. Ale żaden pies, nie wiem jak dobry, nie pokona wilka - odpowiedziałam - Idę sprawdzić kamery, ale i tak wiem czyja to wina. Jagódka pożałuje
Zabrałyśmy wilka i poszłyśmy do pokoju. Corrie truchtała obok nas, warcząc. Była w ciąży, więc nie mogła długo walczyć. Nagle zobaczyłam wilki w lesie. Gwizdnęłam i przybiegły do mnie. Is nie miała nic przeciwko, by wilki osiadły się w jej pokoju. Wypłukałam sierść czarnego wilka i nagle krzyknęłam.
-Co się stało? - spytała Is
-To nie alfa! - wykrzyknęłam - Tamten ma bliznę na karku! - sprawdziłam zęby wilka - To jakiś młodzik, niedoświadczony zabójca.
Poszłam do pokoju i włączyłam monitoring.
-Tak jak myślałyśmy - przyznała Is - Jagódka
Puściłam kilka przekleństw, pod jej adresem. Is wybałuszyła oczy.
-A nie jest taka? - spytałam - Jeszcze pożałuje, że zadarła z wilkami i nami.
-Co chcesz zrobić? - uśmiechnęła się Is - Kolejna zemsta?
-Tak, ale Katy się wtrąca, więc zabierzemy się do tego inaczej - wyszczerzyłam się
-Chyba nie myślisz o... - zaczęła
-Dokładnie o tym - potwierdziłam - Potrzebuję aparatu
~~~~~~~~~~Po pół godzinie~~~~~~~~~~
Siedziałyśmy w moim pokoju. Niebieskowłosa idiotka była na treningu.
-Jesteś pewna? - upewniła się Is
-Nie pozwolę na takie zachowanie. Wysyłam - oznajmiłam
Nagle wparowała Ashley.
-Co wy wymyśliłyście? - wysyczała
-Nie wiesz, że nie powinno sie podsłuchiwać? - zadrwiłam - A to Ty jesteś ta wychowana! - przytoczyłam jej słowa
-Jakbyś chciała wiedzieć, to usuwamy problem od korzenia - uśmiechnęła się Is
-Co masz na myśli?! - wrzasnęła dziewczyna
-To proste - odparłam - Wysyłam e-mail do władz, informując, że Twoje kundle są niebezpieczne - wyszczerzyłam się - I mam dowody, jakimi są zdjęcia i czarny młodzik. Pomyliłaś alfę z jego młodszym, niedoświadczonym bratem. A Twój husky miał niedokładny chwyt. Nawet, gdyby zacisnął szczęki i trzymał wilka przez pół godziny, to tamten by przeżył. - zaśmiałam się - I dzięki tym dowodom, przeonam władze, że kundle są niebezpieczne i trzeba je zabrać lub uśpić. - dokończyłam i nim coś powiedziała, zapięłam kurtynę, która była na tyle wytrzymała, by zatrzymać wilka lub psa
-Spodziewałam się bardziej żywiołowej reakcji - szepnęła Is
-Jeszcze zobaczymy - wyszczerzyłam się
-Dobra, idę już. Bay! - pożegnała się Is i wyszła przez moje wielkie okno
Zamknęłam za nią okno i złapałam za szkicownik. Oddałam scenę, gdy pies gasnął w szczękach wilka. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk.
-Eeee.... jak Ty się nazywałaś? - spytałam - Nieważne. Co to za dźwięk, Jagódko?
Uznałam, że to, że jeszcze nie wysłałam e-mail'u przemilczę Ashley?
-Robota amotora - skwitowałam - Słaby nacisk. Wilk mógłby zemdleć, ale nie zdechłby, nawet, gdyby siedział pół godziny w mocniejszym uścisku. Nic mu nie jest.
-Kto to zrobił? - sytała Is
-Jest jedna osoba, która mnie nienawidzi i ma kundle-amatory. Widać, że został złapany za gardło i przygnieciony. Ale żaden pies, nie wiem jak dobry, nie pokona wilka - odpowiedziałam - Idę sprawdzić kamery, ale i tak wiem czyja to wina. Jagódka pożałuje
Zabrałyśmy wilka i poszłyśmy do pokoju. Corrie truchtała obok nas, warcząc. Była w ciąży, więc nie mogła długo walczyć. Nagle zobaczyłam wilki w lesie. Gwizdnęłam i przybiegły do mnie. Is nie miała nic przeciwko, by wilki osiadły się w jej pokoju. Wypłukałam sierść czarnego wilka i nagle krzyknęłam.
-Co się stało? - spytała Is
-To nie alfa! - wykrzyknęłam - Tamten ma bliznę na karku! - sprawdziłam zęby wilka - To jakiś młodzik, niedoświadczony zabójca.
Poszłam do pokoju i włączyłam monitoring.
-Tak jak myślałyśmy - przyznała Is - Jagódka
Puściłam kilka przekleństw, pod jej adresem. Is wybałuszyła oczy.
-A nie jest taka? - spytałam - Jeszcze pożałuje, że zadarła z wilkami i nami.
-Co chcesz zrobić? - uśmiechnęła się Is - Kolejna zemsta?
-Tak, ale Katy się wtrąca, więc zabierzemy się do tego inaczej - wyszczerzyłam się
-Chyba nie myślisz o... - zaczęła
-Dokładnie o tym - potwierdziłam - Potrzebuję aparatu
~~~~~~~~~~Po pół godzinie~~~~~~~~~~
Siedziałyśmy w moim pokoju. Niebieskowłosa idiotka była na treningu.
-Jesteś pewna? - upewniła się Is
-Nie pozwolę na takie zachowanie. Wysyłam - oznajmiłam
Nagle wparowała Ashley.
-Co wy wymyśliłyście? - wysyczała
-Nie wiesz, że nie powinno sie podsłuchiwać? - zadrwiłam - A to Ty jesteś ta wychowana! - przytoczyłam jej słowa
-Jakbyś chciała wiedzieć, to usuwamy problem od korzenia - uśmiechnęła się Is
-Co masz na myśli?! - wrzasnęła dziewczyna
-To proste - odparłam - Wysyłam e-mail do władz, informując, że Twoje kundle są niebezpieczne - wyszczerzyłam się - I mam dowody, jakimi są zdjęcia i czarny młodzik. Pomyliłaś alfę z jego młodszym, niedoświadczonym bratem. A Twój husky miał niedokładny chwyt. Nawet, gdyby zacisnął szczęki i trzymał wilka przez pół godziny, to tamten by przeżył. - zaśmiałam się - I dzięki tym dowodom, przeonam władze, że kundle są niebezpieczne i trzeba je zabrać lub uśpić. - dokończyłam i nim coś powiedziała, zapięłam kurtynę, która była na tyle wytrzymała, by zatrzymać wilka lub psa
-Spodziewałam się bardziej żywiołowej reakcji - szepnęła Is
-Jeszcze zobaczymy - wyszczerzyłam się
-Dobra, idę już. Bay! - pożegnała się Is i wyszła przez moje wielkie okno
Zamknęłam za nią okno i złapałam za szkicownik. Oddałam scenę, gdy pies gasnął w szczękach wilka. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk.
-Eeee.... jak Ty się nazywałaś? - spytałam - Nieważne. Co to za dźwięk, Jagódko?
Uznałam, że to, że jeszcze nie wysłałam e-mail'u przemilczę Ashley?
Od Ashley
Szybko wybiegłam z pokoju, nawet nie zamykając drzwi i zbiegłam po schodach. Byłam tak wkurzona na tą kundlicę że nawet nie zwróciłam uwagi że na kogoś wpadłam. W pośpiechu przewróciłam osobę. Wybiegłam z domu i popędziłam za dom. Mimo że było około 3 stopni, a ja byłam w topie na ramiączka, cienkich rurkach i ukochanych glanach, zimno mi nie przeszkadzało. Gdy Jenna usłyszała moje kroki, spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Jeden szary wilk z grupki rzucił się w moją stronę. Reszta była zajęta suką i szczeniakiem. Ja odpowiedziałam na atak, kopnięciem ciężkiego glana w pysk zwierzęcia. Wilk zaskamlał jednak nie przerwał ataku.
-Co? Nadal chcesz się bawić? Dobra!
Tym razem mój atak był agresywniejszy. Szary samiec się wreszcie wycofał. Podeszłam do Jenny. Corrie zawarczała głośniej niż zazwyczaj.
-Co wilczyco? Chcesz się pobawić ze mną? Zobaczymy na co Cię stać!
Sama z Jenną nie dam rady potrzebowałam wsparcia. Okno w pokoju chyba było otworzone.
-Snow! Demon!-zawołałam psy.
Po chwili były przy mojej nodze. 4 wilki i Corrie na dziewczynę i 3 husky. W sumie mieliśmy jakieś minimalne szanse. Czarny wilk stojący za Corrie ruszył do ataku. Gdy chciał na mnie skoczyć Snow wybił się z łap i ugryzł go niedaleko gardła. Powalił go na ziemię, a jego szyję trzymał w żelaznym uścisku. Wilk okropnie się szamotał, ale ciężar ciała Snow'a zdecydowanie nie chciał go wypuścić. Z rany na szyi krew obficie wypływała. Gdy zwierzę przestało się szamotać husky puścił i oblizał z pyska krew. Wilk nie zdechł, ale gdyby Snow go nie puścił byłoby po nim. Pozostałe wilki powoli wycofały się w las po porażce samca alfa. Corrie prawdopodobnie była jego partnerką. Nigdy nie widziałam moich psów tak rozsierdzonych. Corrie po odwrocie wilków nie szła dalej, ale też nie wycofywała się. Nagle zza domu wyszły dwie dziewczyny. Jedna miała czarne przygładzone włosy, druga miała na głowie burzę czerwonych kudłów. To Patrshia i ta druga! Jak ona miała? A Isabel ! Musiałam się gdzieś schować! Wzięłam Lucky'ego na ręce i zawołałam psy. Najszybciej jak mogłam wpadłam krzaki tak by nie potłuc szczeniaka. Te dwie żmije pożałują tego co zrobiły. Nagle usłyszałam pisk. Patrishia podbiegła do czarnego wilka. Wokół zwierzęcia była spora kałuża krwi. Uklękła przy wilku i zaczęła oglądać zwierzę. Isabel tylko stała nad dziewczyną. Nie odzywała się.
Corrie usiadła przy swojej właścicielce.
Tris? Isabel?
-Co? Nadal chcesz się bawić? Dobra!
Tym razem mój atak był agresywniejszy. Szary samiec się wreszcie wycofał. Podeszłam do Jenny. Corrie zawarczała głośniej niż zazwyczaj.
-Co wilczyco? Chcesz się pobawić ze mną? Zobaczymy na co Cię stać!
Sama z Jenną nie dam rady potrzebowałam wsparcia. Okno w pokoju chyba było otworzone.
-Snow! Demon!-zawołałam psy.
Po chwili były przy mojej nodze. 4 wilki i Corrie na dziewczynę i 3 husky. W sumie mieliśmy jakieś minimalne szanse. Czarny wilk stojący za Corrie ruszył do ataku. Gdy chciał na mnie skoczyć Snow wybił się z łap i ugryzł go niedaleko gardła. Powalił go na ziemię, a jego szyję trzymał w żelaznym uścisku. Wilk okropnie się szamotał, ale ciężar ciała Snow'a zdecydowanie nie chciał go wypuścić. Z rany na szyi krew obficie wypływała. Gdy zwierzę przestało się szamotać husky puścił i oblizał z pyska krew. Wilk nie zdechł, ale gdyby Snow go nie puścił byłoby po nim. Pozostałe wilki powoli wycofały się w las po porażce samca alfa. Corrie prawdopodobnie była jego partnerką. Nigdy nie widziałam moich psów tak rozsierdzonych. Corrie po odwrocie wilków nie szła dalej, ale też nie wycofywała się. Nagle zza domu wyszły dwie dziewczyny. Jedna miała czarne przygładzone włosy, druga miała na głowie burzę czerwonych kudłów. To Patrshia i ta druga! Jak ona miała? A Isabel ! Musiałam się gdzieś schować! Wzięłam Lucky'ego na ręce i zawołałam psy. Najszybciej jak mogłam wpadłam krzaki tak by nie potłuc szczeniaka. Te dwie żmije pożałują tego co zrobiły. Nagle usłyszałam pisk. Patrishia podbiegła do czarnego wilka. Wokół zwierzęcia była spora kałuża krwi. Uklękła przy wilku i zaczęła oglądać zwierzę. Isabel tylko stała nad dziewczyną. Nie odzywała się.
Corrie usiadła przy swojej właścicielce.
Tris? Isabel?
środa, 1 stycznia 2014
Od Tris - CD Katy
-Nigdy nie próbowałaś się odegrać? - spytałam - A do tego' skoro masz kamery, to wiesz co ona robiła oraz wiesz, że ona zaczynała konflikty. - przyznałam - W takim razie wiesz o wszystkim. Jak zaczęła kłótnie, wyzywała innych, napuszczała swoje psy na Kastora i Corrie. W takim razie znasz prawdę. Może inni załatwiają to w pokojowy sposób, ale ja taka nie jestem. Nie będę pozwalać się obrażać, ani swojej wilczycy! Ile razy z nią gadałaś? Ciągle powtarza, że jej pieski to mistrzowie czystej krwi, jej koń jest czystej krwi i jest najlepszy, że ona jest dobrze wychowana, bo jest z Nowego Yorku, że my jesteśmy z gorszych miejsc, więc nie mamy gustu, stylu i nikt nas manier nie naauczył! Ja nie mam zamiaru jej znosić! - wywrzeszczałam wszystko co ,,leżało mi na duszy'' i wściekle wyszłam z pokoju
Poszłam do bosków, wypuściłam Serrę i dosiadłam jej na oklep. Było to niebezpieczne, bo klacz często zrzucała i wierzgała, ale teraz chciałam się wyciszyć. A dla mnie najlepsze było ryzyko. Nakierowałam klacz na las i puściłam wodze. Serra zareagowała od razu. Zaczęła cwałować jak nigdy. Cieszyłam się prędkością. Rozpuściłam włosy i zrzuciłam skórzaną kurtkę. Byłam teraz w samym czarnym podkoszulku i jeansach, ale i tak było mi za ciepło. W końcu dotarłam do klifu. Zsiadłam i przywiązałam klacz. Zdjęłam glany, wzięłam rozbieg i skoczyłam w dół. Chwila, którą leciałam była niesamowita. A później wpadłam do wody. Wypłynęłam na powierzchnie i ponownie zanurkowałam. Jeszcze chwilę pływałam, a następnie wyszłam z wody i cała ociekająca wycisnęłam włosy. Przeczesałam je palcami i wlazłam na drzewo. Następnie zrobiłam coś, czego nie próbowałam od lat. Przeszłam na skraj gałęzi, stykający się z gałęzią z drugiego drzewa, naprężyłam mięśnie i przeskoczyłam. Udało się. Zaśmiałam się. Dobra, może nie było wysoko, czy daleko, ale kto normalny, by się ośmielił? Nagle usłyszałam rżenie Serry, wykrzywiającej uszy w stronę rancho. Ktoś szedł. Nadal mokra zsunęłam się na niższą gałąź i wypatrywałam kogoś. Klacz nie przesłyszała się. Po chwili z lasu wyszła Kate.
Katy?
Od Katy cd Tris
-Nie wyjdę póki tego nie wyjaśnimy do końca.
-A co tu wyjaśniać? To jej wina i tyle!-oburzyła się.
-Nie wiem, czy wiesz o tym, ale w każdym pokoju są zainstalowane przeze mnie kamery. Są od dawna, od przejęcia rancha przeze mnie. Mogę w każdym momencie zobaczyć nagrania z ostatniego tygodnia. A poza tym, jeśli tak Ashley Ci nie pasuje mogę ją przenieść gdzieś indziej. Szanuję to że byłaś pierwsza więc przenoszę ją, a nie Ciebie.
-Kamery? Lubisz podglądać ludzi?-powiedziała jakoś dziwnie.
-Nie. Nie oglądam nagrań codziennie. Po prostu wtedy kiedy chodzi o coś ważnego. Na przykład dzisiaj. I możesz nie wierzyć, ale obejrzałam sobie takie jedno nagranie. I zgadnij kto tam był. Masz więc coś do powiedzenia?
Dotąd tylko przyglądająca się nam Ashley nagle się odezwała
-Wiedziałam że to ty zrobiłaś!
-Spokojnie. Jednak Patrishia nie działała sama. Ktoś jej w tym pomógł. Patrishio? Wiesz może kto to był?-zapytałam.
Tris?
-A co tu wyjaśniać? To jej wina i tyle!-oburzyła się.
-Nie wiem, czy wiesz o tym, ale w każdym pokoju są zainstalowane przeze mnie kamery. Są od dawna, od przejęcia rancha przeze mnie. Mogę w każdym momencie zobaczyć nagrania z ostatniego tygodnia. A poza tym, jeśli tak Ashley Ci nie pasuje mogę ją przenieść gdzieś indziej. Szanuję to że byłaś pierwsza więc przenoszę ją, a nie Ciebie.
-Kamery? Lubisz podglądać ludzi?-powiedziała jakoś dziwnie.
-Nie. Nie oglądam nagrań codziennie. Po prostu wtedy kiedy chodzi o coś ważnego. Na przykład dzisiaj. I możesz nie wierzyć, ale obejrzałam sobie takie jedno nagranie. I zgadnij kto tam był. Masz więc coś do powiedzenia?
Dotąd tylko przyglądająca się nam Ashley nagle się odezwała
-Wiedziałam że to ty zrobiłaś!
-Spokojnie. Jednak Patrishia nie działała sama. Ktoś jej w tym pomógł. Patrishio? Wiesz może kto to był?-zapytałam.
Tris?
Od Jace'a - CD Octavii
-Całkiem nieźle tu - przyznałem - Ja osobiście od samochodów wolę motory. W Ameryce mam czarne suzuki. - zamilkłem, bo nie wiedziałem o czym gadać
Po chwili Octavia się podniosła i poszła do auta. Chciała jeszcze pojeździć swoim nowym nabytkiem. Ja przypatrywałem się wodzie.
Octavia? Sorry, ale nie mam pomysłu
Od Octavii - CD Jace'a
-Wow, ślicznie tu.-powiedziałam siadając na trawie, Jace usiadł obok mnie.
> -No, rzeczywiście ładnie.-przytaknął Jace. Zerwałam kwiatek rosnący przede mną w trawie. Zaczęłam obracać go w palcach.
> -Takie same rosły na pastwisku stajni w Denver. Tam zaczęłam jeździć.-powiedziałam wzdychając. Konie są wspaniałe, sam też chyba o tym najlepiej wiesz. Gdyby nie konie nie przyjechałabym tu i nie poznałabym tylu fajnych ludzi.-powiedziałam uśmiechając się do Jace'a.
> Jace? :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)