sobota, 9 listopada 2013

Od Patrishi

Już od przed świtem byłam na nogach. Moja współlokatorka oczywiście spała. Ile można spać?! Nie pojmuje! Zabrałam bluzę, wygodne addidasy i bryczesy. Po przebraniu się wyszłam na dwór, zabierając butelkę wody i kilka owoców. Był rześki poranek, lekko mglisty. Poszłam na łąkę. Tam rozłożyłam koc, położyłam prowiant i zabrałam się za rozgrzewkę. Po półgodzinnej gimnastyce, zabrałam się za jogging. Nim się obejrzałam, przebiegłam truchtem pół łąki. Po obiegnięciu całej łąki, podeszłam do koca i zabrałam się za śniadanie. Automatycznie sięgnęłam po szkicownik i ołówki. Naszkicowałam wilka w czasie łowów. Zawsze lubiłam szkicować dzikie zwierzęta. Nagle przypomniałam sobie o Diamond. Zaczęłam szkicować siwą andaluzkę. Uznałam, że pójdę do boksu i trochę się jej przyjrzę. Zanim wyruszyłam, sprawdziłam na swoim smartphonie godzinę. Było po szóstej. W boksach dokończyłam szkic. Gdy wychodziłam, wpadłam na kogoś. Krzyknęłam, ponieważ nie zauważyłam tej osoby. Mój szkicownik upadł, otwierając się na jednym z wielu szkiców. Upuściłam również koc i inne rzeczy. Zaczęłam je gorączkowo zbierać. Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam jak osoba, na którą wpadłam, przygląda się mojemu szkicowi. Szybko rozpoznałam obraz. Przedstawiał wszystkie osoby na rancho, ustawione jak do zdjęcia. W grupie szczerzących się postaci, nie było tylko mnie. Moja postać widniała daleko w tyle, smutna i nieobecna - taka jak prawie zawsze. Błyskawicznie wyrwałam notes. Dopiero teraz zobaczyłam na kogo wpadłam.
-Cześć! - warknęłam
Głupio mi było, że ktoś zobaczył moje szkice. Były to zwykłe bazgroły. Kilka osób, które je widziała, zapewniała, że są dobre, ale ja byłam ambitna. Według mnie to nie było nic specjalnego.

<Kto dokończy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz