Obudziłam się i spojrzałam na telefon. 6:20.
~Dobra~pomyślałam~jeszcze mogę pospać.~ Spojrzałam na łóżko Patrishii. Oczywiście było puste. Pojechała na łąkę.
Padłam na poduszkę i zasnęłam. Nagle coś zaczęło dzwonić. Drrrr... Drrrr.... Drrr... Zerwałam się na równe nogi. 8:00! Umyłam się, ubrałam i wyszłam w pośpiechu na podwórko. Przy boksie Spartana czekał już sajgon, a kawałek dalej Dark. Pogłaskałam dobermana i nakarmiłam gniadoszka. Następnie poszłam po rzeczy ogiera. Wyczyściłam go, osiodłałam i wyprowadziłam z boksu. Pojechałam do lasu potrenować. Czas dość dobry. Następnie wróciłam do boksu i rozsiodłałam Spartana. poszłam po kilka rzeczy do pokoju, wróciłam i wsiadłam na konia na oklep i pojechałam na łąkę spodziewając się znajomego głosu gitary Patrishi. Jednak nie. Pewnie coś szkicuje. Wtedy łąka wyłoniła się zza zakrętu. Patrishi nie było! Fajnie! Cała łąka dla mnie! Puściłam ogiera wolno, by pobiegał razem z Sajgonem. Rozłożyłam koc, wyjęłam flet i zaczęłam grać jakąś melodię. Wtedy usłyszałam kroki konia. Urwałam i popatrzyłam w stronę dochodzącego dźwięku. Była to Kate na swoim koniu.
- Można - zapytała.
- Myślę, że tak...
< Kate?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz