wtorek, 5 listopada 2013

Od Katy

Kiedy jechałam sobie przez las na Mistralu. Miałam zamiar jechać na leśną polanę. Dałam lekkie łydki. Mój ogier dziko zagalopował.
-Mistral! Spokojnie...-koń lekko zwolnił.
Dotarłam tam w niecałe 10 minut. Chciałam trochę poskakać. Na szczęście był strumień, idealny do treningu skoków. Nakierowałam Mistrala na strumyk. Zacmokałam. Ogier zaczął kłusować. Przeskoczył strumyk. Odwróciłam go i znów nakierowałam na wodę. Jednak koń za wcześnie skoczył... Upadł na przednich nogach, które się pod nim ugięły, przewrócił się, a ja z nim. Wstałam na nogi i podbiegłam do jego głowy.
-Mistral?-pogładziłam go po głowie. Ogier chciał się podnieść, ale zamiast tego tylko dziko zarżał. Podeszłam do jego przedniej nogi.
~Oby nie złamanie ~ pomyślałam.
Zadzwoniłam do mojej koleżanki. Była weterynarzem.
-Jane? Tak to ja Katy. Mogłabyś szybko przyjechać na leśną polanę niedaleko mojego rancha. Wiesz gdzie to jest? Ok, dzięki!-powiedziała że niedługo będzie.-Spokojnie Mistralu.
Niedługo po tym przyjechała Jane.
-Kate... Przykro mi to mówić ale to niestety złamanie-powiedziała po zbadaniu nogi ogiera.
-Co?-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Przykro mi.
Byłam załamana. Ale jak to? Trzeba będzie go uśpić. Nie wierzyłam w to.
Pojechałam z Jane do weterynarii.
Kiedy go usypiali nie patrzyłam na to.
Wróciłam na rancho. Byłam tak przygnębiona że nie zamierzałam się odzywać do nikogo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz