Na dworze było ślicznie. Biały, puszysty śnieg okrył wszystko dookoła. Uznałam że fajnie będzie przejechać się do lasu. Osiodłałam Alex i już miałam wyjechać gdy nagle usłyszałam kogoś. Tym kimś był Cole.
-O hej Cole!-przywitałam się.
-Hej Alice. Gdzie jedziesz?
-Do lasu jedziesz ze mną?
-Tak, chętnie.
*********************************
-Cole... Ja naprawdę przepraszam za tamten pocałunek i moją kłótnie z tobą o to że Cię kocham i w ogóle.
-Nie ma sprawy. To już przeszłość.
-No bo ja, myślałam że mieć chłopaka to, to samo co być fajnym.
-Dobra nie zajmujmy się tym już. Ścigamy się?
-Spoko.
<Cole?>
środa, 27 listopada 2013
poniedziałek, 25 listopada 2013
Od Patrishi - CD Katy
-Wszystkiego najlepszego - powiedziałam i szybko pokazałam kilku osobom na migi, by poszli przynieść jeszcze jedną niespodziankę
Katy z zainteresowaniem oglądałam auto, śmiała się i dziękowała. Wszyscy składali jej życzenia, gratulowali, wychwalali.Ja po prostu podeszłam do niej i przytuliłam ją. Następnie przepchnęłam się przez tłum i poszłam do kuchni.Kilka osób krzątało się przy potrawach. Brakowało deseru, który ja miałam zrobić. Umyłam ręcę, spięłam włosy, założyłam fartuch i zaczęłam przygotowywać jedzenie. Wykorzystałam owoce, które Katy lubiła, a przynajmniej część z nich. Alice zdąrzyła mnie ostrzec na co Katy ma alergię. Szybko się wyrobiłam i poszłam do stajni. Rzuciłam Corrie kupione mięso i pojechałam na oklep przez las. Nie lubiłam urodzin. W lesie słyszałam, że wszyscy świetnie się bawią. Ja nienawidziłam urodzin odkąd skończyłam pięć lat. Nad rzeką zsiadłam ze swej klaczy i klapnęłam przy brzegu rzeki. Chwilę wpatrywałam się w wodne ptactwo. Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.
-Nie bawisz się z nimi?
Ktoś dokończy? A Ty, Katy obowiązkowo napisz o urodzinach!
Katy z zainteresowaniem oglądałam auto, śmiała się i dziękowała. Wszyscy składali jej życzenia, gratulowali, wychwalali.Ja po prostu podeszłam do niej i przytuliłam ją. Następnie przepchnęłam się przez tłum i poszłam do kuchni.Kilka osób krzątało się przy potrawach. Brakowało deseru, który ja miałam zrobić. Umyłam ręcę, spięłam włosy, założyłam fartuch i zaczęłam przygotowywać jedzenie. Wykorzystałam owoce, które Katy lubiła, a przynajmniej część z nich. Alice zdąrzyła mnie ostrzec na co Katy ma alergię. Szybko się wyrobiłam i poszłam do stajni. Rzuciłam Corrie kupione mięso i pojechałam na oklep przez las. Nie lubiłam urodzin. W lesie słyszałam, że wszyscy świetnie się bawią. Ja nienawidziłam urodzin odkąd skończyłam pięć lat. Nad rzeką zsiadłam ze swej klaczy i klapnęłam przy brzegu rzeki. Chwilę wpatrywałam się w wodne ptactwo. Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.
-Nie bawisz się z nimi?
Ktoś dokończy? A Ty, Katy obowiązkowo napisz o urodzinach!
niedziela, 24 listopada 2013
Od Kate cd Patrishii
-Nazwę ją Carmen-oznajmiłam.
-Tak, bardzo ładnie.
Wróciłyśmy wreszcie na rancho. Gdy zaparkowałyśmy usłyszałam głośny krzyk: Wszystkiego najlepszego! Stali tam wszyscy z rancha: Erica, Eva, James, Victoria, Cole, Arni, Alice, Daniel, Wiktoria, a także: mój kuzyn!
~No tak moje urodziny!-pomyślałam ucieszona.
-Dziękuje Wam!-krzyknęłam.
Wszyscy się usunęli z drogi i ukazali piękny samochód, taki o jakim zawsze marzyłam.
Nagle odezwała się Patrishia:
-....
<Patrishia?>
-Tak, bardzo ładnie.
Wróciłyśmy wreszcie na rancho. Gdy zaparkowałyśmy usłyszałam głośny krzyk: Wszystkiego najlepszego! Stali tam wszyscy z rancha: Erica, Eva, James, Victoria, Cole, Arni, Alice, Daniel, Wiktoria, a także: mój kuzyn!
~No tak moje urodziny!-pomyślałam ucieszona.
-Dziękuje Wam!-krzyknęłam.
Wszyscy się usunęli z drogi i ukazali piękny samochód, taki o jakim zawsze marzyłam.
Nagle odezwała się Patrishia:
-....
<Patrishia?>
sobota, 23 listopada 2013
Od Patrishi - CD Katy
Weszłyśmy do domu mojego znajomego ze szkoły. Był weterynarzem. To właśnie on ogłosił śmierć Dark'a i zaproponował Katy nowego psa. Na przeciw wybiegła nam młoda Border Collie.
-Całkiem niezła, ale ja tam wolę Tamaskan Dog. Wyglądają jak wilki.
-Jaka piękna - pisnęła Katy i pogłaskała sukę.
Ja stałam i miętoliłam w dłoni skrawek swojego czarnego T-shirt'u. Katy była zafascynowana psem. Dopytywała się o wszystkie szczegóły. Ja założyłam słuchawki i na Mp4 słuchałam ulubionych zespołów rock'owych i metalowych.
-Patrishia - zawołała Katy
-Hmm? - mruknęłam
-Idę dokończyć formalności. Idziesz czy poczekasz tutaj? - spytała
-Ehm - mruknęłam na potwierdzenie i skierowałam się do salonu
Po chwili szłyśmy przez miasto, a Katy szczebiotała o nowej pupilce. Poszłyśmy jeszcze do sklepów - Katy poszukać czegoś dla swoich podopiecznych, a ja do mięsnego. Kupiłam tam duży kawał mięsa dla Corrie, a następnie zaszłam do spożywczego po owoce i jajka na śniadanie. Później poszukałam Katy. Spotkałam ją przy mojej furgonetce.
-Wracamy? - spytała
-Ehm - potwierdziłam zamyślona
Kiedy jechałam Katy zagaiła rozmowę.
-... - oznajmiła
Katy?
-Całkiem niezła, ale ja tam wolę Tamaskan Dog. Wyglądają jak wilki.
-Jaka piękna - pisnęła Katy i pogłaskała sukę.
Ja stałam i miętoliłam w dłoni skrawek swojego czarnego T-shirt'u. Katy była zafascynowana psem. Dopytywała się o wszystkie szczegóły. Ja założyłam słuchawki i na Mp4 słuchałam ulubionych zespołów rock'owych i metalowych.
-Patrishia - zawołała Katy
-Hmm? - mruknęłam
-Idę dokończyć formalności. Idziesz czy poczekasz tutaj? - spytała
-Ehm - mruknęłam na potwierdzenie i skierowałam się do salonu
Po chwili szłyśmy przez miasto, a Katy szczebiotała o nowej pupilce. Poszłyśmy jeszcze do sklepów - Katy poszukać czegoś dla swoich podopiecznych, a ja do mięsnego. Kupiłam tam duży kawał mięsa dla Corrie, a następnie zaszłam do spożywczego po owoce i jajka na śniadanie. Później poszukałam Katy. Spotkałam ją przy mojej furgonetce.
-Wracamy? - spytała
-Ehm - potwierdziłam zamyślona
Kiedy jechałam Katy zagaiła rozmowę.
-... - oznajmiła
Katy?
Od Katy - CD Patrishi
-I jak? - zapytała
-Dark... nie żyje
-Tak mi przykro Katy
-Nie ma sprawy. Nie musisz - powiedziałam - Ale zaoferowali mi psa. Border Collie.
-To wspaniale - uśmiechnęła się
-Mam dziś wieczorem po niego iść
-Pójdę z tobą!
**********************
-Jaki słodki! - krzyknęła Patrishia
-Tak, masz rację
Patrishia?
-Dark... nie żyje
-Tak mi przykro Katy
-Nie ma sprawy. Nie musisz - powiedziałam - Ale zaoferowali mi psa. Border Collie.
-To wspaniale - uśmiechnęła się
-Mam dziś wieczorem po niego iść
-Pójdę z tobą!
**********************
-Jaki słodki! - krzyknęła Patrishia
-Tak, masz rację
Patrishia?
piątek, 22 listopada 2013
Od Patrishi - CD Katy
Zobaczyłam Katy i jakiegoś wilka. Pobiegłam, ale drapieżnik mocno poturbował Dark'a. Katy kopnęła wilka glanem, co go ogłuszyło i zwiał. Wreszcie do nich dotarłam. Katy klęczała i płakała.
-Katy, hey Katy - powiedziałam kładąc jej dłoń na ramieniu - Spokojnie. Zamiast płakać musimy działać.
Nagle zauważyłam skradającego się wilka, tego samego, który zaatakował Dark'a. Prawie skoczył na Katy, ale w porę zareagowałam.
-Uważaj! - wrzasnęłam i skoczyłam przed Katy
Wtedy zaszarżowała Corrie. Skoczyła i zaczęła atakować swojego wilczego brata. Moja wilczyca dawała sobie radę, ale w pewnym momencie straciła przewagę.
-Corrie! - krzyknęłam i wyciągnęłam pistolet
Nie mogłam strzelić, bo wilki były za blisko siebie. Nagle z lasu wyskoczył inny, ciemnoszary wilk.
-Nie uda jej się! - zapłakała Katy
-Corrie zna tego szarego. Zaprzyjaźniła się z nim. - odetchnęłam z ulgą
Po chwili czarny wilk legł martwy. Dwa pozostałe podbiegły do mnie i zaczęły przy mnie warować. Ja wtedy myślałam o Dark'u. Szybko sprawdziłam, czy jeszcze dycha. Ciężko było mi cokolwiek wychwycić. Podniosłam go i pobiegłam przez łąkę. Szybko dobiegłam do rancho, wsiadłam do swojej furgonetki i z maksymalną prędkością pojechałam do miasta. Był tam znajomy mi weterynarz. Wziął Dark'a i zabrał go do gabinetu. Usiadłam i czekałam przed drzwiami. Po chwili wpadła zapłakana Katy, nadal pochlipująca.
Katy?
-Katy, hey Katy - powiedziałam kładąc jej dłoń na ramieniu - Spokojnie. Zamiast płakać musimy działać.
Nagle zauważyłam skradającego się wilka, tego samego, który zaatakował Dark'a. Prawie skoczył na Katy, ale w porę zareagowałam.
-Uważaj! - wrzasnęłam i skoczyłam przed Katy
Wtedy zaszarżowała Corrie. Skoczyła i zaczęła atakować swojego wilczego brata. Moja wilczyca dawała sobie radę, ale w pewnym momencie straciła przewagę.
-Corrie! - krzyknęłam i wyciągnęłam pistolet
Nie mogłam strzelić, bo wilki były za blisko siebie. Nagle z lasu wyskoczył inny, ciemnoszary wilk.
-Nie uda jej się! - zapłakała Katy
-Corrie zna tego szarego. Zaprzyjaźniła się z nim. - odetchnęłam z ulgą
Po chwili czarny wilk legł martwy. Dwa pozostałe podbiegły do mnie i zaczęły przy mnie warować. Ja wtedy myślałam o Dark'u. Szybko sprawdziłam, czy jeszcze dycha. Ciężko było mi cokolwiek wychwycić. Podniosłam go i pobiegłam przez łąkę. Szybko dobiegłam do rancho, wsiadłam do swojej furgonetki i z maksymalną prędkością pojechałam do miasta. Był tam znajomy mi weterynarz. Wziął Dark'a i zabrał go do gabinetu. Usiadłam i czekałam przed drzwiami. Po chwili wpadła zapłakana Katy, nadal pochlipująca.
Katy?
Od Kate
Właśnie szłam do lasu. Diamond zostawiłam na ranchu. Obok mnie truchtał Dark. Po kilkuminutowym spacerze dotarliśmy na łąkę. Położyłam się na trawie i zaczęłam słuchać muzyki z telefonu. Nagle usłyszałam warczenie. Podniosłam się i zobaczyłam dwa psy. A raczej psa i wilka. To był Dark i... nieznany czarny wilk. Słyszałam że w tych lasach występują wilki, ale nigdy żadnego na wolności nie widziałam. Wilk rzucił się na Dark'a. Z przerażeniem patrzyłam na toczącą się walkę. Po chwili pobiegłam i kopnęłam wilka. Raczej kopnięcie glanem boli. Wilk zostawił dobermana i pobiegł do lasu.
-Dark?-uklęknęłam obok jego głowy. Zapiszczał. Później nie dawał oznak życia.
Zaczęła płakać.
~Najpierw koń teraz pies. Przeklęty pech!~krzyczałam w myślach.
Z lasu wyszła Patrshia.
-Katy?
<Patrishia?>
-Dark?-uklęknęłam obok jego głowy. Zapiszczał. Później nie dawał oznak życia.
Zaczęła płakać.
~Najpierw koń teraz pies. Przeklęty pech!~krzyczałam w myślach.
Z lasu wyszła Patrshia.
-Katy?
<Patrishia?>
wtorek, 19 listopada 2013
Od Patrishi - CD Katy
-Dobra... wiecie ja idę zająć się przygotowaniami. Cześć! - zawołałam
Kiedy mijałam James'a ten zapytał
-Co przygotowywać?
-Ognisko - urządzamy razem z Katy - odparłam wesoło i poszłam do kuchni przygotować jedzenie i poszukać koców.
Gdy koce leżały już poskładane, a ja wrzucałam do lodówki jedzenie, weszła Katy i James, dziwnie milczący.
-O co chodzi? - powiedziałam przyglądając się im zmrużonymi oczyma.
Katy? James?
Kiedy mijałam James'a ten zapytał
-Co przygotowywać?
-Ognisko - urządzamy razem z Katy - odparłam wesoło i poszłam do kuchni przygotować jedzenie i poszukać koców.
Gdy koce leżały już poskładane, a ja wrzucałam do lodówki jedzenie, weszła Katy i James, dziwnie milczący.
-O co chodzi? - powiedziałam przyglądając się im zmrużonymi oczyma.
Katy? James?
Od Katy - CD Patrishi
> -No, dobrze.
> -Dziękuję!-krzyknęła dziewczyna.
> -To w takim razie chodź przygotować coś do jedzenia-uśmiechnęłam się.
> Gdy wróciłyśmy na rancho usłyszałam ze strony domu krzyki. Kiedy weszłam zobaczyłam Nick'a i James'a.
> -Hej?! Co tu się dzieje?!
> -Podobno go pocałowałaś! To prawda?!-krzyknął oburzony James.
> -To nieprawda! On ją pocałował chociaż Katy tego nie chciała-odezwała się Patrishia.
> -Dobra ja się zmywam!-oznajmił Nick.
> -Chwila!-krzyknęłam. Po czym podeszłam do niego i ponownie go uderzyłam w twarz-Tak. Teraz możesz iść.
>
>
> <Patrishia? Może James?>
> -Dziękuję!-krzyknęła dziewczyna.
> -To w takim razie chodź przygotować coś do jedzenia-uśmiechnęłam się.
> Gdy wróciłyśmy na rancho usłyszałam ze strony domu krzyki. Kiedy weszłam zobaczyłam Nick'a i James'a.
> -Hej?! Co tu się dzieje?!
> -Podobno go pocałowałaś! To prawda?!-krzyknął oburzony James.
> -To nieprawda! On ją pocałował chociaż Katy tego nie chciała-odezwała się Patrishia.
> -Dobra ja się zmywam!-oznajmił Nick.
> -Chwila!-krzyknęłam. Po czym podeszłam do niego i ponownie go uderzyłam w twarz-Tak. Teraz możesz iść.
>
>
> <Patrishia? Może James?>
Od Patrishi - CD Katy
-Chcesz o tym mówić? - spytałam
-Nie! - rzuciła ostro
-Dobrze, to pogadajmy o czymś innym. - oznajmiłam - Mam pewną propozycję
-Jaką? - spojrzała na mnie zaciekawiona
-Co powiedziałabyś na ognisko? Przecież mamy miejsce na nie, przy altanie. Moglibyśmy urządzić je wieczorem, pogadalibyśmy, upiekliśmy kiełbasę, puściliśmy muzykę. Wszystkim byliby za. - zapewniałam
-No sama nie wiem... - wahała się
-No proszę! Ehh... - w końcu zmusiłam się do ostatecznego argumentu - Zagrałabym coś. Może inni też. No proszę!
-No... - podjęła decyzję
Katy?
-Nie! - rzuciła ostro
-Dobrze, to pogadajmy o czymś innym. - oznajmiłam - Mam pewną propozycję
-Jaką? - spojrzała na mnie zaciekawiona
-Co powiedziałabyś na ognisko? Przecież mamy miejsce na nie, przy altanie. Moglibyśmy urządzić je wieczorem, pogadalibyśmy, upiekliśmy kiełbasę, puściliśmy muzykę. Wszystkim byliby za. - zapewniałam
-No sama nie wiem... - wahała się
-No proszę! Ehh... - w końcu zmusiłam się do ostatecznego argumentu - Zagrałabym coś. Może inni też. No proszę!
-No... - podjęła decyzję
Katy?
O Katy - CD Patrishi
Diamond skakała jak nigdy dotąd. Jednak Patrishia i tak była ode mnie lepsza. W końcu się znudziłyśmy i pojechałyśmy na łąkę. Puściłyśmy konie, a same rozłożyłyśmy koc i usiadłyśmy obok siebie. Nagle usłyszałam tęten końskich kopyt.
-Hej! Jest tu ktoś o imieniu Kate? -Nick? Co ty tu robisz?! -Kto to?-szepnęła Patrishia. -Mój były chłopak.-odpowiedziałam. Nagle poderwałam się na nogi i podbiegłam do niego. Już miał coś powiedzieć gdy zaczęłam krzyczeć: -Wynoś się stąd! W tej chwili! -Ale Katy. Chciałem Cię przeprosić. -Żadnych przeprosin! Idź stąd. Zszedł z konia. I zrobił coś czego się nie spodziewałam... pocałował mnie w policzek. Ja jednak odepchnęłam i trzepnęłam w policzek. -Jak śmiesz?! -I pamiętaj że Cię nadal kocham!-wsiadł na swojego bułanego araba i odjechał. Patrishia spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem. < Patrishia?> | |||||||||||
niedziela, 17 listopada 2013
UWAGA!
Ponieważ Katy - gracz kocham wilki, zacina się Blogger i nie może wstawiać opowiadań, będę to robić przez pewien czas ja - Patrishia. Opo wysyłajcie do mnie na howrse jestem Horse39
sobota, 9 listopada 2013
Od Patrishi
Już od przed świtem byłam na nogach. Moja współlokatorka oczywiście spała. Ile można spać?! Nie pojmuje! Zabrałam bluzę, wygodne addidasy i bryczesy. Po przebraniu się wyszłam na dwór, zabierając butelkę wody i kilka owoców. Był rześki poranek, lekko mglisty. Poszłam na łąkę. Tam rozłożyłam koc, położyłam prowiant i zabrałam się za rozgrzewkę. Po półgodzinnej gimnastyce, zabrałam się za jogging. Nim się obejrzałam, przebiegłam truchtem pół łąki. Po obiegnięciu całej łąki, podeszłam do koca i zabrałam się za śniadanie. Automatycznie sięgnęłam po szkicownik i ołówki. Naszkicowałam wilka w czasie łowów. Zawsze lubiłam szkicować dzikie zwierzęta. Nagle przypomniałam sobie o Diamond. Zaczęłam szkicować siwą andaluzkę. Uznałam, że pójdę do boksu i trochę się jej przyjrzę. Zanim wyruszyłam, sprawdziłam na swoim smartphonie godzinę. Było po szóstej. W boksach dokończyłam szkic. Gdy wychodziłam, wpadłam na kogoś. Krzyknęłam, ponieważ nie zauważyłam tej osoby. Mój szkicownik upadł, otwierając się na jednym z wielu szkiców. Upuściłam również koc i inne rzeczy. Zaczęłam je gorączkowo zbierać. Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam jak osoba, na którą wpadłam, przygląda się mojemu szkicowi. Szybko rozpoznałam obraz. Przedstawiał wszystkie osoby na rancho, ustawione jak do zdjęcia. W grupie szczerzących się postaci, nie było tylko mnie. Moja postać widniała daleko w tyle, smutna i nieobecna - taka jak prawie zawsze. Błyskawicznie wyrwałam notes. Dopiero teraz zobaczyłam na kogo wpadłam.
-Cześć! - warknęłam
Głupio mi było, że ktoś zobaczył moje szkice. Były to zwykłe bazgroły. Kilka osób, które je widziała, zapewniała, że są dobre, ale ja byłam ambitna. Według mnie to nie było nic specjalnego.
<Kto dokończy?>
-Cześć! - warknęłam
Głupio mi było, że ktoś zobaczył moje szkice. Były to zwykłe bazgroły. Kilka osób, które je widziała, zapewniała, że są dobre, ale ja byłam ambitna. Według mnie to nie było nic specjalnego.
<Kto dokończy?>
czwartek, 7 listopada 2013
Od Patrishi - CD Katy
-Dzięki, ale to nie moja zasługa, tylko Twojej klaczy. Ja nic nie zrobiłam. - odpowiedziałam z uśmiechem, głaszcząc andaluzkę.
Katy patrzyła na mnie, jak bym była z kosmosu. Mimo to, nic nie powiedziała. W końcu podałam jej uzdę.
-Spróbuj teraz skoczyć - poleciłam
-Dobra - powiedziała Katy
Katy wsiadła na Diamond i przymierzyła się do skoku. Klacz podbiegła do wody, ale zamiast skoczyć, weszła do niej. Zaśmiałam się.
-Chodź, mam jeszcze jeden pomysł - oznajmiłam
-Czyli, co? - spytała Katy
-Mogę jej dosiąść? - spytałam
Katy długo się wahała. W końcu wskazała mi klacz, udzielając zgody. Sprawnie wskoczyłam na klacz i oddaliłam się od wody. Katy obserwowała mnie podejrzliwie. Lekko popędziłam kłusem, przyśpieszając. Kiedy miałam wystarczającą prędkość, nakierowałam Diamond na strumień. Klacz nie przeskoczyła, tylko przeszła przez wodę. Spodziewałam się tego. Zwinnie wygięłam się, by móc sięgnąć do jej ucha. Po chwili zeszłam i oddałam wodze Katy. Ta znowu spróbowała i tym razem klacz skoczyła. Katy wyraźnie się ucieszyła. Później wsiadłam na Kamę i też przeskoczyłam wodę. Uznałyśmy, że urządzimy zawody.
<Katy?>
Katy patrzyła na mnie, jak bym była z kosmosu. Mimo to, nic nie powiedziała. W końcu podałam jej uzdę.
-Spróbuj teraz skoczyć - poleciłam
-Dobra - powiedziała Katy
Katy wsiadła na Diamond i przymierzyła się do skoku. Klacz podbiegła do wody, ale zamiast skoczyć, weszła do niej. Zaśmiałam się.
-Chodź, mam jeszcze jeden pomysł - oznajmiłam
-Czyli, co? - spytała Katy
-Mogę jej dosiąść? - spytałam
Katy długo się wahała. W końcu wskazała mi klacz, udzielając zgody. Sprawnie wskoczyłam na klacz i oddaliłam się od wody. Katy obserwowała mnie podejrzliwie. Lekko popędziłam kłusem, przyśpieszając. Kiedy miałam wystarczającą prędkość, nakierowałam Diamond na strumień. Klacz nie przeskoczyła, tylko przeszła przez wodę. Spodziewałam się tego. Zwinnie wygięłam się, by móc sięgnąć do jej ucha. Po chwili zeszłam i oddałam wodze Katy. Ta znowu spróbowała i tym razem klacz skoczyła. Katy wyraźnie się ucieszyła. Później wsiadłam na Kamę i też przeskoczyłam wodę. Uznałyśmy, że urządzimy zawody.
<Katy?>
Od Katy cd Patrishii
-Niezła nie? Tylko jedyny jej minus to to że boi się wody. Nadal próbuję ją przyzwyczaić do tego.
-Dobra, dobra-poklepała klacz po szyi.
-Już ją kocham. Nawet mi nie przeszkadzają jej wady.
-Może się gdzieś przejedziemy?
-Możemy.
Przygotowałyśmy konie i pojechałyśmy do lasu.
-O nie! Będziemy musiały skakać przez wodę?-zapytałam Patrishię.
-Postaram się ją do tego przekonać.
Zatrzymałyśmy się przy strumieniu. Patrishia zeszła z Kamy. Ja powtórzyłam to Diamond.
-Hej Diamond-powiedziała dziewczyna cicho.
-Jesteś pewna tego co robisz? Może być trochę nerwowa. Jednak Patrishia nie zwróciła na mnie uwagi.
-Chodź mała-pociągnęła lekko Diamond za uzdę w stronę wody. Ale klacz tylko zarżała i jeszcze bardziej się temu opierała-Diamond, no chodź-wyszeptała jej parę słów do ucha, po czym klaczka zaczęła iść w stronę strumienia. Po chwili stała w wodzie która sięgała jej do pęcin.
-Jesteś niesamowita-powiedziałam do Patrishii.
-Dobra, dobra-poklepała klacz po szyi.
-Już ją kocham. Nawet mi nie przeszkadzają jej wady.
-Może się gdzieś przejedziemy?
-Możemy.
Przygotowałyśmy konie i pojechałyśmy do lasu.
-O nie! Będziemy musiały skakać przez wodę?-zapytałam Patrishię.
-Postaram się ją do tego przekonać.
Zatrzymałyśmy się przy strumieniu. Patrishia zeszła z Kamy. Ja powtórzyłam to Diamond.
-Hej Diamond-powiedziała dziewczyna cicho.
-Jesteś pewna tego co robisz? Może być trochę nerwowa. Jednak Patrishia nie zwróciła na mnie uwagi.
-Chodź mała-pociągnęła lekko Diamond za uzdę w stronę wody. Ale klacz tylko zarżała i jeszcze bardziej się temu opierała-Diamond, no chodź-wyszeptała jej parę słów do ucha, po czym klaczka zaczęła iść w stronę strumienia. Po chwili stała w wodzie która sięgała jej do pęcin.
-Jesteś niesamowita-powiedziałam do Patrishii.
środa, 6 listopada 2013
Od Patrishi - CD Katy
-Jest trochę nerwowa, bo to jej pierwsza ciąża. Weź najpierw źrebkę. Pójdzie za nią. Uspokoiła się jak zaszła w ciąże - podpowiedziałam
Katy posłuchała mojej rady i łatwo wprowadziła obie do boksu, choć klaczka rżała niespokojnie i lekko szarpała uzdę.
-A dlaczego mi je przywiozłaś? - spytała
-Klacz będzie tu miała dobrą opiekę, a źrebkę przy okazji bym trenowała. Oczywiście inni też mogą się nią zajmować. A na mojej klaczy każdy może jeździć. Jeszcze opiekuje się źrebką, ale niedługo przestanie. To co? Idziemy do Twojej andaluzki?
-Okey - zawołała
Diamond była siwą andaluzką.
<Katy?>
Katy posłuchała mojej rady i łatwo wprowadziła obie do boksu, choć klaczka rżała niespokojnie i lekko szarpała uzdę.
-A dlaczego mi je przywiozłaś? - spytała
-Klacz będzie tu miała dobrą opiekę, a źrebkę przy okazji bym trenowała. Oczywiście inni też mogą się nią zajmować. A na mojej klaczy każdy może jeździć. Jeszcze opiekuje się źrebką, ale niedługo przestanie. To co? Idziemy do Twojej andaluzki?
-Okey - zawołała
Diamond była siwą andaluzką.
<Katy?>
Od Katy cd Patrishii
-Są piękne! Naprawdę! Jak się nazywają?
-Klacz to Hellea, a źrebka Faully, araby.
-Jak zaprowadzę je do stajni pokażę Ci Diamond-powiedziałam.
Kiedy podeszłam do klaczy i próbowałam złapać ją za uzdę, zarżała i stanęła dęba. Gdy upadła przyczepa się zatrzęsła.
-Spokojnie!-krzyknęłam.
-Trochę nerwowa co? -powiedziała Patrishia z tyłu.
~Wątpię czy tylko trochę~pomyślałam.
<Patrishia? Sorry nie miałam pomysłu>
-Klacz to Hellea, a źrebka Faully, araby.
-Jak zaprowadzę je do stajni pokażę Ci Diamond-powiedziałam.
Kiedy podeszłam do klaczy i próbowałam złapać ją za uzdę, zarżała i stanęła dęba. Gdy upadła przyczepa się zatrzęsła.
-Spokojnie!-krzyknęłam.
-Trochę nerwowa co? -powiedziała Patrishia z tyłu.
~Wątpię czy tylko trochę~pomyślałam.
<Patrishia? Sorry nie miałam pomysłu>
Od Patrishi
Po długiej podróży wreszcie dotarłam na ląd. Z Ameryki płynęłam statkiem. Zostało jeszcze kilkaset kilometrów moją furgonetką z przyczepą. W przenośnym boksie były dwa konie. Mały prezent dla Katy i jej rancho. Były z mojej stadniny. Siwa klacz, Hellea miała 6 lat, była całkiem niezła. Wygrała niejedne zawody. Od zawsze była narowista i tylko j nad nią panowałam. Wielokrotnie mnie zrzucała. Nauczyłam się spadać tak, by nic sobie nie zrobić. Myślałam, by jeszcze zacząć robić obroty w powietrzu. Od czasu kiedy zaszła w ciąże, zupełnie spokorniała. Jej córka Faully, niecały roczniak uwielbia biegać i skakać. Jest bardzo szybka jak na źreba, ale niezbyt lubi innych. Miałam nadzieję, że prezent się sprawdzi.
----------------------------------------------------------
Po długiej jeździe, wreszcie znalazłam się na miejscu. Wyglądałam strasznie. Noc w furgonetce, nawet takiej jak moja, nie była w stanie zapewnić mi dobrego wyglądu. Byłam rozczochrana, miałam cienie pod oczami. Mimo to, gdy przyjechałam, Katy rzuciła mi się na szyję.
-Mam dla Ciebie i rancho, prezent - powiedziałam
Katy wyglądała na podekscytowaną. Pytała "Co to?" Ja bez słowa podeszłam do boksu.
-Sama zobacz - zaproponowałam
Katy podbiegła i otworzyła drzwi. Krzyknęła z radości. Pewnie słychać ją było na całym rancho. Pewnie tak, ponieważ po chwili przybiegło kilka osób. Katy nadal piszczała, a ja zaczęłam ją uciszać. Źrebka była spokojna, a jej matka płoszyła. Nerwowo się rozglądała.
<Katy?>
----------------------------------------------------------
Po długiej jeździe, wreszcie znalazłam się na miejscu. Wyglądałam strasznie. Noc w furgonetce, nawet takiej jak moja, nie była w stanie zapewnić mi dobrego wyglądu. Byłam rozczochrana, miałam cienie pod oczami. Mimo to, gdy przyjechałam, Katy rzuciła mi się na szyję.
-Mam dla Ciebie i rancho, prezent - powiedziałam
Katy wyglądała na podekscytowaną. Pytała "Co to?" Ja bez słowa podeszłam do boksu.
-Sama zobacz - zaproponowałam
Katy podbiegła i otworzyła drzwi. Krzyknęła z radości. Pewnie słychać ją było na całym rancho. Pewnie tak, ponieważ po chwili przybiegło kilka osób. Katy nadal piszczała, a ja zaczęłam ją uciszać. Źrebka była spokojna, a jej matka płoszyła. Nerwowo się rozglądała.
<Katy?>
wtorek, 5 listopada 2013
Od Patrishi - CD Katy
Szybko odpisałam
-Super! Ciekawa jestem jak wygląda! Nigdy nie szkicowałam andaluza, więc chętnie to zrobię. Są niezłe w ujeżdżaniu. Wracam na Tw rancho za pięć dni.
Poszłam dokonać ostatnich formalności. Sprzedałam kilka koni i zakupiłam dobrą klacz do rozrodu i lekcji. Miałam nadzieję, że to wystarczy. Była dość młoda i dobra.
Następnego dnia się pakowałam. Już wkrótce miałam wrócić na rancho.
I co u Was?
-Super! Ciekawa jestem jak wygląda! Nigdy nie szkicowałam andaluza, więc chętnie to zrobię. Są niezłe w ujeżdżaniu. Wracam na Tw rancho za pięć dni.
Poszłam dokonać ostatnich formalności. Sprzedałam kilka koni i zakupiłam dobrą klacz do rozrodu i lekcji. Miałam nadzieję, że to wystarczy. Była dość młoda i dobra.
Następnego dnia się pakowałam. Już wkrótce miałam wrócić na rancho.
I co u Was?
Od Katy
Gdy czytałam magazyn. Zobaczyłam pewną reklamę na dole strony:
Diamond ma być oddanana rzeź! Koń andaluzyjski, klacz. Jeśli mógłbyś/mogłabyś zaadoptować tego pięknego konia zgłoś się do naszej stadniny!
Koń do adopcji? Pasuje w sam raz! Szybko muszę tam jechać! Poszłam do stajni.
~Którego konia wybrać?~pomyślałam.
-Beauty!-no tak ten ogier będzie się nadawał.
Poszłam po ogiera. Oporządziłam go i dosiadłam. Szybko pojechałam na podany w gazecie adres.
-Dzień dobry. Chciałabym zaadoptować tego konia o imieniu Diamond.
-Naprawdę? Proszę za mną.
W zaniedbanych boksach stały konie. Wkrótce zauważyłam pięknego andaluza. Kiedy wypełniłam formularz szybko pojechałam na rancho. I wysłałam smsa Patrishii o nowym koniu.
-Hi Patrishia! Mam nową klacz. Ma na imię Diamond. Ładnie nie? Andaluzyjska.Dobra nie będę się rozpisywać, bo idę do Diamond.
Patrishia?
Diamond ma być oddanana rzeź! Koń andaluzyjski, klacz. Jeśli mógłbyś/mogłabyś zaadoptować tego pięknego konia zgłoś się do naszej stadniny!
Koń do adopcji? Pasuje w sam raz! Szybko muszę tam jechać! Poszłam do stajni.
~Którego konia wybrać?~pomyślałam.
-Beauty!-no tak ten ogier będzie się nadawał.
Poszłam po ogiera. Oporządziłam go i dosiadłam. Szybko pojechałam na podany w gazecie adres.
-Dzień dobry. Chciałabym zaadoptować tego konia o imieniu Diamond.
-Naprawdę? Proszę za mną.
W zaniedbanych boksach stały konie. Wkrótce zauważyłam pięknego andaluza. Kiedy wypełniłam formularz szybko pojechałam na rancho. I wysłałam smsa Patrishii o nowym koniu.
-Hi Patrishia! Mam nową klacz. Ma na imię Diamond. Ładnie nie? Andaluzyjska.Dobra nie będę się rozpisywać, bo idę do Diamond.
Patrishia?
Od Patrishi - CD Katy
Kiedy przeczytałam SMS, szybko zadzwoniłam
-Hey Patrishia - powiedziała smutno Katy
-Hey Katy. Wiesz, czuję się podobnie. Moja pierwsza klacz zdechła. Sama wiesz, dlatego wyjechałam. To była pamiątka po mojej matce. Shanta była głównym źródłem dochodów mojej stadniny. Przykro mi, Katy, ale sama wiesz, że każdy w końcu umrze. Jak chcesz to się wypłacz - to nie wstyd. Kochałaś tego konia.
Przez chwilę słyszałam ciche łkanie Katy. Gdy się opanowała powiedziała, chcąc zmienić temat
-A kiedy wracasz?
-Za niecały tydzień. Jak Kama? - spytałam
-Już lepiej. Rany się pogoiły, już może biegać.
-Zgaduję, że teraz będziesz jeździć na Beauty, ale jak chcesz i Ci się uda, to spróbuj na Kamie. Jest szybsza od wielu anglików.
-Przepraszam Cię, ale muszę kończyć. Dzięki za wszystko. - powiedziała Katy
-Raczej ja dziękuje za opiekę nad Kamą. Bay!
Rozłączyłam się i wróciłam do roboty. Nagle wpadłam na pomysł, jak uratować stadninę od bankructwa. Pognałam do stajni.
I co u Was na rancho?
-Hey Patrishia - powiedziała smutno Katy
-Hey Katy. Wiesz, czuję się podobnie. Moja pierwsza klacz zdechła. Sama wiesz, dlatego wyjechałam. To była pamiątka po mojej matce. Shanta była głównym źródłem dochodów mojej stadniny. Przykro mi, Katy, ale sama wiesz, że każdy w końcu umrze. Jak chcesz to się wypłacz - to nie wstyd. Kochałaś tego konia.
Przez chwilę słyszałam ciche łkanie Katy. Gdy się opanowała powiedziała, chcąc zmienić temat
-A kiedy wracasz?
-Za niecały tydzień. Jak Kama? - spytałam
-Już lepiej. Rany się pogoiły, już może biegać.
-Zgaduję, że teraz będziesz jeździć na Beauty, ale jak chcesz i Ci się uda, to spróbuj na Kamie. Jest szybsza od wielu anglików.
-Przepraszam Cię, ale muszę kończyć. Dzięki za wszystko. - powiedziała Katy
-Raczej ja dziękuje za opiekę nad Kamą. Bay!
Rozłączyłam się i wróciłam do roboty. Nagle wpadłam na pomysł, jak uratować stadninę od bankructwa. Pognałam do stajni.
I co u Was na rancho?
Od Kate cd Patrishii
-Droga Patrishio! Jak tam u Ciebie? U mnie nie za ciekawie. Ostatnio Mistral został uśpiony. Złamał nogę. To moja wina. Gdybym nie upadła mu na szyję gdy skakał wylądował by w strumieniu normalnie. Tak mi smutno bez niego. Bez jego lśniącej, miękkiej sierści i powiewającej na wietrze grzywy. Dobra już nie gadam o swoich smutkach. Kama czuje się świetnie. Już nawet normalnie biega. Moja koleżanka, weterynarz, obejrzała klacz i posmarowała skaleczenia specjalnym kremem. Bez Ciebie jest trochę nerwowa, ale daję radę. A jak u Ciebie? Kiedy wracasz?
Patrishia?
Patrishia?
Od Katy
Kiedy jechałam sobie przez las na Mistralu. Miałam zamiar jechać na leśną polanę. Dałam lekkie łydki. Mój ogier dziko zagalopował.
-Mistral! Spokojnie...-koń lekko zwolnił.
Dotarłam tam w niecałe 10 minut. Chciałam trochę poskakać. Na szczęście był strumień, idealny do treningu skoków. Nakierowałam Mistrala na strumyk. Zacmokałam. Ogier zaczął kłusować. Przeskoczył strumyk. Odwróciłam go i znów nakierowałam na wodę. Jednak koń za wcześnie skoczył... Upadł na przednich nogach, które się pod nim ugięły, przewrócił się, a ja z nim. Wstałam na nogi i podbiegłam do jego głowy.
-Mistral?-pogładziłam go po głowie. Ogier chciał się podnieść, ale zamiast tego tylko dziko zarżał. Podeszłam do jego przedniej nogi.
~Oby nie złamanie ~ pomyślałam.
Zadzwoniłam do mojej koleżanki. Była weterynarzem.
-Jane? Tak to ja Katy. Mogłabyś szybko przyjechać na leśną polanę niedaleko mojego rancha. Wiesz gdzie to jest? Ok, dzięki!-powiedziała że niedługo będzie.-Spokojnie Mistralu.
Niedługo po tym przyjechała Jane.
-Kate... Przykro mi to mówić ale to niestety złamanie-powiedziała po zbadaniu nogi ogiera.
-Co?-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Przykro mi.
Byłam załamana. Ale jak to? Trzeba będzie go uśpić. Nie wierzyłam w to.
Pojechałam z Jane do weterynarii.
Kiedy go usypiali nie patrzyłam na to.
Wróciłam na rancho. Byłam tak przygnębiona że nie zamierzałam się odzywać do nikogo.
-Mistral! Spokojnie...-koń lekko zwolnił.
Dotarłam tam w niecałe 10 minut. Chciałam trochę poskakać. Na szczęście był strumień, idealny do treningu skoków. Nakierowałam Mistrala na strumyk. Zacmokałam. Ogier zaczął kłusować. Przeskoczył strumyk. Odwróciłam go i znów nakierowałam na wodę. Jednak koń za wcześnie skoczył... Upadł na przednich nogach, które się pod nim ugięły, przewrócił się, a ja z nim. Wstałam na nogi i podbiegłam do jego głowy.
-Mistral?-pogładziłam go po głowie. Ogier chciał się podnieść, ale zamiast tego tylko dziko zarżał. Podeszłam do jego przedniej nogi.
~Oby nie złamanie ~ pomyślałam.
Zadzwoniłam do mojej koleżanki. Była weterynarzem.
-Jane? Tak to ja Katy. Mogłabyś szybko przyjechać na leśną polanę niedaleko mojego rancha. Wiesz gdzie to jest? Ok, dzięki!-powiedziała że niedługo będzie.-Spokojnie Mistralu.
Niedługo po tym przyjechała Jane.
-Kate... Przykro mi to mówić ale to niestety złamanie-powiedziała po zbadaniu nogi ogiera.
-Co?-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Przykro mi.
Byłam załamana. Ale jak to? Trzeba będzie go uśpić. Nie wierzyłam w to.
Pojechałam z Jane do weterynarii.
Kiedy go usypiali nie patrzyłam na to.
Wróciłam na rancho. Byłam tak przygnębiona że nie zamierzałam się odzywać do nikogo.
Od Patrishii
Kiedy byłam na miejscu w Ameryce po kilku dniach podróży zobaczyłam Kerry - moją starszą siostrę.
-Hey Kerry!
-Hey Pat!
Po powrocie do stadniny zaczęłam załatwiać sprawy. Musiałam zrobić wiele rzeczy, a miałam niecały tydzień. Już dwa dni później dostałam SMS z rancho Katy. Powoli przeczytałam odbiorcę - nieznany numer. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam
,,...............'' - przeczytałam
Kto dokończy?
-Hey Kerry!
-Hey Pat!
Po powrocie do stadniny zaczęłam załatwiać sprawy. Musiałam zrobić wiele rzeczy, a miałam niecały tydzień. Już dwa dni później dostałam SMS z rancho Katy. Powoli przeczytałam odbiorcę - nieznany numer. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam
,,...............'' - przeczytałam
Kto dokończy?
Od Cole'a cd Alice
Chciałem dogonić tamtego konia. Corr ruszył za nim ale miałem wrażenie że zmusza się do biegu. Arab widząc że go ścigam przeszedł do galopu. Zastanawiałem się czemu Corr nie biegnie tak jak zawsze. W najlepszym wypadku chodziło o to że ciągle jestem przygnębiony. Ale bałem się że kontuzja sprzed kilku miesięcy się odnowiła. Zatrzymałem go i kłusem wróciłem do Alice.
-Dogoniłeś go?- spytała.
-Nie- odpowiedziałem.
Alice?
-Dogoniłeś go?- spytała.
-Nie- odpowiedziałem.
Alice?
Od Evy
Obudziłam się i spojrzałam na telefon. 6:20.
~Dobra~pomyślałam~jeszcze mogę pospać.~ Spojrzałam na łóżko Patrishii. Oczywiście było puste. Pojechała na łąkę.
Padłam na poduszkę i zasnęłam. Nagle coś zaczęło dzwonić. Drrrr... Drrrr.... Drrr... Zerwałam się na równe nogi. 8:00! Umyłam się, ubrałam i wyszłam w pośpiechu na podwórko. Przy boksie Spartana czekał już sajgon, a kawałek dalej Dark. Pogłaskałam dobermana i nakarmiłam gniadoszka. Następnie poszłam po rzeczy ogiera. Wyczyściłam go, osiodłałam i wyprowadziłam z boksu. Pojechałam do lasu potrenować. Czas dość dobry. Następnie wróciłam do boksu i rozsiodłałam Spartana. poszłam po kilka rzeczy do pokoju, wróciłam i wsiadłam na konia na oklep i pojechałam na łąkę spodziewając się znajomego głosu gitary Patrishi. Jednak nie. Pewnie coś szkicuje. Wtedy łąka wyłoniła się zza zakrętu. Patrishi nie było! Fajnie! Cała łąka dla mnie! Puściłam ogiera wolno, by pobiegał razem z Sajgonem. Rozłożyłam koc, wyjęłam flet i zaczęłam grać jakąś melodię. Wtedy usłyszałam kroki konia. Urwałam i popatrzyłam w stronę dochodzącego dźwięku. Była to Kate na swoim koniu.
- Można - zapytała.
- Myślę, że tak...
< Kate?>
~Dobra~pomyślałam~jeszcze mogę pospać.~ Spojrzałam na łóżko Patrishii. Oczywiście było puste. Pojechała na łąkę.
Padłam na poduszkę i zasnęłam. Nagle coś zaczęło dzwonić. Drrrr... Drrrr.... Drrr... Zerwałam się na równe nogi. 8:00! Umyłam się, ubrałam i wyszłam w pośpiechu na podwórko. Przy boksie Spartana czekał już sajgon, a kawałek dalej Dark. Pogłaskałam dobermana i nakarmiłam gniadoszka. Następnie poszłam po rzeczy ogiera. Wyczyściłam go, osiodłałam i wyprowadziłam z boksu. Pojechałam do lasu potrenować. Czas dość dobry. Następnie wróciłam do boksu i rozsiodłałam Spartana. poszłam po kilka rzeczy do pokoju, wróciłam i wsiadłam na konia na oklep i pojechałam na łąkę spodziewając się znajomego głosu gitary Patrishi. Jednak nie. Pewnie coś szkicuje. Wtedy łąka wyłoniła się zza zakrętu. Patrishi nie było! Fajnie! Cała łąka dla mnie! Puściłam ogiera wolno, by pobiegał razem z Sajgonem. Rozłożyłam koc, wyjęłam flet i zaczęłam grać jakąś melodię. Wtedy usłyszałam kroki konia. Urwałam i popatrzyłam w stronę dochodzącego dźwięku. Była to Kate na swoim koniu.
- Można - zapytała.
- Myślę, że tak...
< Kate?>
Od Danela cd Arni
Arni nie odzywała się więc ja też siedziałem cicho. Po prostu jechaliśmy obok siebie. Podobał mi się ten rodzaj ciszy. Patrzyłem na ścieżkę przed nami. Po kilku minutach jazdy usłyszałem w oddali szczekanie, a chwilę później zobaczyłem Arię.
-Wracaj do domu.- Powiedziałem jednak suczka ani myślała mnie słuchać, więc pozwoliłem jej biegać po lesie.
< Arni?>
-Wracaj do domu.- Powiedziałem jednak suczka ani myślała mnie słuchać, więc pozwoliłem jej biegać po lesie.
< Arni?>
niedziela, 3 listopada 2013
Od Alice cd Cole'a
-Śpiewasz? W jakiej muzyce gustujesz?
-Nie mówię że śpiewam... Mówię że TROCHĘ śpiewam. Ale jak już to tworzę własną-powiedział poważnie.
No dobra, dobra nie musisz się denerwować.
Nagle z lasu wybiegł siwy arab. Miał doskonale białą sierść.
-Kgo on jest?-spytał cicho Cole.
-Nie mam pojęcia-odpowiedziałam.
Ogier stanął dęba. Alex się widocznie zdenerwowała. Cicho zarżała. Zeszłam z klaczy i spróbowałam podejść do ogiera. Jednak on tylko się odwrócił i połusował do lasu. Postanowiłam nie jechać za nim. Alex mogłaby się zdenerwować. Ale Cole miał inny plan.
Cole?
Od Arni cd Daniela
Hmm... Nieźle. Popisał się ujeżdżeniowo. No to teraz moja kolei.
Ruszyłem wolnym kłusem przy ścianie, robiąc łopatkę do wewnątrz. Devil nieźle sobie radził choć nie dorównywał chodom boczny, klaczy arabskiej. Był stworzony do skoków. Po kilku minutach dałam mu spokój. Zdjełam siodło i wyjechałam na zewnątrz. Tu, będzie mu przyjemniej rozstępować się i wyrównać oddech. - Mogę z tobą jechać? - spytał cicho Daniel, stając obok mnie. Lekko kiwnęłam głową, popędzając Devila. Ruszył energicznym stempem w stronę lasu. Daniel? |
Od Cole'a cd Alice
-Nie, chyba nie- odpowiedziałem.
-Więc teraz twoja kolej- powiedziała Alice. -Muszę?- spytałem z nadzieją, że jednak nie. -Tak. Ja ci powiedziałam- stwierdziła dziewczyna. -Mam 19 lat. Pochodzę z Nowego Jorku, ale jakieś 3 lata temu przeprowadziłem się do Kaliforni. Mam 3 konie, Corra i 2 które zostały w Ameryce. Lubię muzykę, gram na keybordzie, trochę śpiewam. < Alice?> |
Od Daniela cd Arni
Długo przyglądałem się Arni. Jej koń nieżle skakał, w przeciwieństwie do Scarlet. Pomyślałem, że mogłaby trochę poskakać. Klacz pokonała stacjonatę kilka razy po czym przeszliśmy do ujeżdżania. Najpierw galop zebrany, nieruchomość i cofanie. Potem ciąg, kilka piruetów wreszcie pasaż i piaff, czyli ulubiona figura Scarlet. Po krótkim treningu zeskoczyłem z klaczy. Znowu spojrzałem na Arni i jej siwego ogiera.
< Arni?>
< Arni?>
Od Alice cd Cole'a
-No dobrze. Co chcesz wiedzieć?
-Ogólne wiadomości. Skąd w ogóle masz tą klacz?
-Alex?-poklepałam ją po szyi - Od przyjaciółki. Przeprowadziła się do miasta, a rodzice nie mieli pieniędzy by trzymać jej w pensjonacie. Ja akurat szukałam dobrego konia i wzięłam ją.
-A coś o tobie?-zapytał.
-Nic ciekawego. Zwykła 19-latka. Moje główne zainteresowania, oprócz jazdy konnej, to piosenkarstwo i granie na gitarze, głównie gustuję w rocku. Uwielbiam połączenie kolorów: fioletowego, srebrnego i białego. Coś jeszcze?
Cole?
-Ogólne wiadomości. Skąd w ogóle masz tą klacz?
-Alex?-poklepałam ją po szyi - Od przyjaciółki. Przeprowadziła się do miasta, a rodzice nie mieli pieniędzy by trzymać jej w pensjonacie. Ja akurat szukałam dobrego konia i wzięłam ją.
-A coś o tobie?-zapytał.
-Nic ciekawego. Zwykła 19-latka. Moje główne zainteresowania, oprócz jazdy konnej, to piosenkarstwo i granie na gitarze, głównie gustuję w rocku. Uwielbiam połączenie kolorów: fioletowego, srebrnego i białego. Coś jeszcze?
Cole?
Od Arni
Zmierzałam szybko w stronę budynków stajni. Szczerze nie obchodziły mnie 'wyznania' James'a. Idiota, myślał, że coś u mnie znajdzie!
Prychnęłam i przyspieszyłam kroku. Muszę się uspokoić, bo inaczej ze skoków nici. A chciałam dzisiaj zabrać Devila na cross.
Odetchnęłam dochodząc do jego boksu. Zabrałam szczotki i wyładowując energię i złość czyściłam jego miękką sierść. Mając nadzieję na jabłka, Day smyrnął mnie pyskiem.
- Nie teraz. - Mruknęłam i delikatnie pstryknęłam go w nos. Sapnął i odwrócił wielki łeb.
Rozczesałam mu grzywę i podniosłam kopyta, aby je wyczyścić, kiedy zorientowałam się, że robię to dzisiaj po raz co najmniej drugi.
Puściłam jego nogę i prawie pędem ruszyłam po siodło i miękki, miętowy pad i futrzastą podkładkę. Ogłowie bez nachrapnika i skośnika założyłam na masywny łeb konia.
Nawet nie zakładając toczka wparowałam na krytą ujeżdżalnie. Na zewnątrz lało jak nigdy.
Rozstawiłam kilka przeszkód (metrową z czerwonych kawaletek i 140 cm z zielonych) i jeden szereg z niebieskich drągów.
Wsiadłam ze stołka na grzbiet Devila i ruszyliśmy kłusem. Trochę porozciągałam go, robiąc coraz mniejsze koła i wolty, i różne ćwiczenia ujeżdżeniowe. Po piętnastu minutach przeszłam do kłusa.
Mój rumak zastrzygł uszami, a po chwili drzwi do hali otworzyły się z krzykiem "Uwaga, wchodzę".
Obok chłopaka, na oko dziewiętnastoletniego, szła podniecona klacz arabska. Jej siwa sierść, była nieskazitelnie czysta... jednak jej pysk był nieco mniej wklęsły od innych arabów. Według mnie czyniło ją to tylko i wyłącznie ładniejszą.
- Cześć. - Przywitał się chłopak. - Jestem Daniel, a ty?
Nie odpowiedziałam od razu. Chłopak miał kręcone, brązowe oczy, nie był bardzo wysoki, ale też nie niski.
- Arni. - Powiedziałam wymijająco. - Miło poznać. - Skłamałam. Bardzo nie miło było mi go poznać.
"Idź sobie.... No idź, żesz!" krzyczałam w myślach.
Daniel wlazł na arabkę i stępował po drugim śladzie. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi i rozpoczęłam trening skokowy od skrócenia strzemion. Po kilkunastu minutach, najechałam galopem na pierwszą przeszkodę, czerwoną. Devil skoczył ją ze sporym zapasem, i z oczywiście dziecinną łatwością. Lądując, z przerażeniem zobaczyłam, że niecałe pięć metrów od nas stoi siwa klacz i jakby nigdy nic, Daniel poprawiał jej naczółek.
- Odjedź! - wrzasnęłam, ale było po wszystkim. Ledwo trzymałam się grzbietu stojącego Devila. Przy lądowaniu, niemal natychmiast odbił w lewo, omijając odjeżdżającą klacz.
Na powrót usiadłam wygodniej w siodle. Daniel podjechał do mnie kłusem, ściągając wodze.
- Przepraszam. - W jego głosie słychać było troskę. - Nic Ci nie jest?
- Nie - burknęłam.
Jego klacz podeszła dwa kroki do przodu.
- A to? - Daniel wskazał na moim przedramieniu szramę. Strużki krwi, ściekały z niej. Zaklęłam... znów sobie rozwaliłam ranę, leczoną już kilkakrotnie.
- Stara rana. Nic mi nie będzie - powiedziałam i odjechałam. Najechałam, tym razem na zielony okser. Daniel, pomimo różnych najazdów, większych i mniejszych, nie wszedł mi już w drogę. Kilka razy skoczył czerwoną stacjonatę. Po jakimś tam czasie, najechałam na zielony szereg, składający się z drągów na kłus, metrowej koperty, wskazówki i stacjonaty, na oko 150. Skończyłam pracę z Devilem i patrzyłam, stępując jak radzi sobie Daniel z arabką.
Daniel?
Prychnęłam i przyspieszyłam kroku. Muszę się uspokoić, bo inaczej ze skoków nici. A chciałam dzisiaj zabrać Devila na cross.
Odetchnęłam dochodząc do jego boksu. Zabrałam szczotki i wyładowując energię i złość czyściłam jego miękką sierść. Mając nadzieję na jabłka, Day smyrnął mnie pyskiem.
- Nie teraz. - Mruknęłam i delikatnie pstryknęłam go w nos. Sapnął i odwrócił wielki łeb.
Rozczesałam mu grzywę i podniosłam kopyta, aby je wyczyścić, kiedy zorientowałam się, że robię to dzisiaj po raz co najmniej drugi.
Puściłam jego nogę i prawie pędem ruszyłam po siodło i miękki, miętowy pad i futrzastą podkładkę. Ogłowie bez nachrapnika i skośnika założyłam na masywny łeb konia.
Nawet nie zakładając toczka wparowałam na krytą ujeżdżalnie. Na zewnątrz lało jak nigdy.
Rozstawiłam kilka przeszkód (metrową z czerwonych kawaletek i 140 cm z zielonych) i jeden szereg z niebieskich drągów.
Wsiadłam ze stołka na grzbiet Devila i ruszyliśmy kłusem. Trochę porozciągałam go, robiąc coraz mniejsze koła i wolty, i różne ćwiczenia ujeżdżeniowe. Po piętnastu minutach przeszłam do kłusa.
Mój rumak zastrzygł uszami, a po chwili drzwi do hali otworzyły się z krzykiem "Uwaga, wchodzę".
Obok chłopaka, na oko dziewiętnastoletniego, szła podniecona klacz arabska. Jej siwa sierść, była nieskazitelnie czysta... jednak jej pysk był nieco mniej wklęsły od innych arabów. Według mnie czyniło ją to tylko i wyłącznie ładniejszą.
- Cześć. - Przywitał się chłopak. - Jestem Daniel, a ty?
Nie odpowiedziałam od razu. Chłopak miał kręcone, brązowe oczy, nie był bardzo wysoki, ale też nie niski.
- Arni. - Powiedziałam wymijająco. - Miło poznać. - Skłamałam. Bardzo nie miło było mi go poznać.
"Idź sobie.... No idź, żesz!" krzyczałam w myślach.
Daniel wlazł na arabkę i stępował po drugim śladzie. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi i rozpoczęłam trening skokowy od skrócenia strzemion. Po kilkunastu minutach, najechałam galopem na pierwszą przeszkodę, czerwoną. Devil skoczył ją ze sporym zapasem, i z oczywiście dziecinną łatwością. Lądując, z przerażeniem zobaczyłam, że niecałe pięć metrów od nas stoi siwa klacz i jakby nigdy nic, Daniel poprawiał jej naczółek.
- Odjedź! - wrzasnęłam, ale było po wszystkim. Ledwo trzymałam się grzbietu stojącego Devila. Przy lądowaniu, niemal natychmiast odbił w lewo, omijając odjeżdżającą klacz.
Na powrót usiadłam wygodniej w siodle. Daniel podjechał do mnie kłusem, ściągając wodze.
- Przepraszam. - W jego głosie słychać było troskę. - Nic Ci nie jest?
- Nie - burknęłam.
Jego klacz podeszła dwa kroki do przodu.
- A to? - Daniel wskazał na moim przedramieniu szramę. Strużki krwi, ściekały z niej. Zaklęłam... znów sobie rozwaliłam ranę, leczoną już kilkakrotnie.
- Stara rana. Nic mi nie będzie - powiedziałam i odjechałam. Najechałam, tym razem na zielony okser. Daniel, pomimo różnych najazdów, większych i mniejszych, nie wszedł mi już w drogę. Kilka razy skoczył czerwoną stacjonatę. Po jakimś tam czasie, najechałam na zielony szereg, składający się z drągów na kłus, metrowej koperty, wskazówki i stacjonaty, na oko 150. Skończyłam pracę z Devilem i patrzyłam, stępując jak radzi sobie Daniel z arabką.
Daniel?
Od Patrishi - CD Katy
-Wolałabym nic nie mówić. Nie będzie mnie tydzień lub dwa. Niestety przegapię zawody. Jutro wyjadę. Moja siostra już wie. Nie będę pakować wszystkich rzeczy, bo niedługo wrócę. Jakbyś mogła to pisałabyś mi
SMS-y co z Kamą? Corrie muszę zabrać, bo beze mnie może zaatakować czyjegoś zwierzaka. Mam prośbę. Ogłosisz innym, że mnie nie będzie? Ja idę się spakować, kupić on-line bilet na statek i pociąg. Do Ameryki trochę się jedzie. Powiedz wszystkim, please. Ja idę.
-Okey
-Corrie! - zawołałam i zagwizdałam
_______________________________________
Kiedy następnego dnia schodziłam z walizkami po schodach spotkałam Cole'a, Alice i Daniela wchodzących do domu.
-Wyjeżdżasz? - spytała mnie Alice
-Tak. Jadę na dwa tygodnie do domu, do swojej stadniny.
-A gdzie masz stadninę? - zainteresował się Daniel
-Jestem z Ameryki. Stadninę mam w Ameryce Północnej, w małym mieście. - oznajmiłam
-A czemu wyjeżdżasz? - znowu Alice
-Moja klacz zdechła. Cole już miał wątpliwą przyjemność się o tym dowiedzieć. Po raz pierwszy się spotkaliśmy, wtedy, gdy dostałam info o jej śmierci. I po raz pierwszy nakrzyczałam na Cole - zaśmiałam się - Sorry, muszę iść, bo spóźnię się na pociąg.
-Cześć! - zawołali
-Bay! - zawołałam
-Do zobaczenia za dwa tygodnie - zawołałam wychodząc
Wsiadłam do swojej przyczepy i odjechałam
< I co się u Was działo?>
Od Cole'a cd Alice
-Nawet bardzo- powiedziałem. Spojrzałem na słońce. Nagle Corr zarżał niespokojnie. Ściągnęłam wodze rozglądając się.- Co jest?- spytałem cicho. W końcu udało mi się opanować konia. Alice przyglądała się nam z uwagą.
-Skąd go wziąłeś?- spytała. -Corra? Kupiłem- odpowiedziałem.- Opowiesz mi coś o sobie?- zaproponowałem. -Nie wiem. -Proszę- dodałem. < Alice?> |
sobota, 2 listopada 2013
Od Alice cd Cole'a
-Kim jest Jackson?-zapytałam.
-Moim przyjacielem.
-Sorry nie wiedziałam. Naprawdę mi przykro.
-Nie ma sprawy.
-To może pojedziemy na przejażdżkę? Tak po przyjacielsku.
-Jasne. Pójdę przygotować konie.
-Lepiej ja pójdę po swojego. Alex jest trochę nerwowa.
-To chodź.
Szybko przygotowaliśmy swoje konie i pojechaliśmy nad jezioro. Był akurat zachód słońca. Spojrzałam Cole'owi w oczy.
-Ale tu ładnie-powiedziałam.
<Cole?>
-Moim przyjacielem.
-Sorry nie wiedziałam. Naprawdę mi przykro.
-Nie ma sprawy.
-To może pojedziemy na przejażdżkę? Tak po przyjacielsku.
-Jasne. Pójdę przygotować konie.
-Lepiej ja pójdę po swojego. Alex jest trochę nerwowa.
-To chodź.
Szybko przygotowaliśmy swoje konie i pojechaliśmy nad jezioro. Był akurat zachód słońca. Spojrzałam Cole'owi w oczy.
-Ale tu ładnie-powiedziałam.
<Cole?>
Od Katy cd Patrishii
-Chętnie się zaopiekuje Kamą. Ale co my bez Ciebie zrobimy. Przecież wiesz że koń bez kontaktu z właścicielem może zagłodzić się na śmierć.
-Zostawię kilka rzeczy żeby wiedziała że o niej nie zapomniałam. Naprawdę muszę jechać, przykro mi.
-No jak musisz to ja tu nic nie mogę zrobić. Kiedy jedziesz?
-Jeszcze nie wiem. Prawdopodobnie jutro.
-Dobra. To lepiej idź powiedz innym.
<Patrishia? Sorki nie miałam pomysłu>
-Zostawię kilka rzeczy żeby wiedziała że o niej nie zapomniałam. Naprawdę muszę jechać, przykro mi.
-No jak musisz to ja tu nic nie mogę zrobić. Kiedy jedziesz?
-Jeszcze nie wiem. Prawdopodobnie jutro.
-Dobra. To lepiej idź powiedz innym.
<Patrishia? Sorki nie miałam pomysłu>
Od Patrishi - Do Katy
Z samego ranka podjęłam decyzję. Pobiegłam szukać Katy. Znalazłam ją, gdy wychodziła z łazienki.
-Hey Patrishia! - zawołała cicho, ponieważ niektórzy jeszcze spali
-Hey Katy - odpowiedziałam bez entuzjazmu
-Co się stało - spytała, przyglądając mi się zmrużonymi oczyma
-Wyjeżdżam. Nie wiem na jak długo. - oznajmiłam
-Ale czemu?! - zawołała, zapominając o zachowaniu ciszy
-Kilka dni temu dostałam wiadomość od siostry, że moja pierwsza klacz umarła. Była głównym środkiem dochodów naszej stadniny. Oprócz spadku po rodzicach. Muszę tam pojechać, uregulować sprawy i dopilnować, by nie popaść w bankructwo - powiedziałam powoli
-A zawody?! Są już za kilka dni! Tak długo do nich trenowałaś! - krzyknęła
-Katy, ciszej! - upomniałam ją - Trudno, zawodów będzie wiele. Chce się Ciebie zapytać, czy zaopiekujesz się Kamą. Nie będzie mnie około tydzień, max. dwa. Proszę.
-...
< Katy?>
-Hey Patrishia! - zawołała cicho, ponieważ niektórzy jeszcze spali
-Hey Katy - odpowiedziałam bez entuzjazmu
-Co się stało - spytała, przyglądając mi się zmrużonymi oczyma
-Wyjeżdżam. Nie wiem na jak długo. - oznajmiłam
-Ale czemu?! - zawołała, zapominając o zachowaniu ciszy
-Kilka dni temu dostałam wiadomość od siostry, że moja pierwsza klacz umarła. Była głównym środkiem dochodów naszej stadniny. Oprócz spadku po rodzicach. Muszę tam pojechać, uregulować sprawy i dopilnować, by nie popaść w bankructwo - powiedziałam powoli
-A zawody?! Są już za kilka dni! Tak długo do nich trenowałaś! - krzyknęła
-Katy, ciszej! - upomniałam ją - Trudno, zawodów będzie wiele. Chce się Ciebie zapytać, czy zaopiekujesz się Kamą. Nie będzie mnie około tydzień, max. dwa. Proszę.
-...
< Katy?>
Od Cole'a cd Alice
-Nie chodzę za nią! Możesz mi nie wierzyć ale nie o to chodzi.
-A niby o co?!- spytała Alice. -O to- powiedziałem i pokazałem jej smsa którego wczoraj dostałem. "Jackson nie żyje. Zmarł dzisiaj nad ranem. Przykro mi Cole. Sam" Dziewczyna spojrzała na mnie. Alice? | |||||||||||
Subskrybuj:
Posty (Atom)