Kiedy usłyszałam ,,Hej piękna'' wzdrygnęłam się. Miałam ochotę wrednie odpowiedzieć, ale przygryzłam wargę, by się powstrzymać. Po chwili poczułam smak krwi na ustach. Trudno, przeżyje. Oznajmiłam mu, że przyszłam po swojee rzeczy. Z impetem wtargnęłam do środka i złapałam za sprzęt..
-Jak Corrie? - zapytał -Przeżyje, miała gorsze rany. To to nic w porównaniu z tamtymi - moje słowa zabrzmiały bardziej oschle niż zamierzałam. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział - Za to Kama wracając na rancho, wplątała się w ciernie. Niedawno skończyłam zajmować się ranami, ale nie mam co liczyć na ciężki trening. -Aha - odparł zamyślony Skorzystałam z okazji i poszłam do swojego pokoju. Odłożyłam sprzęt i postanowiłam zajrzeć do swojej klaczy. Nadal była niepokojna. Kolce już dawno wyciągnęłam i zajęłam się ranami. Niedługo się zagoją. Wychodząc z boksów, zauważyłam konie na łące, o których mówiła mi Katy. Należą do rancho. Postanowiłam im się przyjżeć z bliska. Od razu podeszły do mnie. Prócz jednego. Szetlandka i perszeron były przyjazne, tamten bułany arab trzymał się z daleka. Odpędziłam dwójkę pieszczochów i podeszłam powoli do konia. Zbliżałam się powoli, mając ręcę za sobą. Byłam niedaleko, gdy wierzgnął i odcwałował. Ja nie poddawałam się. Uparcie szłam za nim, kierując go do rogu. Byliśmy już na samym skraju. Udało mi się zabblokować drogę ucieczki. Rozglądał siē niespokojnie. Zaczęłam doń mówić i odsunęłam się, by miał drogę ucieczki.Po chwili się uspokoił. -Całkiem nieźle sobie rradzisz - usłyszałam za sobą Cole stał przyy ogrodzeniu. Arab się spłoszył i stanął dęba. W osatniejj chwili uniknęłam kopyt. Koń uciekł. Ja odwróciłam się do Cole'a z wściekłą miną. -Ślepy jestteś?! - wydarłam się - Skoro widziałeś jak reaguje, to powineneś się domyślić co... Przerwał mi w pół zdania Cole? | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz