niedziela, 22 września 2013
Od Patrishi - CD Katy
12:16
Kiedy Katy poszła, zaczęłam rozsiodływanie Kamy. Zmieniłam jej uzdę na uwiąż. Już wczoraj szukałam zawodów, w których mogę wziąć udział. Uznałam, że i Kamie i mnie należy się odpoczynek. Poszłam na łąkę wraz ze swoimi podopiecznymi. Rozsiadłam się na kocu, a Kamę puściłam wolno. Póki nie ma nikogo mogę być spokojna. Moja wilczyca pobiegła upolować rozmaite wiewiórki, przepiórki i inne drobne stworzenia. Ja wzięłam gitarę i zaczęłam grać. Powoli dawałam ponieść się muzyce. Najpierw nuciłam pod nosem, ale już po chwili śpiewałam na całe gardło. Słychać mnie było na całej łące. Miałam czysty i melodyjny głos. W wieku 18 lat, dałam kilka koncertów w klubach. Potrafiłam grać na gitarze elektrycznej, akustycznej i basowej. Grałam ze słuchu - nigdy nie uczyłam się akordów na pamięć, tylko od razu wiedziałam jak mam grać. Zamknęłam oczy i dalej śpiewałam. Gdy skończyłam kilka utworów otworzyłam oczy z zadowoleniem. Nagle zobaczyłam przed sobą nie tylko Katy, ale tez jakiegoś chłopaka.
-Cześć! - wesoło zawołała Katy - Patrishia to jest Len. To pierwszy chłopak tutaj. Len to Patrishia, pierwsza członkini.
-Cześć - mruknęłam i wstałam. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Miałam takie plany! Chciałam sobie zrobić piknik, ale niezbyt lubiłam większe towarzystwo, więc uznałam, że wrócę do pokoju, zostawię koc i pójdę do lasu ze szkicownikiem, który nosiłam przy sobie.
-Ty już idziesz? - zapytała zasmucona Katy
-No tak. Przejdę się do lasu. - Gdy to powiedziałam wypadł mój szkicownik i się otworzył. Czemu?! Nigdy nie znosiłam jak ktoś oglądał moje obrazy, ponieważ uważałam je za amatorskie bazgrolenie. Lin podniósł go i już chciał oddać, gdy przyjrzał się rysunkom. Zaciekawiona Katy też oglądała. W końcu wyrwałam im mój zeszyt.
-Nie dotykajcie tego! - wysyczałam wściekła.
W tym momencie pojawiła się Corrie z zającem w pysku. Lin i Katy wyglądali na trochę wystraszonych wilczycą. Ja tylko zagwizdałam i przemówiłam do samicy:
-No co Corrie? Co upolowałaś? Zająca? No brawo! Dobra wilczyca! Chodź Corrie, wracamy do domu. Zawołaj Kamę.
Lin i Katy ze zdziwieniem patrzyli jak Corrie się mnie słucha i podbiega do Kamy. Kilka razy zaszczekała i razem wróciły do mnie.
-No co?! - zapytałam, gdy patrzyli na mnie oniemieli - Zwykłe oswajanie i tresura zwierząt. Katy ty już widziałaś Corrie. Nie domyśliłaś się, że to wilk? Myślałaś, że to przerośnięte husky?
-No, coś w tym stylu - potwierdziła
-A zatem przedstawię ją dokładnie. To jest Corrie. Jest wilczycą czystej krwi. Oswoiłam ją, gdy miałam 15 lat, kiedy pojechałam na biegun północny. Zwiedziłam prawie cały świat, więc tam też nie mogło mnie zabraknąć. Dobra a teraz muszę iść! Bay! - zawołałam i wesoło odeszłam z gitarą, kocem, szkicownikiem, wilczycą u boku i klaczą, która ochoczo za mną szła.
-Jest dość...eee...oryginalna - stwierdził Lin. A może Katy? Nie interesowało mnie to.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz